piątek, 31 stycznia 2014

banquet


Za każdą jeden odpala drugiemu 50 Euro. Już każdy domyślił się, kto tym razem, tak jak zawsze zresztą przegra.


Mecz jest naprawdę ciekawy. Średnio co dziesięć minut któryś z piłkarzy strzela gola. Oczywiście piłkarzy reprezentacji Hiszpanii. Najczęściej jest to Torres. Pokonuje bramkarza przeciwników już piąty raz i tym samym łącznie zarabia 250 Euro. Całkiem niezły dorobek i to praktycznie za nic. Po meczu schodzą do szatni. Fernando od razu domaga się pieniędzy, a Ramos niechętnie mu je wypłaca. Wyjątkowo szybko biorą prysznic, przebierają się i biegiem pędzą do hotelu, żeby zdążyć na przyjęcie.


Tymczasem Valeria obejrzała z Shak mecz w telewizji i już od dawna krząta się, próbując zrobić się "na bóstwo". Już przed spotkaniem z Tahiti wzięła prysznic, żeby jej włosy zdążyły wyschnąć. Is robi jej pięknego, grubego kłosa. W zamian Val stylizuje jej włosy. Kolumbijka świetnie prezentuje się w lokach. Dwadzieścia minut przed wyjściem ubierają się. Val zakłada swoją sukienkę oraz kolczyk i wisiorek i buty, a kiedy spogląda na piękną kreację Kolumbijki brak jej słów. Jest naprawdę cudowna. Zwłaszcza buty.
O 18 przyjeżdża Pique. Val zostaje sama. Czeka i czeka, aż w końcu przestaje wierzyć, że Ramos w ogóle się pojawi. A jednak. Równo o 18:43 pojawia się jej książę. Pojawia się to może trochę za dużo powiedziane. Raczej wbiega zdyszany do jej pokoju.
 - Valeria, ja tak bardzo cię przepraszam, naprawdę. Chodź szybko, bo i tak już jesteśmy spóźnieni. Wszystko opowiem ci w samochodzie - oznajmia po czym wyciąga ją z pokoju i kieruje w stronę windy.
Chwilę później są już w samochodzie.
- No dawaj, co się stało, że aż tak się spóźniłeś ?
- No bo to było tak, że poszedłem do łazienki, żeby wziąć prysznic, no i jak już się umyłem to zobaczyłem, że nie ma żadnego ręcznika no to chciałem wyjść i wziąć z szafki. Ja do drzwi, a drzwi co ? Zamknięte. Zacząłem się drzeć, ale Nando już nie było. Zamknął mnie, zabrał klucz i po prostu sobie wyszedł. Myślałem, że go zabiję. Na początku planowałem wyważyć drzwi, ale nie mam kasy, żeby płacić za naprawę, więc zrezygnowałem. No to zobaczyłem, że jest okno. No ale to dziesiąte piętro, więc skoczyć raczej się nie da, ale w pokoju obok jej balkon, więc wyskoczyłem z okna i wskoczyłem na balkon. A z balkonu no to już przez drzwi i do pokoju. Szybko się ubrałem, wysuszyłem i ułożyłem włosy i w drogę. No, ale jeszcze Fernando zabrał MOJE kluczyki i MÓJ samochód, który JA wypożyczyłem na lotnisku, więc musiałem biec szybko do Silvy, żeby pożyczyć jego. Ale oczywiście winda na samej górze, a ja gdzie ? Na parterze. No to po schodach na jedenaste piętro, rozumiesz ?! Jak dorwę Torresa, to go zabiję na miejscu, no !
- Wiesz co ? Jedna rzecz mnie nurtuje. Jesteś sportowcem, prawie codziennie masz kilku godzinne treningi, każdego dnia ćwiczysz na siłowni, a nie mogłeś pokonać schodów ? Kondycha siada - stwierdza uśmiechając się zadziornie.
