sobota, 28 grudnia 2013

setback and stimulation of mind



Dziewczyna cały czas myśli o nim. Ona postanowiła sobie, że wygra wojnę z miłością. Że będzie walczyć aż do końca, że nie polegnie i się nie zakocha. Po raz kolejny się nie udało. No cóż, życie jest okropne i lubi płatać figle.
Przygląda mu się natarczywie nie zdając sobie z tego sprawy. Uśmiecha się. To uśmiech marzycielki. Dziewczyny, która potrzebuje miłości, ale boi się jej bardziej, niż tych ogromnych pająków znajdujących się w pokoju jej brata. To przykre, jednak nadzwyczaj prawdziwe.
- Jestem brudny czy coś ? - pyta nagle Sergio przykładając dłoń do twarzy w celu sprawdzenia czy nie ubrudził się wyważając drzwi. Zwraca się do Valerii. Dziewczyna robi się czerwona. Czyli jednak zauważył, że się na niego patrzyła. Tak właściwie to już chyba każdy zauważył.
- Y.. nie, nie, tak jakoś tylko, ja.. ja.. zaraz wracam - odpowiada jąkając się nerwowo.
Szybko udaje się do toalety. Podchodzi do lustra i spogląda na siebie z odrazą. Karci się w myślach za swoje zachowanie. Jak mogła tak głupio wpaść ? To w ogóle nie w jej stylu. Przecież ona taka nie jest. Ona nie wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia. Ona w ogóle nie wierzy w miłość. Twierdzi, że miłość jest dla ludzi słabych i zależnych od innych. Ona taka nie jest. Jest silna i niezależna. Nie potrzebuje towarzystwa. Wręcz przeciwnie. Woli samotność. Jest zamknięta w sobie, nie lubi mówić o swoich uczuciach, bo one ją przerastają. Nie lubi kochać, bo wie, że jest skazana na zawód. Wszyscy, których naprawdę kochała już dawno odeszli. Teraz już wie, że za każdym razem czeka ją rozczarowanie. Nie lubi w sobie tego, że jest zbyt ufna. Nie lubi się angażować, ale zawsze wczuwa się całą sobą. Nie lubi kiedy ktoś się nad nią użala, dlatego nikomu nie mówi o swoich problemach. Nawet tych najmniejszych. Nie lubi ludzi, bo nigdy nie można im w pełni ufać. Ludzie zawodzą pomimo szczerych chęci. Nawet ci najbliżej nas. Nie lubi być w centrum uwagi, bo jest nieśmiała. Nie lubi wspominać rodziców, bo wtedy zawsze płacze. W końcu nic nie sprawia człowiekowi większego bólu niż rozpamiętywanie dawno minionych chwil, zwłaszcza jeśli były to chwile szczęśliwe. Po prostu nie lubi życia. Twierdzi, że jest niesprawiedliwe. I ma racje. W tym momencie do łazienki wchodzi Fabregas. 
- Cesc, co ty robisz ? To damska.
- Wiem.. ja tylko chciałem z tobą porozmawiać - wyjaśnia Hiszpan.
- Musimy tutaj ? - chłopak potakuje - no dobra, to dawaj. Co się stało ?
- To ja się ciebie pytam co się stało. Wybiegłaś, jak tylko się odezwał. Co się dzieje ?
Dziewczyna nie wie co odpowiedzieć. Przecież nie może mu tak po prostu powiedzieć, że zabujała się w Ramosie.
- Nic się nie dzieje.
- Zakochałaś się w nim, nie ?
- Nie, oczywiście, że nie. Przecież wiesz, że to nie w moim stylu.
- Val, nie wciskaj kitu. Za dobrze cię znam.
- Jezu, nawet jeśli to to tylko zauroczenie.
- Nie ma czegoś takiego jak zauroczenie. Miłość albo jest albo jej nie ma. No więc ?
- Chyba jest.
- Wiedziałem. I co teraz zamierzasz zrobić ?
- Nic. Człowieku ogarnij się. Ja mam niecałego 18 lat, a on 23. On jest dojrzałym mężczyzną, a ja głupią małolatą. To nie ma sensu.
- Ej, a gdzie jest ta moja Valeria, która zawsze była tak optymistycznie nastawiona do życia ?
- Tamtej Valerii już nie ma. Dawno zniknęła. Teraz jest nowa, inna, która zrozumiała, że życie jest do niczego i zaakceptowała rzeczywistość.
- Ale ja jej nie chcę. Niech wróci ta dziewczyna, która cieszyła się z najmniejszych rzeczy i kochała każdą chwilę jej szalonego życia ?
- Naprawdę tego nie rozumiesz ? To są pozory. I koniec tematu o Ramosie. Ja go chyba kocham, a on mnie nie. Nigdy nie będziemy razem, a ty gęba na kłódkę, bo źle skończysz, jasne ?
- Z wielkim żalem przysięgam, że nic nikomu nie powiem.
- Dziękuję - mówi przytulając przyjaciela. Ulżyło jej, że komuś się wygadała, jednak razem z tym przyszła obawa, że jej sekret może ujrzeć światło dzienne. Nie, Fabregas w życiu by jej tego nie zrobił. Ona mu ufa. I wie, że może być spokojna. Razem wracają do stolika. Obydwoje są trochę spięci
- Co się stało ? - pyta Iker Valerię szepcząc.
- Nic. Nic się nie stało.
- Jesteś pewna ? Jak chcesz pogadać to ja zawsze jestem do twojej dyspozycji.
- Dzięki - odpowiada uśmiechając się ciepło.
Jedząc obiad wszyscy energicznie rozmawiają. Jedynie dziewczyna siedzi cicho. Dyskretnie przygląda się Sergio, a za każdym razem, kiedy on przelotnie na nią zerknie, ona odwraca wzrok jak mała dziewczynka. Próbuje zając myśli czymś innym. Zastanawia się co teraz robi jej brat, Camilla i jej córeczka ? Teraz mieszkają już razem. A może odwiedzili ich Marc i Elena ? Od niedawna są parą. El jest teraz "
najszczęśliwszym człowiekiem na świecie"  , a Marc jest "  wniebowzięty"  . Uprzejmie im pogratulowała kiedy się o tym dowiedziała. Z grzeczności. Ale tak naprawdę, to bardzo im zazdrości. Najbardziej tego, że obydwoje mają przy sobie osobę, która jest w stanie zrobić wszystko dla swojej miłości. Ona jeszcze nie zaznała tego uczucia. I pewnie nie zazna. Ona zawsze kocha bez wzajemności.
- Ej, Vals, co jest ? Jesteś jakaś nieswoja - stwierdza Geri.
- Ja ? Nieee - odpowiada podenerwowana. Kątem oka dostrzega za szybą Costasa. W myślach dziękuję Bogu, że akurat w tym momencie.
- Y.. szybko, chodźcie. Zostawcie jedzenie, bo jeszcze zniknie. To jest mój kolega. No Cesc, zostaw to pieczywo - popędza ich.
Wychodzą z restauracji, a Valeria szybko biegnie do Brazylijczyka.
- Ej, Costas, zaczekaj ! - krzyczy.
- Yyy ? Val ? Co ty tu robisz ? Myśleliśmy, że o nas zapomniałaś.
- Nie, nie, nigdy. To długa historia. Może innym razem ci opowiem. Ściągnij resztę chłopaków. Mam dla was niespodziankę, która nie może czekać - tłumaczy Hiszpanka.
- Dobra, dobra. Wracam za chwilę - zapewnia i wystrzela jak z procy w stronę małych domków. Po kilku minutach zza bramy wyłania się cała ekipa.
- Valeria, jak miło cię widzieć ! - wita się Leonidas.
- Ciebie również Leo - odpowiada. - No i oczywiście całą resztę też, jeśli poczuliście się urażeni - dodaje. - A teraz mam dla was niespodziankę. Chodźcie za mną - zachęca blondynka.
Chłopcy niepewnie podążają za nią, ale kiedy w końcu dostrzegają grupkę piłkarzy, dostają napadu szału. Oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu.
- Więc.. chłopcy, poznajcie moich nowych, tutejszych znajomych. To jest Leonidas, Kristosz, Costas, Tomas, Andres i Fabio. Chłopcy, to moim kochani przyjaciele z reprezentacji Hiszpanii: David, Juan, Fernando, Sergio, Iker, Gerard, Xavier i Cesc.
Chłopcy szybko znaleźli wspólny język. Język piłki oczywiście. Fajnie się bawili, wszyscy byli szczęśliwi. Jedyny wyjątek stanowiła Valeria. Siedziała w kącie, cicho jak mysz pod miotłą. I myślała. O Sergio. Znowu.




