
Przygląda mu się natarczywie nie zdając sobie z tego sprawy. Uśmiecha się. To uśmiech marzycielki. Dziewczyny, która potrzebuje miłości, ale boi się jej bardziej, niż tych ogromnych pająków znajdujących się w pokoju jej brata. To przykre, jednak nadzwyczaj prawdziwe.
- Jestem brudny czy coś ? - pyta nagle Sergio przykładając dłoń do twarzy w celu sprawdzenia czy nie ubrudził się wyważając drzwi. Zwraca się do Valerii. Dziewczyna robi się czerwona. Czyli jednak zauważył, że się na niego patrzyła. Tak właściwie to już chyba każdy zauważył.
- Y.. nie, nie, tak jakoś tylko, ja.. ja.. zaraz wracam - odpowiada jąkając się nerwowo.
Szybko udaje się do toalety. Podchodzi do lustra i spogląda na siebie z odrazą. Karci się w myślach za swoje zachowanie. Jak mogła tak głupio wpaść ? To w ogóle nie w jej stylu. Przecież ona taka nie jest. Ona nie wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia. Ona w ogóle nie wierzy w miłość. Twierdzi, że miłość jest dla ludzi słabych i zależnych od innych. Ona taka nie jest. Jest silna i niezależna. Nie potrzebuje towarzystwa. Wręcz przeciwnie. Woli samotność. Jest zamknięta w sobie, nie lubi mówić o swoich uczuciach, bo one ją przerastają. Nie lubi kochać, bo wie, że jest skazana na zawód. Wszyscy, których naprawdę kochała już dawno odeszli. Teraz już wie, że za każdym razem czeka ją rozczarowanie. Nie lubi w sobie tego, że jest zbyt ufna. Nie lubi się angażować, ale zawsze wczuwa się całą sobą. Nie lubi kiedy ktoś się nad nią użala, dlatego nikomu nie mówi o swoich problemach. Nawet tych najmniejszych. Nie lubi ludzi, bo nigdy nie można im w pełni ufać. Ludzie zawodzą pomimo szczerych chęci. Nawet ci najbliżej nas. Nie lubi być w centrum uwagi, bo jest nieśmiała. Nie lubi wspominać rodziców, bo wtedy zawsze płacze. W końcu nic nie sprawia człowiekowi większego bólu niż rozpamiętywanie dawno minionych chwil, zwłaszcza jeśli były to chwile szczęśliwe. Po prostu nie lubi życia. Twierdzi, że jest niesprawiedliwe. I ma racje. W tym momencie do łazienki wchodzi Fabregas.
- Cesc, co ty robisz ? To damska.
- Wiem.. ja tylko chciałem z tobą porozmawiać - wyjaśnia Hiszpan.
- Musimy tutaj ? - chłopak potakuje - no dobra, to dawaj. Co się stało ?
- To ja się ciebie pytam co się stało. Wybiegłaś, jak tylko się odezwał. Co się dzieje ?
Dziewczyna nie wie co odpowiedzieć. Przecież nie może mu tak po prostu powiedzieć, że zabujała się w Ramosie.

- Zakochałaś się w nim, nie ?
- Nie, oczywiście, że nie. Przecież wiesz, że to nie w moim stylu.
- Val, nie wciskaj kitu. Za dobrze cię znam.
- Jezu, nawet jeśli to to tylko zauroczenie.
- Nie ma czegoś takiego jak zauroczenie. Miłość albo jest albo jej nie ma. No więc ?
- Chyba jest.
- Wiedziałem. I co teraz zamierzasz zrobić ?
- Nic. Człowieku ogarnij się. Ja mam niecałego 18 lat, a on 23. On jest dojrzałym mężczyzną, a ja głupią małolatą. To nie ma sensu.
- Ej, a gdzie jest ta moja Valeria, która zawsze była tak optymistycznie nastawiona do życia ?
- Tamtej Valerii już nie ma. Dawno zniknęła. Teraz jest nowa, inna, która zrozumiała, że życie jest do niczego i zaakceptowała rzeczywistość.
- Ale ja jej nie chcę. Niech wróci ta dziewczyna, która cieszyła się z najmniejszych rzeczy i kochała każdą chwilę jej szalonego życia ?