- Bardzo śmieszne. Możemy zmienić temat ?
- Tak, jasne.
-To.. musisz poznać Marcelo. On jest taki fajny.
- Już zdążyliśmy się poznać - odpowiada.
- Ale jak to ?
- No tak. Lecieliśmy razem do Brazylii.
- Eh.. chciałem cię zaskoczyć. Ja to mam pecha. Ale chodź, jesteśmy już na miejscu - oznajmia parkując samochód.
Wyskakuje z auta i biegnie otworzyć jej drzwi. Kiedy tylko fotoreporterzy ich zauważają, dostają szału. Są w niebie. Robią im mnóstwo zdjęć i wypytują o przyjęcie. Oni jednak zgrabnie unikają pytań.
Następnego dnia pojawią się gazety z nimi na okładce, a nagłówek będzie brzmieć następująco: Dziewczyna z zarządu FC BARCELONY i obrońca REALU MADRYT ? No cóż, przeciwieństwa się przyciągają."  
Ale to nieważne. Zajmijmy się tym co jest teraz. A teraz jest naprawdę nieziemsko. Czuje się taka ważna, taka doceniona.
- Wyglądasz dziś olśniewająco ! Jesteś taka piękna - mruczy jej do ucha. Na jej twarzy gości szeroki uśmiech. - Uwielbiam wprawiać cię w zakłopotanie. Wtedy tak słodko się uśmiechasz.
Dziewczyna nie odpowiada. No bo co by miała powiedzieć ? W takich momentach lepiej milczeć, bo milczenie jest czasem lepsze od słów.
Kiedy tylko wchodzą do sali, Cesc odbiega od stolika prawie go przewracając i biegnie do nich.
- Boże, gdzie ty się podziewałaś, ja tu cały w nerwach siedzę, ja przez ciebie kiedyś na zawał zejdę – mówi na jednym oddechu.
- Spokojnie, to moja wina. Ja się spóźniłem, bo Fernando zamknął mnie w łazience. Właśnie, gdzie on jest ?
- Nando ? Tam siedzi – wskazuje Hiszpana.
W tym momencie Torres się odwraca i kiedy tylko dostrzega Ramosa zrywa się jak oparzony. Odbiega od stolika, tak jak Cesc, prawie go przewraca, tyle, że on jest mniej poradny i ląduje z warzą na ziemi. Szybko się zbiera i ucieka w stronę kuchni. Sergio biegnie za nim i zostaje znokautowany drzwiami obrotowymi. Podnosi się w błyskawicznym tempie i kontynuuje pościg za przyjacielem. Jeszcze zanim połapie się gdzie jest, dostaje liśćmi sałaty po warzy. W zamian za to Ramos obdarowuje go kostką masła prosto w twarz.
Val idzie za nimi i widzi całą bitwę. Stoi kilka metrów za swoim towarzyszem i zaraz kiedy Nando rzuca kawałkiem ciasta w przyjaciela, ten drugi się uchyla i to właśnie ona dostaje. Słodycz ląduje jej na ramieniu,  dżem ze środka spada jej na sukienkę. Nie czekając na kolejny cios wybiega z kuchni. To samo robią chłopcy. Za nimi pędzą kucharki wrzeszcząc na nich po portugalsku. Kiedy wracają do przygotowywania posiłków wszyscy goście zgromadzeni na Sali wybuchają śmiechem. Powodem są garnitury i twarze chłopaków umazane wszystkim, co klejące. Razem udają się do łazienki. Idą do damskiej, twierdząc, że tam jest fajniej, więc Valeria może im towarzyszyć. Zamierza zmyć powidła z sukienki.
- Mogę spróbować ?
- Czego ?
- No dżemu. Lubię dżem. Daj – prosi Torres.
- Nasz jakieś problemy emocjonalne.
- Nieprawda. Daj.
Bezradnie wzrusza ramionami i godzi się.