***




Po dwudziestej byli już pod hotelem piłkarzy. Cesc i Sergio zaproponowali, że odprowadzą Val do jej miejsca pobytu.
- To dobranoc Maleństwo. Jutro o dziesiątej po ciebie przyjdziemy - oznajmia Cesc kiedy są już pod hotelem i przytula przyjaciółkę.
- Okej, dobranoc Cesc, pa Sergio. Jeszcze raz dzięki za uratowanie tyłka.
- Nie ma za co. Polecam się na przyszłość !
- Lepiej nie. Nie mam ochoty tego powtarzać - odpowiada.
- Szkoda. Fajnie było z tobą spędzić tak całą noc.
Valeria uśmiecha się i odwraca. Wchodzi do budynku i udaje się do windy. Wciska guzik z numerem piętnaście na panelu. Idzie do pokoju. Zaraz po uchyleniu drzwi widzi Shakirę, która chodzi po pokoju zdenerwowana.
- No nareszcie ! Gdzie ty się podziewałaś ?
- Długa historia.
- Spokojnie, mamy czas.
Valeria opowiada jej wszystko. No prawie wszystko. Pominęła sytuację z restauracji i tą przed hotelem. I przede wszystkim to, że podoba jej się Ramos. Zna Shakirę i wie, że za wszelką cenę będzie chciała ich zeswatać.
Później jeszcze długo rozmawiają. O Gerardzie, o Milanie, który został pod opieką babci. No i przede wszystkim o Alexisie. Dopiero teraz Val rozumie, co zrobiła. Przysporzyła sobie wielu kłopotów. Wszystko tak pięknie się układało. Po powrocie miała próbować jeszcze bardziej się do niego zbliżyć, żeby już niedługo mogli być parą. Zależy jej na nim. Ale teraz do jej historyjki wkradł się Sergio, przez którego wszystko się popsuło. Teraz sama nie wie czego chce. Kogo wybrać ? Ramosa czy Sancheza ? Z tą myślą zasypia.
Budzi się rano. Stwierdza, że nie ma czym sobie zaprzątać głowy. Przecież Sergio nawet nie daje żadnych znaków, że mu się podoba. Wstaje, myje się i idzie na trening. I tak przez kolejny tydzień. Czasami tylko odwiedza chłopaków i gra z nimi w piłkę lub idzie na plażę z Shaki. Na treningach często rozmawia z Ikerem. Naprawdę się zaprzyjaźnili. On często opowiada jej historie z dzieciństwa. Niektóre są naprawdę zabawne.
- Raz zostałem sam w domu. Miałem może ze cztery lata. rodzicie gdzieś wyszli. Pamiętam, że strasznie chciało mi się siku, a nie mogłem dostać się na sedes, bo był za wysoki. I się zdenerwowałem na rodziców i nasikałem im do łóżka.
Dziewczyna wybucha śmiechem. Nie może się opanować. Już dawno się tak nie śmiała.
- To wcale nie jest śmieszne. Wiesz jaki ochrzan dostałem jak rodzicie wrócili do domu i zobaczyli tą żółtą plamę ?
- Sami się tego domagali - odpowiada nadal chichocząc.
- No tak, ale wiesz jacy są rodzice. Jak im to powiedziałem to dostałem szlaban na wychodzenie na dwór do odwołania. Ale już następnego dnia odwołali, bo ich tak denerwowałem jak musiałem siedzieć w domu, że chcieli mnie jak najszybciej pozbyć.
- Miałeś naprawdę bardzo ciekawe dzieciństwo - stwierdza Val.

-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

Jest 27. To mój ulubiony, jak dotąd. Bardzo mi się podoba, bo nareszcie udało mi się pozbyć tego nadmiaru dialogu i jest chociaż trochę tekstu, więc jestem z siebie dumna  :D
Po raz kolejny przepraszam, że z opóźnieniem, ale od 22 grudnia leżę to w łóżku, to w łazience sobie siedzę, domyślacie się pewnie co mi jest. :))  W tą nieszczęsną niedzielę miałam chrzciny i musiałam zjeść coś niedobrego no i tak jakoś wyszło.
28 rozdział pojawi się do 12 grudnia, ale jest już prawie przygotowany, więc nie wiem czy nie dodam go wcześniej, a nawet w Sylwestra  :))  To się jeszcze zobaczy  :D  Mile widziane komentarze   ^^
Baaaaaardzo dziękuję za prawie 11500 wejść. Jesteście najlepsi ! <333
No to do następnego ! ♥
Pozdrawiam,
Mag. ♥

http://ask.fm/Culesowa  <-  tutaj możecie pytać o bloga, o mnie i ogólnie o wszystko  ♥

wtorek, 10 grudnia 2013

love ? again ? oh no ! cz. 2



Obudziłem się z kacem gigantem. Przynajmniej dobrze, że w hotelu. Tylko niepokoi mnie to, że ja i Pique spaliśmy razem.
- Nigdy więcej tak się nie upiję - mówi ktoś z podłogi.
Mój wzrok przenosi się na Xaviera.
- Za każdym razem to powtarzasz. I jak widać skutki marne - przecieram zmęczone oczy.
 - Boże, ale mnie wystraszyłeś.
- Nie musisz od razu nazywać mnie Bogiem. Wystarczy Cesc. 
- Ha  ha - odpowiada Hiszpan ironicznie - za ile trening ?
- Za.. pół godziny temu.. o kurde !
Zrywamy się w jednym momencie na równe nogi. Ja biegnę się umyć, a Xavi ubrać. Po chwili mijamy się w progu łazienki. Ja idę obudzić Gerarda i założyć jakieś spodnie, a Xavi pod prysznic. Przez to, że mamy mało czasu, Geri myje tylko zęby i przebiera się, więc śmierdzi jeszcze trochę od niego alkoholem. Al to nieważne. Najważniejsze jest to, że równe 15 minut po przebudzeniu zajeżdżamy na parking. Pod stadionem śpi na maksa pijany Silva.
- Co on tu.. ej, David, wstawaj ! - szturcham go - no chłopie, zlituj się - błagam policzkując go. Po chwili Hiszpan wraca do żywych.
- Gdzie ja kurde jestem ? Fabregas, co ty tu robisz ?
- Ratuję ci dupę, chłopie ! - oznajmiam pomagając wstać Davidovi - chodź na stadion. Trening się już zaczął. 
Wchodzimy razem do ogromnego obiektu. Nagle słyszymy jakiś huk dobiegający ze wschodniej części stadionu. Zostawiamy Pique i Małego w szatni, a ja i Xavi udajemy się w stronę miejsca, z którego dochodził hałas. W ręce trzymam jakiś plastikowy kij, a Hernandez ma w kieszeni kilkanaście piłeczek kauczukowych, żeby było czym atakować rywala. Mijamy zakręt i widzimy Ikera, Fernando i Juana śpiących pod ścianą, Ramosa całego urypanego, wyważone drzwi, a wszędzie unosi się kurz. Naprzeciwko obrońcy Realu stoi Valeria. Moja Valeria.
- Jezu, Val, co ty tu robisz ? Co z drzwiami ?
- Sergio musiał je wyważyć, bo się zatrzasnęły. Spędziłam tam całą noc - tłumaczy Hiszpanka. 
Jest mi cholernie głupio, że nawet o tym nie wiedziałem, no i że to Ramos jej pomógł, a nie ja.
- Chodź tu do mnie, Maleństwo ! - mówię do Val, rozkładając ramiona. Dziewczyna podchodzi i wtula się we mnie - przepraszam - szepczę jej do ucha.
- Nic się nie stało - odpowiada bez nutki złości w głosie. Podziwiam to jej opanowanie. 




***




Okazało się, że treningu dzisiaj nie ma. Pomyliły mi się dni. Trudno się mówi. Posprzątaliśmy trochę ten bałagan i wstawiliśmy drzwi. Wyglądają jak nowe. Pomijając wgniecenie. 
Postanowiliśmy, że pójdziemy gdzieś coś zjeść. Val stwierdziła, że zna świetne miejsce, więc bez zastanowienia ruszyliśmy za nią.


Wpadłam na świetny pomysł. Wszyscy jesteśmy głodni, więc zabieram całą zgraję do tej restauracji, w której byłam dwa dni temu. Nie dosyć, że się najemy, to jeszcze odwiedzę Leonidasa, Costasa i resztę. Dwa w jednym.
Dojście zajmuje nam trochę czasu, bo nie do końca pamiętam drogę. Siadamy przy tym stoliku, co ja ostatnio. Kątem oka cały czas spoglądam za szybę i próbuję dostrzec gdzieś grupę Brazylijczyków. Nic z tego. Nigdzie ich nie ma. W końcu kelnerka przynosi to, co zamówiliśmy wcześniej. Po chwili zauważam, że dłoni trzyma koszulkę reprezentacji Hiszpanii i czarny marker.
- Podpiszecie się ? - pyta niepewnie.
- Tak, jasne. Daj koszulkę - mówi jak zwykle sympatyczny Iker. Wszyscy przekazują ją sobie z rąk do rąk. Kiedy wreszcie trafia do mnie oddaję ją dziewczynie nie podpisując się.
- Nie, ty też ! - nalega - jesteś moją idolką. Osiągnęłaś to o czym ja marzę. Teraz nareszcie zrozumiałam, że warto walczyć o szczęście - tłumaczy.
- Ojej, jesteś naprawdę bardzo miła.
Czuję, że zalewam się rumieńcem. W środku robi mi się gorąco. Spełnia się moje marzenie. Zawsze chciałam dać komuś autograf. Oddaję dziewczynie koszulkę.
- Bardzo wam dziękuję. Zwłaszcza tobie Valeria - odpowiada i odchodzi.
- Twoja pierwsza fanka. Wspaniałe uczucie - stwierdza Cesc.
- Żebyś wiedział.

-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

no to jest już druga część 26  :))
jestem w miarę zadowolona. już niedługo zacznie się coś dziać, więc musicie cierpliwie czekać. kolejny rozdział ukaże się do 22 grudnia, aczkolwiek najprawdopodobniej pojawi się wcześniej, więc zaglądajcie.
mam nadzieję, że miło będzie wam się czytało moje wypociny.  :)
dziękuję wam bardzo za ponad 10800 wejść. no to do następnego. pozdrawiam was i całuję gorąco !  ♥
mag.  ♥


piątek, 29 listopada 2013

love ? again ? oh no ! cz.1

rozdział dla Oli, bo ona tag bardzo kocha Sergio !  ♥ ♥ ♥


- Zadasz jeszcze choćby jedno, krótkie pytanie, a odechce ci się żyć.
- Dlaczego miałoby mi się odechcieć żyć ? A, miałem już nie zadawać pytań. Ale ty jesteś głupi, Sergio, głupiutki.. przestań w końcu gadać chłopie. No miałeś cicho siedzieć idioto !
- Boże.. on obraża samego siebie, nie wierze.
W końcu zapada moja upragniona cisza. Trwa ona i trwa. W końcu, po godzinie, ewentualnie po dwóch przychodzą chłopcy z odsieczą.
- Ramos ! Halooo ! - wrzeszczą jak małe dzieci - Sergio, gdzie jesteście ?
- Tutaj jesteśmy frajerzy ! - odpowiada zdenerwowany obrońca - dłużej się nie dało ?
- Wiesz przecież, że nie możemy prowadzić, bo piliśmy, więc musieliśmy iść na pieszo.
- A nie mogliście po taksówkę zadzwonić ?
- Nie mamy pieniędzy. Zostawiłem portfel w klubie - wyjaśnia Torres.
- Jezu, zamknijcie się wreszcie i otwórzcie te drzwi ! - niecierpliwię się.
- Jak ?
- Nie wiem, wyważcie, cokolwiek, bo mi się już nie chce tu siedzieć..
- Dlaczego jesteś taka niemiła ?
- Jest taka wredna dlatego, że pewnie jest głodna.. - stwierdza Iker.
- Nie rób z siebie kretyna. Jest wściekła bo ma okres - karci go dziewiątka Chelsea.
- Widzę, że znacie mnie lepiej ode mnie samej.
- Dziękujemy.
- My po prostu znamy się na kobietach.
- Jesteśmy idealnym materiałem na mężów - dodaje Nando.
- Tak.. przekaż żonie wszelkie wyrazy współczucie.
- A z jakiego powodu ?
- Ona już będzie wiedziała.
Chłopcy nadal rozmawiają o kobietach i o tym jak świetnie je znają.
- Z kobietami najgorzej się życie jak są w ciąży. Te ich zachcianki nie z tej planety. To jest istny armagedon. Zresztą, ciąża to pół biedy. Najgorzej jest jak już się dzieciak urodzi. Te nieprzespane noce, to ciągłe wycie tych bachorów.. no ale te bachory to tak naprawdę, to są całym moim światem. Nie wyobrażam sobie życia bez Nory i Leo. Gdy ich nie ma, wszystko traci sens. Teraz też czuję się taki samotny bez nich.. - tłumaczy El Nino rozpłakując się.
- I że tak cała noc ? Już chyba wolę umrzeć - mówię po czym sama zaczynam płakać.
Po dość długim czasie wszyscy zasnęliśmy, tylko jeszcze Sergio mamrotał coś pod nosem, ale nikt nie zwracał na niego uwagi. Pewnie zaczynał trzeźwieć.