- Naprawdę tego nie rozumiesz ? To są pozory. I koniec tematu o Ramosie. Ja go chyba kocham, a on mnie nie. Nigdy nie będziemy razem, a ty gęba na kłódkę, bo źle skończysz, jasne ?
- Z wielkim żalem przysięgam, że nic nikomu nie powiem.
- Dziękuję - mówi przytulając przyjaciela. Ulżyło jej, że komuś się wygadała, jednak razem z tym przyszła obawa, że jej sekret może ujrzeć światło dzienne. Nie, Fabregas w życiu by jej tego nie zrobił. Ona mu ufa. I wie, że może być spokojna. Razem wracają do stolika. Obydwoje są trochę spięci
- Co się stało ? - pyta Iker Valerię szepcząc.
- Nic. Nic się nie stało.
- Jesteś pewna ? Jak chcesz pogadać to ja zawsze jestem do twojej dyspozycji.
- Dzięki - odpowiada uśmiechając się ciepło.
Jedząc obiad wszyscy energicznie rozmawiają. Jedynie dziewczyna siedzi cicho. Dyskretnie przygląda się Sergio, a za każdym razem, kiedy on przelotnie na nią zerknie, ona odwraca wzrok jak mała dziewczynka. Próbuje zając myśli czymś innym. Zastanawia się co teraz robi jej brat, Camilla i jej córeczka ? Teraz mieszkają już razem. A może odwiedzili ich Marc i Elena ? Od niedawna są parą. El jest teraz "
najszczęśliwszym człowiekiem na świecie" , a Marc jest " wniebowzięty" . Uprzejmie im pogratulowała kiedy się o tym dowiedziała. Z grzeczności. Ale tak naprawdę, to bardzo im zazdrości. Najbardziej tego, że obydwoje mają przy sobie osobę, która jest w stanie zrobić wszystko dla swojej miłości. Ona jeszcze nie zaznała tego uczucia. I pewnie nie zazna. Ona zawsze kocha bez wzajemności.
- Ej, Vals, co jest ? Jesteś jakaś nieswoja - stwierdza Geri.
- Ja ? Nieee - odpowiada podenerwowana. Kątem oka dostrzega za szybą Costasa. W myślach dziękuję Bogu, że akurat w tym momencie.
- Y.. szybko, chodźcie. Zostawcie jedzenie, bo jeszcze zniknie. To jest mój kolega. No Cesc, zostaw to pieczywo - popędza ich.
Wychodzą z restauracji, a Valeria szybko biegnie do Brazylijczyka.
- Ej, Costas, zaczekaj ! - krzyczy.
- Yyy ? Val ? Co ty tu robisz ? Myśleliśmy, że o nas zapomniałaś.
- Nie, nie, nigdy. To długa historia. Może innym razem ci opowiem. Ściągnij resztę chłopaków. Mam dla was niespodziankę, która nie może czekać - tłumaczy Hiszpanka.
- Dobra, dobra. Wracam za chwilę - zapewnia i wystrzela jak z procy w stronę małych domków. Po kilku minutach zza bramy wyłania się cała ekipa.
- Valeria, jak miło cię widzieć ! - wita się Leonidas.

Chłopcy niepewnie podążają za nią, ale kiedy w końcu dostrzegają grupkę piłkarzy, dostają napadu szału. Oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu.
- Więc.. chłopcy, poznajcie moich nowych, tutejszych znajomych. To jest Leonidas, Kristosz, Costas, Tomas, Andres i Fabio. Chłopcy, to moim kochani przyjaciele z reprezentacji Hiszpanii: David, Juan, Fernando, Sergio, Iker, Gerard, Xavier i Cesc.
Chłopcy szybko znaleźli wspólny język. Język piłki oczywiście. Fajnie się bawili, wszyscy byli szczęśliwi. Jedyny wyjątek stanowiła Valeria. Siedziała w kącie, cicho jak mysz pod miotłą. I myślała. O Sergio. Znowu.
***
Po dwudziestej byli już pod hotelem piłkarzy. Cesc i Sergio zaproponowali, że odprowadzą Val do jej miejsca pobytu.
- To dobranoc Maleństwo. Jutro o dziesiątej po ciebie przyjdziemy - oznajmia Cesc kiedy są już pod hotelem i przytula przyjaciółkę.