- Mmm, wiśniowy. Ten lubię najbardziej – oznajmia.
- Nie, no co ty, to wcale nie jest dziwne. Ani trochę – odpowiada mu Ramos. – Popieram ją. Masz jakieś problemy psychiczne.
Napastnik jakby nigdy nic wraca do swojej umywalki i zaczyna czyścić swój strój. Po 30 minutach wychodzą z łazienki. Val podąża za obrońcą Realu i zajmuje miejsce przy największym ze stolików, który zajął dla nich Cesc. Towarzyszą im Kaka z żoną Caroline, Marcelo ze swoją ukochaną Claris, Gerard z
Shakirą, Carles z Vanesą, Xavi z Nurią, Andres z Anną, Neymar z Bruną, Dani z Thaissą, Iker z ciężarną Sarą o czym wie tylko Val, bo Iker się jej wypaplał oraz dwaj samotni Hiszpanie: Cesc i Fernando.
- Ej, może ktoś mi powiedzieć co te panie mówiły, bo ja nie znam portugalskiego – pyta zbity z tropu Fernando.
- Dużo niemiłych rzeczy – informuje go Valeria.
- To znaczy ? Chcę wiedzieć.
- Przepraszam cię Nando, ale nie używam tak brzydkich słów.
- Ja ci później wytłumaczę - oferuje się Cesc.
- Umiesz portugalski ?
- No jasne. Tak prawie. Val pomoże, prawda Val ?
- Tak, tak, oczywiście.
- Ja cię skądś znam - stwierdza Marcelo zwracając się do Valerii.
- Owszem, znamy się. Samolot. Jakieś dwa tygodnie temu. Lecieliśmy razem do Brazylii - kieruje go.
- No tak ! To ty byłaś wtedy w łazience. Poznaj moją piękną, cudowną, zgrabną żonę, Claris !
- Skończ już. Czymś takim mnie nie udobruchasz. Jutro i tak siedzisz z Enzo. I pojutrze też. Ja chcę wreszcie odpocząć - mówi. - Miło mi cię poznać.
- Mi ciebie również.
- To co ? Toast za Val i Ramosa ? - pyta wyraźnie rozbawiony Fernando.
Wszyscy potakują głowami i wstają. Biorą w dłonie kieliszki z szampanem i stukają jeden o drugiego. Tylko Sara podnosi sok.
- Kieliszek szampana ci nie zaszkodzi, napij się ! - nalega Kaka.
- Nie mogę - odpowiada.
- Jak to nie możesz ? - narzeczona Ikera wskazuje na brzuch. - Bujasz ! - krzyczy Ricardo.
- Nie ! Jestem w ciąży - oznajmia z uśmiechem na ustach.
- Ej, stop, mam pytanie. Klepnął czy złapał i przytrzymał ? - pyta Torres, a pozostali wybuchają śmiechem.
- Jesteście niemożliwi !
- Ale nie odpowiedziałaś - docieka zawodnik Chelsea.
Każdy po kolei podchodzi do świeżo upieczonych, przyszłych rodziców i gratuluje im.
Teraz atmosfera się rozluźniła. Wszyscy się świetnie bawią, rozmawiają. Val już na dobre poznała Sarę i trzeba przyznać, że zżyły się ze sobą. Przecież łączy je wspólna pasja - dziennikarstwo. Obydwie kochają to, co robią. W końcu przychodzi czas na tańce. Sergio nie odstępuje dziewczyny na krok, co jej się bardzo podoba. Nagle z głośników słychać piosenkę Bruno Marsa "When I was your man". Obydwoje przypominają sobie w tym samym czasie sytuację z kilku dni do tyłu, kiedy to razem z Cesciem i Fernando odwiedzili dziewczynę. Wtedy po raz pierwszy się pocałowali. Byli wtedy tak blisko siebie. I Val i Sergio chcą zacząć ten temat, ale po prostu nie mają odwagi by wypowiedzieć choć jedno słowo. Są w szoku. Val jest prze szczęśliwa.