# kilka godzin później #


Nagle z samego rana (wydaje mi się, że to rano) słychać donośne głosy. Chyba ludzie zaczynają zbierać się na trening.
- Ramos, Iker, Juan, Nando, pobudka ! - krzyczę.
- Co się dzieje - wstaje Sergio z wrzaskiem - i gdzie ja kurde jestem ? To nie jest mój dom.
- Brawo Sergio, to nie jest twój dom. Jesteśmy na stadionie.
- Kim ty jesteś ? I gdzie jesteś ?
- Val, w schowku.
- Kim ?
- Valeria, miałam z wami wczoraj trening.
- A.. nadal nic nie pamiętam. Tak w ogóle to dlaczego jesteś w schowku ? Nie możesz wyjść ?
- No, a myślisz, że gdybym mogła, to nadal bym tu siedziała ? Idź po kogoś, żeby otworzył te drzwi.
- Ja je otworzę. Odsuń się tylko gdzieś na bok.
- Ale po..
I nagle Ramos wlatuje z hukiem do pomieszczenia, w którym się znajduję.
- Ale jazda !
- O Boże ! - mówię wybuchając śmiechem - jesteś cudowny !
- Fuck.. znowu będę bulił za drzwi - odpowiada ze smutną miną.
- Jak to znowu ?
- Nieważne, zapomnijmy o tym - prosi słodko. Aż ciężko mu odmówić. Mimo, że jest cały w kurzu i jeszcze trochę pijany, to wygląda bardzo pięknie. Dopiero teraz zauważam, że obrońca Realu jest nieziemsko przystojny - ej, ja cię znam.. no tak.. Valeria, to ty ! Nie wierzę.. wiedziałem, że jeszcze cię kiedyś spotkam.
- Ale my się nigdy wcześniej nie spotkaliśmy.
- Nie, spotkaliśmy się ! To ja wtedy wpadłem na ciebie w nocy. W parku !
- O matko ! To naprawdę byłeś ty ? Nie wierzę.
- Uwierz, bo to ja. Pamiętasz jak ci powiedziałem "do zobaczenia"  ? Wiedziałem, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Nie mógłbym przepuścić takiej okazji.. - Mówi.
To jest jak kop w brzuch. Uderzenie. Ni stąd, ni zowąd. Jak grom z jasnego nieba. Cholera, ja się chyba znowu zakochałam.

-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

jest 26 cz.1.   :)
dlaczego podzieliłam na dwie ? chciałam was zaciekawić  :)))
tak, wiem, jestem wredna. w takim momencie. ale pocieszam was, następny już niedługo. nie wiem dokładnie kiedy więc zaglądajcie codziennie  ;>  miło, jak pojawią się jakieś komentarze  ♥  dziękuję za prawie 10500 wyświetleń. jesteście naprawdę wspaniali. najlepsi czytelnicy, jakich mogłam mieć !  ♥ kocham was bardzo mocno !  pozdrawiam gorąco :***
mag.  ♥

PS  http://ask.fm/Culesowa  <- tutaj możecie pytać o bloga, o mnie i ogólnie o wszystko !  ♥

sobota, 23 listopada 2013

fucking door



- Tak jestem zastępczynią Guardioli - odpowiadam spokojnie na niezadane jeszcze pytanie.




***



Po trzech godzinach gry jestem trochę zmęczona. Chłopcy są mną zafascynowani.
- W życiu bym nie pomyślał, że dziewczyna umie tak dobrze grać w piłkę - mówi Leonidas.
- Dzięki. Jesteście naprawdę bardzo mili - ukradkiem spoglądam na zegarek - podasz mi komórkę, Kris ?
- Tosz ! Kristosz ! - poprawia mnie z zabawnym akcentem. Wszyscy wybuchają śmiechem - ale tak, podam.
Jest już po trzeciej. Szybko zleciało. A było tak fajnie.
- Przepraszam chłopcy, ale muszę już lecieć, bo nie dosyć, że obiecałam Shakirze, że wrócę przed północą, to zaraz zrobi się jasno.
- Oj ! Szkoda.. - odpowiada przygnębiony Tomas.
- A ty jesteś z Fabregasem ? - pyta ni z gruszki, ni z pietruszki Costas.
- Nie, fuj ! Cesc to mój przyjaciel.
- A.. okej.. a wpadniesz też jutro pograć ?
- Jasne, dlaczego nie. Tylko będę trochę wcześniej, bo chłopakom zaczynają się treningi z reprezentacją i chciałabym iść na jutrzejszy i kolejny, więc będę chciała się wyspać - wyjaśniam.
- Dobra, będziemy czekać przy knajpce. Zawsze można nas tam znaleźć.
- Okej. To do zobaczenia. Pa chłopcy.
- Adios ! Hasta pronto ! - odkrzykują chórem po Hiszpańsku.
Uśmiecham się pod nosem i idę w stronę hotelu. Po kilkunastu minutach jestem na miejscu. Po cichu wchodzę do pokoju. Bogu dzięki, Shakira śpi.
- Chwała Panu ! - szepczę sięgając po piżamę. Biorę szybki prysznic i układam się na łóżku. Zasypiam w błyskawicznym tempie. Budzę się o szóstej rano i ero snu. Jestem wściekła. Chcę się wyspać, a nie mogę nawet zasnąć. Postanawiam dać sobie spokój. Wstaję do kuchni, która znajduje się w naszym apartamencie. Robię sobie czarną kawę z mlekiem, żeby w ciągu dnia aż tak bardzo nie zamulać. Po wypiciu jestem pełna energii i nabuzowana. Mam oczy a'la Ozil. Postanawiam się ubrać. Decyduję się na ten zestaw. Pod spodem mam bikini, ponieważ mam zamiar iść na plażę w celu dalszego opalania. Opuszczam hotel i po chwili jestem na miejscu. Rozkładam koc i wygodnie się na nim układam. Plaża jest praktycznie pusta. Po dwóch godzinach przewracam się na plecy. Równe 120 minut później postanawiam iść na lody. Jest już południe i zaczyna robić się naprawdę gorąco, więc marzę o tym, żeby się ochłodzić. Zamawiam cztery kulki o smakach: cynamonowym, kokosowym, kakaowym i ciasteczkowym. Dzisiaj mam wielką ochotę na słodycze i nie mam zamiaru żałować sobie przyjemności.
Już nie wracam na plażę, tylko idę do hotelu.
- Valeria, nareszcie jesteś. Wszędzie cię szukałem - oznajmia Cesc - idziesz na trening ?
- Tak. No jasne.
- No to rusz tyłek, idź się przebierz i za pięć minut widzę cię na dole.
- Jezu, jesteś gorszy niż Iker - odpowiadam kierując się do mojego pokoju. Przebieram się w to i biegnę przed hotel.
- Dwie sekundy przed czasem, masz szczęście - oznajmia.
- Co ja będę robić na tym treningu ? - pytam.
- Jak to co ? Wskoczysz w trykot reprezentacji, z moim numerem rzecz jasna i trochę z nami poćwiczysz - mówi Pique.
- Del Bosque mi pozwoli ?
- Prawa ręka Josepa Guardioli. Nie, wiesz, na pewno się nie zgodzi - stwierdza sarkastycznie Fabregas.
- Ćsi.. - stwierdzam przykładając palec do ust. Gerard i Cesc wybuchają śmiechem.




***




Ośrodek szkoleniowy robi wrażenie. Trening, jak to trening, męczący. Oczywiście tylko dla chłopców. Del Bosque nie pozwolił mi ćwiczyć, gdyż stwierdził, iż będę rozpraszać drużynę. Nie wiem czym, no ale trudno się mówi. Zajmuję miejsce przy linii bocznej i przyglądam się piłkarzom. Z czasem robi się coraz nudniej. Postanawiam jeszcze raz poprosić trenera o zgodę na grę.
- No ja tak bardzo proszę ! Mi się tak nudzi i bardzo chciałabym pograć ! Proszę ! - mówię składając ręce.
- No dobra, niech Ci będzie. Pique, do mnie ! - wrzeszczy - idź z Valerią do szatni i daj jej jakiś strój.
- Jeju, tak bardzo panu dziękuję.
- Eh.. nie ma za co. Tylko pospiesz się.
- Okej, okej. Dwie minutki i jestem z powrotem.
Trener teatralnie przewraca oczami, ale to ignoruję i idę za Pique do szatni, a właściwie to muszę biec, bo mój przyjaciel ma bardzo długie nogi, a ja najzwyczajniej w świecie nie nadążam. Po kilku minutach wracam na boisko w stroju reprezentacji Hiszpanii. Po dojściu do kompromisu, spodenki mam Fabregasa, a koszulkę Geriego. W ten sposób spełniam jego największe marzenie.