- Okej, dobranoc Cesc, pa Sergio. Jeszcze raz dzięki za uratowanie tyłka.
- Nie ma za co. Polecam się na przyszłość !
- Lepiej nie. Nie mam ochoty tego powtarzać - odpowiada.

Valeria uśmiecha się i odwraca. Wchodzi do budynku i udaje się do windy. Wciska guzik z numerem piętnaście na panelu. Idzie do pokoju. Zaraz po uchyleniu drzwi widzi Shakirę, która chodzi po pokoju zdenerwowana.
- No nareszcie ! Gdzie ty się podziewałaś ?
- Długa historia.
- Spokojnie, mamy czas.
Valeria opowiada jej wszystko. No prawie wszystko. Pominęła sytuację z restauracji i tą przed hotelem. I przede wszystkim to, że podoba jej się Ramos. Zna Shakirę i wie, że za wszelką cenę będzie chciała ich zeswatać.
Później jeszcze długo rozmawiają. O Gerardzie, o Milanie, który został pod opieką babci. No i przede wszystkim o Alexisie. Dopiero teraz Val rozumie, co zrobiła. Przysporzyła sobie wielu kłopotów. Wszystko tak pięknie się układało. Po powrocie miała próbować jeszcze bardziej się do niego zbliżyć, żeby już niedługo mogli być parą. Zależy jej na nim. Ale teraz do jej historyjki wkradł się Sergio, przez którego wszystko się popsuło. Teraz sama nie wie czego chce. Kogo wybrać ? Ramosa czy Sancheza ? Z tą myślą zasypia.
Budzi się rano. Stwierdza, że nie ma czym sobie zaprzątać głowy. Przecież Sergio nawet nie daje żadnych znaków, że mu się podoba. Wstaje, myje się i idzie na trening. I tak przez kolejny tydzień. Czasami tylko odwiedza chłopaków i gra z nimi w piłkę lub idzie na plażę z Shaki. Na treningach często rozmawia z Ikerem. Naprawdę się zaprzyjaźnili. On często opowiada jej historie z dzieciństwa. Niektóre są naprawdę zabawne.
- Raz zostałem sam w domu. Miałem może ze cztery lata. rodzicie gdzieś wyszli. Pamiętam, że strasznie chciało mi się siku, a nie mogłem dostać się na sedes, bo był za wysoki. I się zdenerwowałem na rodziców i nasikałem im do łóżka.
Dziewczyna wybucha śmiechem. Nie może się opanować. Już dawno się tak nie śmiała.
- To wcale nie jest śmieszne. Wiesz jaki ochrzan dostałem jak rodzicie wrócili do domu i zobaczyli tą żółtą plamę ?
- Sami się tego domagali - odpowiada nadal chichocząc.
- No tak, ale wiesz jacy są rodzice. Jak im to powiedziałem to dostałem szlaban na wychodzenie na dwór do odwołania. Ale już następnego dnia odwołali, bo ich tak denerwowałem jak musiałem siedzieć w domu, że chcieli mnie jak najszybciej pozbyć.
- Miałeś naprawdę bardzo ciekawe dzieciństwo - stwierdza Val.
-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
Jest 27. To mój ulubiony, jak dotąd. Bardzo mi się podoba, bo nareszcie udało mi się pozbyć tego nadmiaru dialogu i jest chociaż trochę tekstu, więc jestem z siebie dumna :D
Po raz kolejny przepraszam, że z opóźnieniem, ale od 22 grudnia leżę to w łóżku, to w łazience sobie siedzę, domyślacie się pewnie co mi jest. :)) W tą nieszczęsną niedzielę miałam chrzciny i musiałam zjeść coś niedobrego no i tak jakoś wyszło.
28 rozdział pojawi się do 12 grudnia, ale jest już prawie przygotowany, więc nie wiem czy nie dodam go wcześniej, a nawet w Sylwestra :)) To się jeszcze zobaczy :D Mile widziane komentarze ^^
Baaaaaardzo dziękuję za prawie 11500 wejść. Jesteście najlepsi ! <333
No to do następnego ! ♥
Pozdrawiam,
Mag. ♥
http://ask.fm/Culesowa <- tutaj możecie pytać o bloga, o mnie i ogólnie o wszystko ♥