Zaś w sercu Sergio wszystkie emocje zlały się w jedno. Nie wie czy ma się cieszyć, czy smucić. Mógłby być szczęśliwy, bo tak szybko uwiódł taką laskę, a przygnębiony i zły na siebie za to, że to nie tak miało wyglądać. To miała być tylko zwykła znajomość z jednorazowym wypadem na ten głupi bankiet. Przy okazji mógłby ją zaliczyć, ale to tylko przy okazji. Nie chciał się z nią całować, tak na poważnie. A co jeśli ona zrobi sobie nadzieję, że będą razem ? I co najgorsze, jeśli on się w niej zakocha ? Nie, to niemożliwe. Miłość to głupota, nikomu do szczęścia niepotrzebna. Nie ma znaczenia, czy jest, czy jej nie ma. Nawet mając tą bliską osobę przy sobie, możemy być samotni, więc on obiecał sobie, że nigdy się już nie zakocha, bo miłość to tylko ból.

-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

Jest już 30.  Albo dopiero 30. Napisałam już tyle, a nawet na połowie nie jestem. Co ja mówię, tutaj nie ma nawet jednej trzeciej   :))
Jeszcze duuuużo pracy przede mną  :)
A tymczasem z rozdziału jestem w miarę zadowolona. Oczywiście mądra ja, myślałam, że już napisałam cały i już chciałam dodać, a tam co ? Nie ma końcówki. Byłam pewna, że już wszystko mam, ale niestety układałam to tylko w głowie.  :)))
Następny pojawi się do 16 lutego, ale może być wcześniej. Nie daję wam nadziei, bo kończą mi się ferie już i nie wiem jak to będzie z czasem.   :(
Już w niedzielę Shaki i Geri mają urodziny. Is 37, a Pique 27. Więc kochani, życzę wam wszystkiego co najlepsze, żeby Milanek był zdrowy i grzeczny, żeby Is nadal robiła karierę i nagrywała kolejne piosenki, które będą hitami, no i żeby Geri grał jeszcze lepiej i nie miał kontuzji ! No i gromadki dzieci, bo Milan na pewno nie pogardzi rodzeństwem.  :))  ♥ ♥ ♥
No to do następnego kochani ! Pozdrawiam was gorąco !  ♥ ♥ ♥
mag. ♥

PS http://ask.fm/Culesowa  <- tu możecie pytać o mnie, o bloga i ogólnie o wszystko !  ♥

wtorek, 21 stycznia 2014

deal




ten rozdział dedykuję mojemu przyjacielowi Adrianowi !  za te życiowe teksty   :)  ♥

music


Nie protestuje, bo i tak wie, że sprzeciwem w tym przypadku nie wskura absolutnie nic. Najpierw przychodzi Cesc. Przynosi ze sobą cztery sukienki. Pierwsza jest miętowa w drobne kwiatki w kolorze białym. Druga jest błękitna. U góry opięta, a na dole rozkloszowana, sięgająca do kolan. Trzecia, purpurowa, bez ramiączek z ciemnozielonym paskiem w talii. Czwarta zaś czarna z pięknym zdobionym kołnierzykiem. Wszystkie koraliki podoczepiane do niej są koloru złotego. Po chwili przychodzi Nando. Kolejne trzy sukienki. Pierwsza, granatowa, dekolt pod samą szyją, na szerokim ramiączkach z kieszeniami po bokach. Krój jest prosty. Druga jest czerwona. Bez ramiączek. Na biuście ciasna, w talii czarny pasek, a na dole mnóstwo materiału, co nadaje wielkiego uroku. Trzecia jest ciemnozielona. Pod spodem zwykły materiał, a na wierchu zwiewna koronka. Również niczego sobie. Sergio każe na siebie długo czekać. Pojawia się z siedmioma kreacjami twierdząc, że nie mógł wybrać tej najładniejszej. Pierwsza jest czarna, bardzo krótka. Ledwo zakrywa jej tyłek. Plecy ma wycięte. Jest naprawdę śliczna. Druga jest bordowa. Klasyczny krój, bez ramiączek, z ogromną kokardą tego samego koloru na biuście. Trzecia, jasnoróżowa, koronkowa, przed kolana z białym paskiem w talii. Czwarta jest beżowa we wzory kwiatowe. Dosłownie miliony delikatnych, malutkich pomarańczowych i granatowych kwiatów. Piąta również beżowa. Tak właściwie to jest to top z kołnierzykiem i spódnica. Naprawdę śliczna. Szósta w kolorze zimnego fioletu. Krój jest piękny. Z przodu klasyczny, jednak z tyłu plecy są wycięte, a dziurę "  zalepiają"  dwa krzyżujące się pasy z wielką kokardą pośrodku. Siódma jest złota. Bez ramiączek, sięgająca aż do ziemi. Górę ma pełną drobnych diamencików i cekinów, a dół rozkloszowany w kolorze brudnego beżu. Jest śliczna.