***




Trening mnie wykończył. Bosque jest bardzo wymagający. No, ale w końcu sama tego chciałam. Przebieram się w jakimś schowku, bo nie mam ochoty dzielić szatni z chłopcami. Chcę wyjść, ale mi się to nie udaje, bo.. drzwi się zatrzasnęły.. Już większego pecha mieć nie mogę. Zaczynam walić w nie pięściami i wrzeszczeć w niebo głosy, ale to na nic. Nikt nie przychodzi. No i co ja teraz zrobię ?


Właśnie kończę się przebierać.
- Ej, nie widzieliście nigdzie Valerii ? - pytam chłopaków.
- Nie.. może już wyszła ? - odpowiada stojący obok mnie Iker.
- Dobra, to.. idziemy do jakiegoś klubu czy coś ? 
- Tak, tak, tak, tak, tak ! - mówi entuzjastycznie Fernando.
- Okey.. tylko.. kto dzisiaj prowadzi ?
- Ja nie - odpowiadają wszyscy chórem. Uśmiecham się. 
- Dobra, co wy na to, żebyśmy się upili wszyscy ? Wrócimy na pieszo - proponuję. 
- Ehh.. no oki.. - zgadza się Iker.


Ja umieram. Siedzę tutaj już kilka dobrych godzin. Wszyscy już na pewno dawno wyszli. A o mnie oczywiście zapomnieli.
- Ja mam dość życia.. - osuwam się po ścianie i chowam twarz dłoniach.
Nagle słyszę jakieś rumotanie. Jakby ktoś się.. zataczał. Szybko podnoszę się z podłogi i zaczynam wołać o pomoc.
- O kurr.. albo mam zwidy, albo tu kurde ktoś jest ! - słyszę stłumiony głos.
- Nie ! Znaczy tak ! Ja tu jestem ! Ja, Valeria ! Jestem w schowku ! Otwórz drzwi !
- Valeria.. - bełkocze.
- Sergio ? To ty ?
- Tak.. znaczy.. chyba. Nie pamiętam tak jakby trochę.
- Jak to nie pamię.. o nie.. jesteś pijany ! - stwierdzam ponuro.
- Nie.. znaczy, tak trochę.
- Jezu, to najgorszy dzień w moim życiu.
- Dlaczego ?
- Naprawdę pytasz dlaczego ? Siedzę w tym schowku od samego rana, rozumiesz ? Jestem głodna, pić mi się chce.. błagam.. Sergio, otwórz te drzwi.
- Ale jak ? Tu jest potrzebny klub. A ja go nie mam.
- A nie leżą tam nigdzie żadne klucze ?
- Nie. Bosque ma klucze. Poszedłbym do hotelu po nie, ale on mnie zabije jak zobaczy mnie tak pijanego.. wiem, zadzwonię po kogoś. Co ty na Matę ? On jest mądry, na pewno coś wymyśli. Tylko zgubiłem gdzieś telefon.
- Sprawdź kieszenie - podpowiadam.
- Nie, nie jestem takim idiotą, żeby chować telefon w kieszeni. Ja mam lepsze skrytki.
Minęło już kilka minut, a Ramos nadal nie znalazł komórki.
- A mam cię !
- I gdzie był ?
- Trzymałem go w ręce. Napisałem SMS-a do Juana. Będzie za kilka minut. Zabrał ze sobą Nando i Ikera.
- O Boże.. to trochę tu jeszcze posiedzę.. - mówię sama do siebie.
- Dlaczego ?
- No bo oni też na pewno są pijani.
- A skąd ty to wiesz ? Przecież nie było cię z nami w klubie.
- Nie trudno się domyślić. Kobiecy instynkt.
- A co to jest kobiecy instynkt ?
- To jest coś takiego co mamy my, kobiety. My na przykład wiemy, że coś się wydarzyło, wydarzy lub że dzieje się w tym momencie, ale my tego nie widzimy ani o tym nie wiemy, tylko tak przypuszczamy.
- A co to znaczy przypuszczać ?
- Coś takiego.. nie wiem jak to było, ale strzelam, że mogło być tak lub inaczej.
- Dlaczego strzelasz ? Chyba nie chcesz mnie zabić ?
- Nie, no coś ty. To tylko taka przenośnia.
- A co to jest przenośnia ? Nią się coś przenosi ?
- Zadasz jeszcze choćby jedno, krótkie pytanie, a odechce ci się żyć.

-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

jest 25 już  :))
powiem tak, zadowolona jakoś specjalnie nie jestem. właściwie to tylko końcówka mi się podoba. tekst pisany pochyloną czcionką to jest coś w stylu "oczami kogoś tam". na tym blogu będzie to oczami innych bohaterów po prostu. przepraszam, że tak długo nie było nowego rozdziału, ale semestr mi się kończy teraz pierwszy i poprawy, poprawy i jeszcze raz poprawy. już mam powoli dosyć, ale daję radę. następny 8 grudnia b.r. albo wcześniej. zależy czy będę miała czas. no to do kolejnego  :**
pozdrawiam was gorąco i dziękuję za ponad 10000 wyświetleń. nawet sobie nie wyobrażacie ile to dla mnie znaczy.  :**  kocham was mocno  ♥
Mag. ♥

PS   http://ask.fm/Culesowa  <- tu możecie pytać o mnie, o bloga i ogólnie o wszystko  ♥

sobota, 2 listopada 2013

for passion

Ten rozdział dedykuję dla Zuzy, która tak często upomina się o nowe rozdziały na asku. Jesteś kochana   :**  <3




- To jak, Madridistka ?
- Cule Marcelo, Cule.
- To dlaczego chcesz mój autograf ?
- Bo jesteś świetny !
- Miło to słyszeć. Nareszcie ktoś docenił mój fenomen.
- Dobra, już sobie tak nie słódź.
- U.. zadziorna.
- Żebyś wiedział. Sam lecisz ? - Obrońca potakuje. - Jeśli chcesz pogadać, to siedzę tam. Między
Gerardem, a Cesciem.
- Między Gerardem Pique, a Cesciem Fabregasem ?! - Pyta nie dowierzając.
- Taa.. a ta obok, to Shakira. To moi przyjaciele.
- Jałć ! Masz niezłe towarzystwo. Ja siedzę pomiędzy tym śliniącym się kolesiem, a tą grubą, spoconą babą.
- Oj.. twoje towarzystwo też niczego sobie. No bo wiesz.. nie na co dzień spotykasz taką grubą babę.
- Taa.. no jasne. Dobra, ja lecę, bo zaraz się posikam.
- Eh.. no okej.. leć ! - Mówię, a Brazylijczyk jest już za drzwiami.
Chyba serio musiało mu się chcieć. Wracam na swoje miejsce, siadam wygodnie w fotelu i próbuję zrozumieć o co chodzi w kłótni dwóch Hiszpanów. Po jakiś dwóch godzinach zasypiam.





***





- Kur ! Valeria, wstawaj, bo zaraz ci przywalę ! - Drze mi się do ucha Geri.
- Jesteś pewien ? - Pytam zaspana.
- Nie, ale pliska, wstawaj, bo Cesc powiedział, że jak cię nie obudzę, to nie będzie ze mną w pokoju. No, a jak nie z nim, to z kim ja będę ? Pliis  ! - Prosi klękając na kolanach.
- No już ! Nawet w samolocie nie dadzą się człowiekowi wyspać. - Mruczę opuszczając pokład.
Po godzinie jesteśmy w hotelu. Ja i Shakira w jednym, znajdującym się 200 metrów od plaży, a Cesc i Gerard z całą reprezentacją w drugim, niedaleko naszego. Biorę się za rozpakowywanie. Idzie mi w miarę szybko. Jest po północy, jednak postanawiam wyjść na krótki spacer. Zakładam i bluzę, szorty oraz buty i wychodzę. Shakiry chwilowo nie ma w pokoju, więc udaje mi się uniknąć zbędnych pytań. Kieruję się w stronę parku. W jednej z alejek jakiś chłopak wpada na mnie. Tracąc równowagę, przewracam się.