Ostatecznie po długich przemyśleniach i energicznych dyskusjach zwycięża ostatnia sukienka Sergio. Do tego dobrał jej piękny wisiorek i kolczyki oraz zjawiskowe buty. Trzeba przyznać, że ma świetny gust. Po zakupach udają się na kawę. Cesc i Nando wychodzą z kafejki pod pretekstem odwiedzenia Maty i Silvy, jednak kiedy Torres puszcza oko do Ramosa, dziewczyna zaczyna rozumieć, że to podstęp. Jest kłębkiem nerwów. A co jeśli Sergio poruszy jakiś kłopotliwy temat, a ona nie będzie wiedziała co odpowiedzieć ?
- To ten.. dzięki za strój. Jest naprawdę piękny - zaczyna niepewnie.
- Nie no, nie ma za co. Fajnie, że ci się podoba. Musisz przyznać, że mam niezły gust.
- Niezły ? Gust to ty masz najlepszy pod słońcem.
- Miło.. a ten.. jak tam z tym bankietem jutro ? Sama idziesz ?
- No tak, bo nie mam z kim.
- Wiesz.. ja też.. tak sobie myślę.. może skoro obydwoje nie mamy z kim iść to może pójdziemy razem ?
Oddychaj - ta myśl chodzi jej w tym momencie po głowie - tak, on cię właśnie zaprosił na bankiet, tylko spokojnie, nie pokazuj, że się cieszysz - nakazuje sobie w myślach.
- No dobrze - odpowiada spokojnie.
- Wiesz, oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko - dodaje po chwili Ramos.
- Nie. Jasne, że nie. Będzie miło.
- O tak, na pewno. Ze mną nie da się nudzić - stwierdza chłopak.
- Tak, już coś o tym wiem.


Myślał, że już nie da rady. Tak się bał, że mu odmówi, a jednak. Zgodziła się. Nie jest szczytem jego marzeń, ale dobre i to. Przynajmniej nie zrobi z siebie idioty i nie pójdzie na tak ważne wydarzenie sam. Ludzie mieliby niezły ubaw, że taki kobieciarz nie wyrwał w Rio jeszcze żadnej laski. 
Uprzejmie odprowadza ją do hotelu i żegna się z nią. Potem idzie do swojego. W pokoju czeka na niego Fernando. 
- I co stary ? Udało się ? - pyta wyraźnie zaciekawiony.
- No oczywiście. Mi by się miało nie udać ?
- Eh, jaka naiwna z niej laska..
- Ta.. ale wiesz.. tak trochę mi głupio, że ją wykorzystuję.. 
- Sergio, jesteś naprawdę świetnym aktorem. Prawie uwierzyłem w twoją skruchę - odpowiada po czym obydwoje wybuchają śmiechem.
- To co ? O 300 Euro, że ją przelecę ?
- Jasne, łatwo zarobiona kasa. 
- Dlaczego tak uważasz ?
- Bo ona taka nie jest. Ma swoje zasady.
- Może i ma, ale mi się nie oprze - odpowiada pewny siebie.
- Jak uważasz. Przynajmniej będę miał z ciebie niezły ubaw - mówi zamykając za sobą drzwi łazienki.
Ramos kładzie się na łóżko. Ma swoje zasady ? Jakie zasady ? Może i je ma, ale jak każda dziewczyna, ma też wady, który wystarczy umieć wykorzystać. A w tym jest najlepszy. Kiedy Nando wychodzi spod prysznica, Ramos już śpi. 
- Bylebyś tylko jej nie skrzywdził - mówi sam do siebie po czym również otula się kołdrą i zasypia. 