- Ała ! Uważaj trochę ! - Mówię.
- Przepraszam. - Odpowiada podając mi dłoń. - Zamyśliłem się. Nic ci nie jest ?
- Nie szkodzi, nie. - Oznajmiam otrzepując ubranie.
- To dobrze. Ja muszę już iść. Do zobaczenia kiedyś tam !
- Może.. - Odchodzę oszołomiona.
Idąc dalej zastanawiam się, po co temu komuś były potrzebne okulary przeciwsłoneczne, skoro jest środek nocy.
- Tak w ogóle Sergio jestem ! - Krzyczy za mną nowo poznany blondyn.
- Valeria ! - Odkrzykuję najgłośniej jak potrafię, żeby Sergio usłyszał.
Potem przechadzam się po zwykłych ulicach, oglądam wystawy i próbuję zapamiętać sklepy, które warto odwiedzić w dzień. Później idę się przejść po plaży. Przypominam sobie ten wieczór z Alexisem i ten pocałunek. Sergio poznałam tak samo jak Sancheza. Wpadłam na niego. A właściwie to on na mnie. Wszystko kojarzy mi się z Alexisem. Widzę go w każdym człowieku. I tak bardzo za nim tęsknię.
- Valeria, ogarnij się ! Nie możesz tak myśleć ! To tylko kolega ! - Szepczę sama do siebie.
Mój krótki spacer okazał się trochę długim spacerem, bo do hotelu wracam dopiero po trzeciej nad ranem. Już zaczyna świtać. Biorę szybki prysznic i układam się do snu. Budzę się osiem godzin później. Znaczy.. Is mnie budzi.
- Matko, nie wiedziałam, że ludzie mogą tak długo spać.
- Oj Shak, jeszcze mało wiesz o życiu.
- Odezwała się jedenaście lat młodsza nastolatka.
- Oj tam, gdzie chłopcy ?
- Już od dawna na plaży. Przyszłam po ciebie. Nie chciałam cię wcześniej budzić, bo wiedziałam, że jesteś bardzo zmęczona podróżą. A tak w ogóle to gdzie byłaś w nocy ? - Pyta podejrzliwie.
- Na spacerze. Chciałam zwiedzić miasto. - Wyjaśniam.
- Zwiedzić miasto ? Sama ? W środku nocy ?
- Dokładnie tak jak mówisz. Przecież nikogo tu nie znam. - Postanawiam nie wspominać nic o tym blondynie z parku.
- Dobra, ja wiem swoje.
- Boże, nienawidzę dorosłych. Jesteś bardziej dociekliwa niż Iker !
- Nie wiedziałam, że znasz Casillasa..
- Mojego brata Ikera. Wszędzie blondynki.
- Szacunek dla starszych kochaniutka.
- Ależ oczywiście. - Mówię przewracając oczami. - Ja chcę na plażę ! Chcę się opalić !
- No to chodź białasie !
- To nie moja wina, że w Andorze nie ma takiego słońca jak tutaj, czy w Barcelonie.
- Nie marudź już. Ubieraj się.
Zakładam bikini, sięgam po torbę, do której pakuję telefon, książkę i portfel. Biorę okulary przeciwsłoneczne i opuszczam hotel podążając za Shakirą. Na zewnątrz jest bardzo gorąco, ale z czasem przyzwyczajam się do tej duchoty. Na plaży jest ludziów jak mrówków. W ogóle inaczej niż w nocy. Ale przynajmniej woda cieplejsza. Jedynie to mnie pociesza. Po dość długiej kąpieli udaję się na kocyk. Układam się pomiędzy Cesciem a Gerardem. Ten sam błąd co w samolocie, ale na całej plaży nie ma innego wolnego miejsca. Trudno. Zaczynam się opalać. Pożyczam, a właściwie to podkradam słuchawki Fabregasa, który poszedł do baru z Pique. Po kilku minutach zasypiam na słońcu. Budzę się może z 3 godziny później. Czuję, że wszędzie mam piasek. Nie. To ktoś ciągnie mnie po piasku. Podnoszę głowę i dostrzegam tych dwóch niedorozwojów. Fabregasa i Pique oczywiście.
Ciągną mnie do wody. Boże, jak ja ich nienawidzę.
Oni nie mogą mnie tak po prostu wrzucić do tej wody. To przereklamowane. Oni muszą być oryginalni. Dwójka Hiszpanów wpada na dużo ciekawszy pomysł. Przed samą wodą podnoszą mnie do góry. Geri chwyta mnie za ręce, a Cescy za nogi. Starają się mnie rozhuśtać. No i mniej więcej trzydzieści sekund później wpadam z piskim do oceanu. Miło, nie ? Oczywiście jest taki jakby problem mały. Nie umiem pływać. Utopić się nie utopię, ale lepiej nie ryzykować. Kiedy kilka minut później wychodzę na brzeg, chłopcy z wraz z Is zwijają się ze śmiechu po tym incydencie.
- To wcale nie jest śmieszne ! - oznajmiam zdenerwowana.
- Owszem, jest ! I to bardzo - odpowiada obrońca.
- Tak, naprawdę, bardzo ! Tylko szkoda, że nie pomyśleliście o tym, że nie umiem pływać i mogliście mnie utopić.
- Serio nie umiesz pływać ? - pyta Cesc, na co ja potakuję - jeju, Val, przepraszam ! Nie wiedziałem. Przepraszam. Już nigdy więcej.
Uśmiecham się i przyjmuję przeprosiny. Nieźle go nastraszyłam. Zaczynamy zemstę. Zajmuję miejsce na kocu i ponownie zasypiam. Do żywych wracam przed 20. Ludzi znaczenie ubyło, co mi się podoba. Zdążyłam już wyschnąć i trochę się opalić. Zaczynamy się już zwijać. Po dziesiątej jestem pod prysznicem w hotelu. Mam ogromną ochotę na lody. Postanawiam się wybrać na kolejny samotny spacer w tym stroju. Wychodzę z budynku i przechadzam się po tych pięknych uliczkach Rio w poszukiwaniu jakiejkolwiek kawiarni. Po niecałej godzinie znajduję odpowiednie miejsce. Wchodzę do środka i siadam przy jednym ze stolików przy oszklonej ścianie. Rozglądam się po knajpce i zauważam Marcelo z żoną i synkiem. Zastanawiam się czy podejść i się przywitać, ale stwierdzam, że może lepiej tego nie robić. Brazylijczyk pewnie nawet mnie nie pamięta, a ja zrobię z siebie idiotkę. Rozmyślania przerywa mi kelnerka podchodząca do mnie. Zamawiam kawę i największe lody jakie tylko mają. Młoda kobieta po krótkim czasie wraca z tacą, na której znajduje się moje marzenie. Jedząc lody przyglądam się kilku chłopcom grającym w piłkę za oknem. Znaczy, Ci chłopcy są tak  mniej więcej w moim wieku. Już po tygodniu brakuje mi piłki. Brakuje mi
tych wygłupów na treningach. Najbardziej tęsknię za tymi dniami w Andorze, kiedy po szkole szłam z Eleną i Marciem na miejskie boisko. Wtedy potrafiliśmy grać w piłkę godzinami. Oczywiście tutaj też mogę pograć, chociażby z Cesciem, Alexisem lub Gerardem, ale to nie to samo. Od wyjazdu często rozmawiam z nimi przez telefon. "Tęsknię" to słowo, które powtarzamy najczęściej. Ikera oczywiście też mi brakuje, ale bez niego da się wytrzymać. Wyrodna ze mnie siostra. Ani się obejrzałam, a lodów już nie ma. Załamana zabieram się za kawę. Piję szybko, ponieważ robi się już ciemno, a nie chcę znowu wracać do hotelu nad ranem. Wołam kelnerkę w celu uregulowania rachunku. Płacę, dziękuję i wychodzę. Chłopaki nadal grają. Jeden z nich, brunet z wielkim afro, przypominający Marcelo, około 16 lat podchodzi do mnie.
- Mi się wydaje, czy ty jesteś tą nową zastępczynią Guardioli ?
- Nie wydaje Ci się, to ja - odpowiadam z szerokim uśmiechem na ustach. Ludzie rozpoznają mnie na ulicy. To wspaniałe uczucie.
- Co ty tutaj robisz ? - zadaje kolejne pytanie.
- Jestem w Rio na wakacjach służbowych. Przyleciałam tutaj na Puchar Konfederacji. Muszę zrobić reportaż o tym wydarzeniu sportowym - wyjaśniam - z Cesciem, Gerardem i Shakirą - dodaję.
- Fabregasem i Pique ?
- Owszem. A tak swoją drogą, to mogę z Wami pograć ? - pytam niepewnie.
- Ty ? Dziewczyna ? Chcesz grać w piłkę ? Dobrowolnie ?
- Tak. Kocham piłkę. To właśnie dlatego jestem w sztabie Barcy. Nie dla pieniędzy, dla pasji.
- W tych czasach to rzadkość - stwierdza - ale jasne. Chodźmy pograć. Tak w ogóle to jestem Kristosz.
- Miło mi, Valeria.
- Wiem. Więc, Val, poznaj moich kumpli. To Leonidas, Costas, Tomas, Fabio i Andres. Chłopcy, to jest Valeria.
Leonidas otwiera buzię ze zdziwienia.
- Tak jestem zastępczynią Guardioli. - Odpowiadam spokojnie na niezadane jeszcze pytanie.

-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

Uff.. jest 24.  :))
Przepraszam, że tak długo musieliście na niego czekać, ale po prostu teraz cały czas mam jakieś testy, kartkówki i nawet nie mam kiedy usiąść przy komputerze i po prostu go napisać  :(((
Kolejny rozdział pojawi się 17.11.13r. (ewentualnie wcześniej  ^^ )  warunek  ->  6 komentarzy.
A tak w ogóle to wszystkiego najlepszego Thiago !  ♥ ♥ ♥  ten roczek tak bardzo szybko minął  ♥
No to do następnego !  ♥
Pozdrawiam,
Mag.  ♥

PS  http://ask.fm/Culesowa  <- Tu możecie pytać o bloga, o mnie i ogólnie o wszystko  ♥

niedziela, 29 września 2013

Madridistas ?


                  Música



- Okeej.. - Odpowiada zdziwiony Chilijczyk.
Leżę na tym durnym łóżku kolejne dwie godziny. Jest już po osiemnastej, a kiszki mi marsza grają, ale w życiu nie poproszę Alexisa żeby zrobił mi coś do jedzenia. Nie chcę też niczego zamawiać, bo boję się, że zjem coś, czego nie powinnam, a już i tak co pięć minut latam do łazienki po tych tabletkach.
- Ja idę do apteki, żeby wykupić te lekarstwa, które przepisał lekarz. - Informuje mnie Sanchez.
- Okej. - Odpowiadam spokojnie. - Kup jeszcze coś na gardło. - Dodaję.
- Dobrze. Wracam za pół godziny.
Uśmiechamy się do siebie po czym Alexis idzie na dół, a potem słyszę tylko, jak odpala samochód i odjeżdża. Wyskakuję z łóżka i biegnę do kuchni. Robię sobie kilka kanapek, wlewam sok pomarańczowy do szklanki i zajadam się, jakby to był mój ostatni posiłek w życiu. Zresztą, jak Alexis posiedzi jeszcze u mnie kilka dni, to to jest mój ostatni posiłek w życiu.
Najedzona wracam do swojej sypialni. Chowam się w mięciutkiej pościeli i czekam na Mięśniaka, który przyjeżdża dość szybko. Podaje mi lekarstwa i włącza telewizor. Oglądamy powtórkę meczu z Malagą.
- Wow.. Nawet nie wiedziałem, że ten gol był taki efektowny. - Zauważa. - Mam to po Leo.
- Skromność też masz po Leo ?
- Nie. Ja jestem skromniejszy.
- Uhm. Łudź się. Podziwiam Leo. Pamiętam jak był czternastoletnim chłopcem i zapytano go, co chciałby osiągnąć w przyszłości. Odpowiedział, że to prawdopodobnie niemożliwe, ale że chciałby dostać Złotą Piłkę. No i dostał. Cztery. I niech ktoś mi teraz powie, że marzenia się nie spełniają. Wystarczy chcieć.
- Ja też chciałbym kiedyś dostać Złotą Piłkę. - Mówi, a ja wybucham śmiechem.
- Dorypałeś jak dzik w sosnę.. w lesie liściastym. - Stwierdzam śmiejąc się jeszcze bardziej. - Sikam..
- Ej, to wcale nie było miłe.
- No już, już. Nie mazgaj się.
- Sama przed chwilą powiedziałaś, że marzenia się spełniają. Wystarczy chcieć.
- No tak, ale nie przesadzajmy. Aczkolwiek, jakbyś strzelił tak ze czterdzieści goli w sezonie, nie psuł akcji, zaliczył ze dwadzieścia asyst, a Chile wygrałoby Mundial, w którym chyba nawet udziału nie weźmie, no ale mniejsza z tym, no i jakby była w tym twoja zasługa, to pewnie byś ją dostał.
- Dobra, to ja już sobie odpuszczam tą Złotą Piłkę.
- Tak też myślałam.






***






Od dwóch dni siedzę z Alexisem w salonie oglądając filmy. Ruszamy się tylko za potrzebą fizjologiczną lub żeby odebrać jedzenie, które zamówiliśmy. Zdążyliśmy już obejrzeć trzynaście horrorów, na których robiłam po prostu w gacie i cztery komedie romantyczne, na których płakałam jak bóbr i Kac Vegas cz.1 i 3, na
których sikałam ze śmiechu. Powoli zaczynają boleć mnie oczy, a poza tym Cesc w ogóle się nie odzywa. Nie pisze, nie dzwoni, a ja nie mam pojęcia co może się z nim dziać.





***





Alexis kilka godzin temu pojechał do siebie, bo mi już zaczynało brakować męskich ubrań, a poza tym, to już zaczynał mnie denerwować. Lubię go i w ogóle, ale on jest strasznie nadopiekuńczy, a ja tego nie lubię. Może dlatego że od kilku lat nie miał się kto o mnie, aż tak bardzo martwić.
Po Cescu ślad zaginął. Nadal nie dzwoni, nie pisze. Już sama nie wiem co mm o tym myśleć. Nagle słyszę natarczywe pukanie do drzwi. Niechętnie podnoszę się z kanapy i myślę, kto to może być, idąc w stronę wejścia. Otwieram. Widzę Cesca. Dosłownie rzucam się na niego.
- Cescy, idioto ! Gdzie ty się podziewałeś ? Dlaczego nie odbierałeś telefonów ?! Wiesz, jak się o ciebie

martwiłam, kretynie ?!
- Naprawdę ? Przepraszam Valeria. Nie wiedziałem. Byłem z Evą.
- Co ?
- No byłem z Evą. Ona jest naprawdę świetną dziewczyną. Miła, towarzyska, inteligentna i w ogóle. Musisz ją koniecznie poznać.
- Tak ? To fajnie. Z chęcią ją poznam. - Odpowiadam z udawanym entuzjazmem.
- No, ale może porozmawiajmy o tobie. Alexis mówił, że chorowałaś.
- Tak, trochę. - Wyjaśniam mu wszystko.
- Mam wyrzuty sumienia. - Mówi Hiszpan.
- Dlaczego ?
- No bo jestem twoim przyjacielem i powinienem być przy tobie w takich chwilach, a ja cię olałem. Czuję się fatalnie. No i jeszcze na dodatek zostawiłem cię pod opieką Alexisa. On ledwo co herbatę umie zrobić. Dziwię się, że ty w ogóle jeszcze żyjesz.
- Podkradałam jedzenie z lodówki po cichaczu.
- Serio ?
- No, przecież musiałam sobie jakoś radzić, nie ?
- No tak. A tak w ogóle to mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia. Za trzy dni zaczyna się zgrupowanie reprezentacji Hiszpanii przed Pucharem Konfederacji w Brazylii. Chciałabyś ze mną jechać ?
- Ja ?!
- Tak, ty !
- A Eva jedzie ?
- Nie, wiesz, chciałbym spędzić ten czas z tobą i chłopakami. No wiesz, tak po przyjacielsku. Poznałabyś całą drużynę, trenera..
- Boże, Cesc ! Oczywiście, że jadę ! Już się nie mogę doczekać ! Boże, poznam del Bosque ! I Casillasa ! I Nando ! Ja piernicze !
- Zgaś swój entuzjazm. Wyjeżdżamy za czternaście, nie, sorry, już trzynaście godzin, więc musisz ruszyć tyłek i się szybko spakować.
- Chyba sobie trochę przygrzałeś.
- Nie, serio musisz się pospieszyć. Ja też nie jestem spakowany, więc się nie przejmuj. Teraz jadę do siebie, a ty wiesz co masz robić. Wpadnę do Ciebie, jak wszystko ogarnę. - Informuje mnie.
- Dobra. To.. do zobaczenia.
- Pa ! - Mówi całując mnie w policzek, a potem już słyszę tylko zamykające się drzwi.
No i znowu sama. Biegnę na górę, wyciągam walizki i zaczynam zabawę. Robię to, co kilka tygodni temu z Eleną. Muzyka i do przodu. Po kilku godzinach jestem gotowa do drogi, ale jeszcze nie czas, więc chcę się przespać, jednak wcześniej postanawiam jeszcze coś zjeść. Nie mam pomysłu an nic oryginalnego więc robię sobie tosty z szynką i serem. Potem udaję się na górę i opadam na łóżko. Po chwili zasypiam.





***





- Valeria, kurde no ! Wstawaj, bo jak nie, to cię zaraz kurde wyniosę, no ! - Wrzeszczy Cesc do mojego ucha.
- No już wstaję. Nie pali się przecież !
- Nie, ale zaraz może !
- Wiesz, że długo śpię. Która jest godzina ?
- Po szóstej.
- Ja pier.. Chyba ci się coś poprzestawiało.
- Nie, serio, Val wstawaj, bo za godzinę mamy samolot.
- Fuck..
Zeskakuję z łóżka i sięgam po ubrania, które naszykowałam sobie poprzedniego dnia i idę do łazienki, żeby się odświeżyć.





***





Jesteśmy już na lotnisku, po odprawie. Wsiadamy do samolotu. Siadam pomiędzy Cesciem, a Gerardem, który leci z nami wraz ze swoją partnerką. Minęło może pół godziny, a ja już żałuję, że nie zajęłam miejsca obok Shakiry.
Pique i Fabregas, jak to dobrzy przyjaciele, już zaczęli się kłócić o to, kto ma fajniejszą bluzkę. Problem w tym, że obydwoje mają takie same. Rzucam Is pytające spojrzenie. Kolumbijka kładzie wskazujący palec na swoich wargach w celu uciszenia mnie. Po chwili wysyła mi sms-a o takiej treści :
' Oni będą się tak kłócić przez cały lot i nie radziłabym Ci przeszkadzać, bo oberwiesz. Więc usiądź wygodnie, słuchawki w uszy, dobra książka i do przodu.'
A moja odpowiedź jest taka :
' Idę się pociąć mydłem w płynie. Zapomniałam słuchawek z domu ! '

Po chwili dostaję krótką wiadomość.
' Powodzenia Val. '
' Ta.. będzie bardzo ciekawie. ' - stwierdzam.
Wstaję z fotela i idę do łazienki. Mam zamiar przeczekać tu cały lot. Jednak po 15  minutach ktoś puka do drzwi. Czyli jednak inni też chcą korzystać z toalety, więc wychodzę. Przez przypadek wpadam na dość niskiego mężczyznę o bujnej czuprynie. Unoszę wzrok i widzę Marcelo. Piłkarza Realu, Marcelo.
- Ojej, przepraszam ! - Mówię próbując zachować spokój.
- Spokojna twoja rozczochrana ! - Odpowiada uradowany Brazylijczyk. Elena go uwielbia.
- Nie wiem czy wypada, ale mogę prosić o autograf ? - Pytam.
- Jasne ! Masz jakąś kartkę ?
- Niestety nie.
- A to nic się nie stało. Ja mam ! - Oznajmia. Zastanawiam się po co się pytał, skoro ma, ale mniejsza z tym. - To jak, Madridistka ?

-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

No to jest 23  ^^
Mam nadzieję, że miło wam się będzie czytało moje wypociny  ;>
Jestem w miarę zadowolona  ; )
Dziękuję za te wszystkie pozytywne komentarze. One naprawdę podnoszą mnie na duchu  <3
Kolejny rozdział pojawi się w niedzielę (06.10.2013) warunek  ->  5 komentarzy  ^^
No to do następnego !  ♥
Pozdrawiam,
Mag.  ♥


http://ask.fm/Culesowa  <--  tu możecie pytać o bloga, o mnie i ogólnie o wszystko  ♥

niedziela, 15 września 2013

I don't trust doctors, because they don't saved my parents



- W szafce po prawej w tej łazience w moim pokoju. Tylko nie zwracaj uwagi na bałagan.
- Okej.
Leżę spokojnie, a Sanchez po chwili wraca.
- To ma być bałagan ? Ty nam do pięt nie dorastasz ! Widziałaś co u nas w szatni jest.
- Widziałam i boję się o was i żeby nie wiem co się działo, nie chcę zamieszkać z żadnym z was, choćby miało od tego zależeć całe moje życie.
- Wow. Urzekła mnie twoja historia. Wyłączyłem się w połowie. - Oznajmia.
- Wredny jesteś, wiesz ?
- Jestem tego w pełni świadomy. Teraz wiesz jak to jest, kiedy ktoś traktuje Cię jak idiotę.
- Ja nie traktuję cię jak idiotę. Co najwyżej kretyna, ale nie idiotę.
- Znowu zaczynasz ? - Mówi uśmiechając się/
- Oj no, sory ! Ale ja inaczej nie umiem. Muszę wkurzać ludzi. To moje hobby. A, że ty miałeś pecha i wylądowałeś w moim domu, a co najgorsze w moim łóżku, no to nie moja wina.
- Po pierwsze też mogę zacząć cię denerwować, a tego byśmy nie chcieli, a po drugie to y mi się wpakowałaś do łóżka, a nie ja tobie.
- Czepiasz się szczegółów.
- Nieprawda !
- Prawda !
- Jesteś pewna ? - Pyta po czym zaczyna mnie łaskotać.
- Dobra, nie jestem tego taka pewna. Wydaje mi się, że jednak ty masz racje z tym łóżkiem. Ej no ! Przestań już, bo zaraz popłaczę się ze śmiechu.
- Płacz Maleństwo, płacz. - Odpowiada po czym wybucha śmiechem.
- Kocham cię, wiesz ? - Pytam.
- Naprawdę ?
- Tak, ale wiesz.. tak jak przyjaciela. Tak jak Cesca. - Wyjaśniam.
- A myślałam, że może jednak się do mnie przekonałaś.
- To jeszcze za wcześnie.
- Jak uważasz..
- To.. dasz mi te lekarstwa ?
- Y.. tak, jasne. Moment.. - Mówi i zaczyna szukać czegoś, co mogłoby mi pomóc. - Mam ! To powinno zadziałać.

~.~Pół godziny później~.~

- I co ?
- Nic, to w ogóle nie działam. Powinnam się czuć lepiej, a czuję się jeszcze gorzej.
- Zaraz wracam. - Oznajmia Sanchez i wychodzi na korytarz. Wraca dość szybko.
- Po co wyszedłeś ?
- Musiałem gdzieś zadzwonić.
Zaczynamy rozmawiać o następnym sezonie.
- Macie świetne stroje. - Stwierdzam.
- Tak, wiem. Mi też się podobają.
- Cieszysz się, że Neymar będzie grał w Barcelonie ?
- No jasne, że tak ! Tylko boję się, że teraz już w ogóle nie będę grał. No, bo wiesz.. Messi, Neymar i pewnie David, Pedro lub Crisitan.. a może nawet i Cesc. Dla mnie już nie będzie miejsca.
- Naprawdę tak uważasz ?
- Tak.
- Otóż nie ! Jesteś naprawdę dobrym piłkarzem i uważam, że w następnym sezonie będziesz występować dużo częściej niż w tym. Przecież David i Cristian myślą o odejściu, a Pedro nie jest u szczytu swojej kariery. A Cesc jest pomocnikiem. Napastnikiem staje się tylko wtedy, gdy nie ma Leo. A wiesz, że Leo chce grać w każdym meczu, więc uważam, iż nie masz się o co martwić.
- Skoro ty tak myślisz, to na pewno tak jest.
- Oczywiście, że tak jest. Wiesz.. po prostu masz gorsze dni.
- Co chcesz przez to powiedzieć ?
- Że jeszcze jakieś dwa miesiące temu, kiedy oglądałam mecze przed telewizorem, a nie siedząc obok trenera, kiedy wychodziłeś na murawę reagowałam mniej więcej w ten sposób: " Nie daj Boże, Alexis wchodzi. Boże, proszę, niech on tylko żadnej akcji nie zepsuje, bo własnoręcznie go dorwę i uduszę. Boże, miej go w swojej opiece."
- Osz ty ! Wiem, że to nie jest mój najlepszy sezon w karierze, no ale nie przesadzajmy.
- Ja wcale nie przesadzam.. - Odpowiadam z poważną miną.
- Serio grałem aż tak źle ?
- Tak. I to bardzo źle. zwłaszcza na początku sezonu.
- Ale teraz gram lepiej ?
- Tak, tak. Grasz lepiej ! - Pocieszam go. - Gdzie dzwoniłeś ? - Zmieniam temat, żeby go jeszcze bardziej nie dołować.
- Do lekarza.
- Po co ?
- Bo jesteś chora, a lekarstwa nie działają.
- Alexis, brzuch mnie boli..
- Może zjadłaś coś, co ci zaszkodziło ?
- Nic dzisiaj nie jadłam.
- No to może najzwyczajniej w świecie jesteś głodna ?
- Nie.. to nie to. Muszę do łazienki ! - Informuję go wybiegając z pokoju. Spędzam tam około 20 minut, jak mniemam.
- Daj mi opakowanie tych tabletek, które mi kazałeś połknąć.
Alexis podaje mi opakowanie. Wyjmuję ulotkę i uważnie ją czytam.
- Boże, idioto ! To jest środek na przeczyszczenie. - Oznajmiam wściekła.
- Teraz przynajmniej wiemy dlaczego nie zadziałało.
- Oj, zadziałało. I to ze znakomitym efektem ! Tylko trochę nie w tą stronę poszło, ale mniejsza z tym, nie ?
- Val, ja cię serio przepraszam.
- Masz pecha w życiu chłopie.
- Wiem.. mama mi to cały czas powtarza.
- Twoja mama musi być bardzo mądrą kobietą.
- Ej, to nie fair, bo ja nie mam nic na ciebie ! Ty jesteś idealna !
- Takie życie. Jak to mówią.. raz na wozie, raz w radiowozie. - Odpowiadam po czym parskam śmiechem.
- Chciałbym poznać twoich rodziców. Muszą być bardzo fajni. Taką córkę mieć, pozazdrościć.
- Tak.. byli bardzo fajni.
- Jak to byli ?
- Nie żyją.. - W momencie wypowiedzenia tych słów uderza mnie fala wspomnień. Ten pechowy wieczór. Dlaczego akurat ta ciężarówka musiała w nas wjechać ? Dlaczego ten kierowca akurat w tamtym momencie stracił panowanie nad autem ? Dlaczego akurat ja przeżyłam, a oni musieli umrzeć ? Przecież mogło być odwrotnie. Jest tyle pytań, na które być może nigdy nie znajdę odpowiedzi.
- Przepraszam.. nie chciałem.. nie wiedziałem.
- Nie szkodzi. Wiesz, nie lubię o tym wspominać, dlatego nic ci nie powiedziałam.
- Rozumiem, to naturalne. A kto się tobą opiekował po ich śmierci ?
- Mój brat, Iker.
- Casillas to twój brat ? Nie wyglądasz jak jego siostra..
- Może dlatego, że nie jestem jego siostrą ? Myślisz, że na całym świecie jest tylko jeden Iker ?
- No nie, ale wiesz.. dobrze, że nie jesteś jego siostrą, wtedy pewnie byłabyś Madridistką.
- Nie, nigdy ! - Zaprzeczam szybko. - Moje serce zawsze będzie należeć do Barcy. A i taki
PS..  Iker nie ma siostry. On ma brata.. - Dodaję.
- Gadasz ? Nie, jestem pewien, że on ma siostrę. W dodatku młodszą. Ma na imię Carlotta !
- Kretynie, chyba Ci się fakty pomieszały. Iker ma brata, a Cesc ma młodszą siostrę Carlottę.
- A no może i tak. Pomyliło mi się..
- Zauważyłam. Blondyn. - Podsumowuję.
- A chciałabyś poznać Ikera ?
- Przecie go znam. To mój brat. Znaczy.. nie..
- I kto tu jest blondynem ?
- Nadal ty ! I owszem. Chciałabym go poznać. A dlaczego pytasz ?
- Moglibyśmy kiedyś zorganizować jakieś fajne przyjęcie i zaprosić ich wszystkich.
- Nie mam nic przeciwko. - Naszą rozmowę przerywa dzwonek do drzwi. Alexis bez słowa zbiega na dół i zaprasza gościa do środka. Po chwili wraca z mężczyzną po 40-stce u boku.
- Oto ona ! - Mówi wskazując na mnie. - Wydaje mi się, że trochę się przeziębiła.
Doktor uśmiecha się przyjaźnie. Próbuję odwzajemnić uśmiech, ale wychodzi z tego tylko grymas.
Nie ufam lekarzom, po tym jak nie uratowali moich rodziców.






***






- No to wszystko jasne. Masz chore oskrzela, a jeśli będziesz wychodzić z tego łóżka, to może się to przeobrazić w zapalenie płuc. Na szczęście koniec sezonu, więc żadnych meczów. Już dałem Alexisowi listę leków, które ma kupić. I na przyszłość.. nigdy nie bierz żadnych tabletek od niego, bo on nie czyta ulotek, tylko patrzy na opakowanie. Właśnie dlatego dostałaś środek na przeczyszczenie.
- Okey, dziękuję panu bardzo. Na pewno zastosuję się do pańskich poleceń. Do widzenia.
- Do widzenia.
Sanchez odprowadza lekarza do drzwi i wraca do mnie.
- Zabiję cię ! - Mówię wybuchając śmiechem .
- Tak, tak. Jasne. Wiesz, że jest już po 16 ?
- Serio ? Patrz, a ja bez śniadanka.. Zaraz nie wytrzymam z głodu.
-Zrobię ci coś do jedzenia.
- Nie. No bo po co się będziesz męczył ? - Pytam zakłopotana.
- No, ale przecież powiedziałaś, że zaraz z głodu nie wytrzymasz.
- Co ? Ja ? Gdzie ? Kiedy ? Nie pamiętam. Wytrzymam, wytrzymam. Nie martw się. Nie jestem głodna. Dam sobie radę. - Kontynuuję z coraz większym zakłopotaniem.
Wzdrygam się na samą myśl o tym, że on mógłby dotknąć moich garnków. Przecież on by mi kuchnie w powietrze wysadził, a na to nie pozwolę.
- Okeej.. - Odpowiada zdziwiony Chilijczyk.

-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

Jezu, jestem na siebie tak wściekła, że musieliście tak długo czekać na ten rozdział. Naprawdę bardzo was przepraszam ! Ale wiecie.. szkoła. Ja jeszcze jestem w nowej i trochę ciężko było. Teraz już raczej wszystkie rozdziały będą się pojawiały regularnie.
Kolejny w niedzielę (22,09.2013)  warunek to 5 komentarzy  ^^
No to do następnego !  ♥
Pozdrawiam,
Mag.  ♥

PS  http://ask.fm/Culesowa <- tu możecie pytać o mnie, o bloga i ogólnie o wszystko   ♥

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

memorable night

Ten rozdział będzie przełomowy.  Miłego czytania !  ♥






- Mrr.. co to za laska ? - Pyta mnie Cesc szepcząc. O kurde !
- Laska ? Ona mi bardziej wygląda na jedną z tych kobiet do towarzystwa.
- Jak możesz oceniać ludzi po wyglądzie ? Ona po prostu ma taki styl. A poza tym jest śliczna !
- Ty.. ona.. ona.. wpadła ci w oko ?!
- No, jest cudowna !
- Ja... - Nie. Nie mogę mu tego powiedzieć.. - Zagadaj.. - Proponuję zrezygnowana.
Cesc rusza w jej stronę, jednak ja w porę łapę go za nadgarstek.
- Nie teraz ! Poczekaj jak wyjdzie. Nie wypada tak przy Jordim.
- Ta.. masz racje.. dzięki za radę !
Uśmiecham się, podchodzę do Alexisa i wtulam się w niego. Chilijczyk wydaje się zdziwiony, ale nie protestuje.
- Boże, co ja najlepszego zrobiłam ?! - Pytam samą siebie, po czym wybucham płaczem.
Sanchez szybko wyprowadza mnie na boisko. Siadamy w bramce. Piłkarz nie zadaje pytań co w tym przypadku jest bardzo dobrym zachowaniem z jego strony, bo inaczej mógłby oberwać. Jednak w końcu ryzykuje i przerywa ciszę.
- Valeria, powiedz mi o co chodzi. - Prosi napastnik.
- No bo ta dziewczyna, która tam przyszła.. ja ją znam.. ona.. - Zaczynam po czym ponownie zalewam się łzami.






***






Wydusiłam to z siebie. Opowiedziałam mu wszystko o Evie. Wszystko. Całą historię. Łącznie z tym, co czeka Cesca.
- Jestem idiotką. - Podsumowuję.
- Nie, Valeria, nawet tak nie mów. Po prostu pomogłaś mu, bo jesteś dobrym człowiekiem. Chcesz, żeby był szczęśliwy i tyle.
- No, ale ona go zrani.
- Skąd wiesz ? A może się zmieniła od tamtego czasu. Może już ma uczucia i wie co to znaczy kochać.
- Naprawdę w to wierzysz ?
- No jasne ! Nigdy nie można tracić wiary w lepsze jutro. I jestem pewien, że jutro będzie lepiej.
- Pojedziesz dzisiaj ze mną do domu ? - Pytam zmieniając temat.
- Tak. Jasne. A dlaczego ja, a nie Cesc ?
- Będzie mnie strasznie kusiło, żeby mu wszystko powiedzieć, a nie chcę mu zniszczyć życia. No i tak
w ogóle nie mam ochoty wysłuchiwać jak zachwyca się Evą.
- Okey. Wiem o co chodzi. Ale nie rozumiem jednego.
- Czego ?
- Dlaczego po prostu nie powiesz mu jaka ona jest. W ten sposób Cesc uniknąłby rozczarowania.
- No, ale może jest tak jak mówisz.. może ona się zmieniła od tamtego czasu.. może jest już normalna, miła.. - Wzdrygam się na samą myśl o tym.
- A jeśli nie jest ? Chcesz, żeby Cesc popełnił ten sam błąd, co Twój przyjaciel ?
- Nie, nie chcę tego, ale nie mogę zmarnować jego okazji na szczęście.
- Dobrze. Rób jak chcesz. Tylko pamiętaj, że zawsze jestem przy Tobie i służę pomocą.
- Dziękuję. - Odpowiadam przytulając go.
- Chodź już, jedziemy do domu. Jestem strasznie zmęczony, a co gorsze, głodny.
- Ta.. też to mam !
Kilka minut później parkujemy na podjeździe. Po drodze rozmawialiśmy o jedzeniu.
- To co jemy ? - Pytam zniecierpliwiony Chilijczyk wchodząc za mną do domu.
- Nie chce mi się niczego gotować, a Ciebie o to nie poproszę, bo chcę jeszcze trochę pożyć, więc proponuję pizzę. Co ty na to ?
- Nie podoba mi się ten wątek o mnie, ale z chęcią zjem dobrą pizzę. Ty idź do salonu, ja za chwilę przyjdę. Bo nie umiem przy kimś zamawiać jedzenia. Zawsze się śmieję.
- Okey ! - Odpowiadam śmiejąc się.







***






- Mniam, to jest pyszne ! - Mówię.
- Wiem.
- Zostaniesz na noc ? - Pytam znienacka. Alexis krztusi się pieczarką.
- Co ?
- Przepraszam. Trochę się zapędziłam.
- Nie. Z chęcią dotrzymam Ci towarzystwa.

- Dziękuję.
- Nie ma za co Maleństwo.
Uśmiecham się.
Po kolacji idziemy z Alexisem na spacer po plaży. Fale, zachód słońca. Scena niczym z jakiegoś romantycznego filmu. W pewnym momencie zatrzymujemy się. Sanchez przyciąga mnie do siebie. Delikatnie muska moje wargi, jednak ja się odsuwam.
- Przepraszam.. nie powinienem. - Tłumaczy się zakłopotany.
- Nie masz za co. Każdemu się może zdążyć. A tobie w szczególności. - Odpowiadam z ledwo zauważalnym uśmiechem na ustach.
- Czyli nie jesteś na mnie zła ?
- Oczywiście, że nie. Na Ciebie nie umiem się złościć.
- Co mam przez to rozumieć ?
- Że wypiłam za dużo wina.
- Czyli jednak nie zakochałaś się we mnie.. - Mówi zrezygnowany.
- Jeszcze nie. - Odpowiadam patrząc przed siebie w miejsce, w którym kilka minut temu zniknęło słońce. - Ale jeśli się postarasz, to kto wie.. - Na mojej twarzy pojawia się jeszcze większy uśmiech.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że dajesz mi nadzieję ?
- Nie. Ja nie daję Ci nadziei, bo to matka głupich. Daję Ci wiarę, bo ona czyni cuda. A Tobie taki cud by się przydał. - Stwierdzam.
- Wiesz, że teraz jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
- Dlaczego ?
- Bo mam Ciebie !
- Nie wierzę.
- Mam Ci to udowodnić ? - Potakuję. - Dobrze, więc.. - Chrząka. - Ludzie jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, bo mam przy sobie najpiękniejszą, najwspanialszą i najlepiej grającą w piłkę dziewczynę, w której zakochałem się po uszy ! - Wrzeszczy. - Kocham Cię Valeria ! - Kontynuuje.
- Wariat ! - Podsumowuję.
- Teraz mi wierzysz ?
- A mam inny wybór ?
- No cóż.. nie !
- Zimno mi..
- Wiesz.. mógłbym zrobić tak jak w tych romantycznych filmach, ale mam tylko ten T-shirt, a poza tym, mi też jest zimno.
- Wracamy do domu ?
- Nie mam nic przeciwko.






***






- Idź na górę i poszukaj w garderobie jakiś koców, a ja zrobię kakao. - Oznajmiam.
- Się robi.
Po chwili Chilijczyk wkracza do kuchni ze stosem koców.
- Boże, co za kretyn.
- Dlaczego kretyn  ?
- Koc, ewentualnie dwa, ale nie cztery !
- Oj tam, oj tam. Przynajmniej nie zmarzniemy !
- No tam na pewno nie grozi. Chodź.
Siadamy na kanapie. Przykrywamy się kocami. Ja dwoma, a Alexis jednym. Tym ostatnim, największym, owijamy sobie stopy.
- Mam do Ciebie pytanie. - Zaczynam.
- Wal śmiało !
- Powiedz mi, jak Ty możesz kochać taką idiotkę jak ja ? Mam czerwono-granatowe włosy, jednocyfrowe IQ..
- Czerwono-granatowe włosy są cool i do twarzy Ci w nich. A IQ masz większe od wszystkich piłkarzy Barcy razem wziętych. Jesteś miła, pocieszysz, pomożesz, można Ci zaufać, dałaś mi drugą szansę, choć w ogóle na nią nie zasługiwałem, bo zachowywałem się jak rozpieszczony dzieciak. Jesteś moim ideałem. - Wyjaśnia.
- Przepraszam.
- Za co ?
- Za to, że nie mogę dać Ci tego, co Ty dajesz mi..
- Czyli czego ?
- Miłości.
- Dajesz mi coś więcej. Chęć do życia. Wierzę, że może już niedługo będziemy razem, że mnie pokochasz. Nie lubię wstawać wcześnie, ale kiedy uświadomię sobie, że zobaczę Cię na treningu, od razu mam ochotę pożegnać się z łóżkiem. - Uśmiecham się.
- Alexis..
- Tak ?
- Chodź spać.
- Dobrze.
Zwijamy koce i udajemy się na górę. Sanchez staje przed drzwiami sypialni dla gości.
- Dobranoc Mięśniaku !
- Dobranoc Maleństwo !
Przebieram się w piżamę i układam do snu. Bogu dzięki, szybko zasypiam. Jak każdego dnia budzą mnie promienie słońca. Spoglądam na zegarek i stwierdzam, że jestem idiotką. Obudziłam się tak wcześnie, a dzisiaj nie ma treningu, co jest najlepszym, co mnie mogło spotkać. Nie mam ochoty wysłuchiwać wrażeń Cesca z randki z Evą, bo jestem pewna, że ta lalunia mu uległa, więc postanawiam sobie jeszcze trochę pospać. Budzę się około 13. Idę do pokoju obok. Alexis śpi jak zabity. Wbijam na jego łóżko i wpadam pod kołdrę. Mimo tych 30 stopni w cieniu, jest mi naprawdę zimno. Chyba na serio się przeziębiłam. Kilka minut później Sanchez stula się we mnie, jak w jakiegoś wielkiego, pluszowego misia.






***






- Ey ! Ciebie tu nie było jak się kładłem spać ! - Zauważa Chilijczyk.
- Brawo ! Jesteś bardzo spostrzegawczy ! - Mówię sarkastycznie.
- Co Ci się znowu stało ?
- Nic.
- Wczoraj byłaś miła, a dzisiaj jesteś już inna. Taka jak kiedyś.
- Przepraszam.
- Nie szkodzi. Co robimy ?
- Ja chcę spać. I skołuj te koce co wczoraj, bo mi zimno jest strasznie. - Mięśniak przykłada dłoń do mojego czoła.
- Masz gorączkę. Gdzie trzymasz jakieś leki ? - Pyta.
- W szafce po prawej w tej łazience w moim pokoju. Tylko nie zwracaj uwagi na bałagan.



-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

No to jest 21.  ^^
Szkoda mi, że tak późno dodałam. Trochę mi przykro, że tak długo musiałam czekać na te 5 komentarzy, no ale  :c
Kolejny rozdział w niedzielę (18 sierpnia). Warunek  ->  4 komentarze  ; )
Mam nadzieję, że miło Wam się będzie czytało moje wypociny.  >.<
No to do następnego !  ♥
Pozdrawiam,
Mag. ♥


PS http://ask.fm/Culesowa  <-  Tu możecie pytać o bloga, o mnie i ogólnie o wszystko ! ♥