Kiedy tylko Sergio ją zostawił zadzwoniła do Cesca i go zwyzywała, za całą tę sytuację, ale również opowiedziała mu dokładnie o wszystkim co się wydarzyło. Fabregas próbował udawać zaskoczonego, ale niestety nie jest zbyt dobrym kłamcą i nie trudno było się domyślić, że o wszystkim wiedział, a nawet, że brał udział w obmyślaniu tego planu.
Po półgodzinnej konwersacji rozłącza się. Jak zwykle idzie pod prysznic, a potem układa się do snu. Budzi się o 9, bo trening jest już o 10. Ociężale podnosi się z łóżka, ubiera się w to i rusza na stadion. Po dwudziestu minutach dociera na miejsce. Idzie do szatni w poszukiwaniu Cesca. Kiedy otwiera drzwi jej oczom ukazuje się półnagi Ramos, od tyłu. Jest w samych bokserkach koloru białego. Przerażona szybko zamyka drzwi i wybucha śmiechem. Nie może się opanować. Po chwili wychodzi Iker i razem idą na murawę nadal chichocząc.
- Val, dzisiaj pobawisz się trochę z chłopakami, okej ? - pyta del Bosque.
- Jasne, świetnie, super ! - odpowiada entuzjastycznie.
Pomimo trudnego poranka, Hiszpanka tryska energią. Na początku są ćwiczenia w parach. Valeria jest z
Ikerem, bo Gerard nie odstępuje Cesca na krok, co jest niesamowicie słodkie. Dziewczyna dopiero teraz zauważa jak oni są ze sobą zżyci. Pomimo tych wszystkich kłótni, bójek i słów wypowiedzianych pod wpływem emocji kochają się jak dwaj bracia. Zupełnie jak ona i Elena. Właśnie, Elena. Dawno jej nie widziała. Planowała już, żeby ją odwiedzić, ale jakoś nie było okazji. No i w ogóle ma teraz dużo pracy w klubie. Antonella na przykład wygrzewa się teraz na słonecznej Ibizie, a ona poci się omijając pachołki. Życie jest takie niesprawiedliwe. Ale przynajmniej będzie miała dłuższą przerwę w letnim okienku transferowym, dlatego, że jest teraz na Pucharze Konfederacji. Pep obiecał, że odpali jej trzy dni wolnego. Inni dostaną trzy tygodnie, ale co tam. Dobre i to. W końcu musi wrócić i pomagać chłopakom w treningach, zamykać się r
azem z Guardiolą w jego jaskini, oglądać przeróżne mecze analizując zachowania piłkarzy no i przede wszystkim dotrzymywać towarzystwa nowemu zawodnikowi Dumy Katalonii, wspaniałemu, utalentowanemu Brazylijczykowi, którego pozna już dziś wieczorem - Neymarowi. O tak, to będzie ciekawa znajomość. Nareszcie ktoś do pogadania. No w końcu jest starszy od niej tylko o rok. Swoje fantazje przerywa w momencie, w którym trener oznajmia jej, że musi wziąć Casillasa na plecy.
- Ja nie dam rady - protestuje.
- Ej no, Val, dasz. No weź, błagam, jesteś silna. Sama to mówiłaś. No proszę ! - błaga Iker padając na kolana.
- No dobrze, spróbuję.
- Tylko teraz słuchaj, zasady są takie. Jesteśmy w parze z Ramosem i Fernando. Nando będzie biegł, a Sergio na nim siedział. Jestem pewien, że wygramy.
- To zupełnie inaczej niż ja.
- Gotowi ? - pyta Cesc. - Do startu. Start !
Obciążenie nie jest aż takie duże jak jej się wydawało. Iker jest naprawdę w miarę lekki.
- Wio Byczku, wio - wrzeszczy Ramos.
Zaraz po tych słowach Torresowi plączą się nogi i razem upadają na ziemię. Turlają się przez kilka metrów, aż w końcu zatrzymują się zwijając z bólu. W tym czasie druga para dobiega na miejsce i wygrywa wyścig.
- Torres, ty idioto, przec ciebie przegraliśmy !
- Tak, przeze mnie ? Zawsze jest moja wina ! Ja już mam tego dosyć ! Zrywam z tobą !
- Tak ? Zrywasz ze mną ? Dobra ! Sam tego chciałeś. Narka.
I tak oto przez takie coś nie odzywali się ze sobą aż do meczu. Musieli w końcu zamienić ze sobą słowo, żeby po raz kolejny się założyć. Tym razem o to, kto strzeli w tym meczu więcej bramek. Za każdą jeden odpala drugiemu 50 Euro. Już każdy domyślił się, kto tym razem, tak jak zawsze zresztą przegra.

-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

jest już 29  :)
i tak wiem, nie żyje. sama bym siebie zabiła, za to, że tak długo nie było żadnego rozdziału. no ale wybaczcie i zrozumcie. ja jestem perfekcjonalistką i muszę mieć wszystko przygotowane na tip top  :)
no to kolejny powód do pogrzebania mnie. znowu coś się popsuje. ale to za kilka rozdziałów  :)  :*
jestem z siebie dumna, bo znowu udało mi się pozbyć tych zbędnych dialogów  :)))
jutro Milan ma urodziny, więc życzę mu wszystkiego co najlepsze. żeby w przyszłości był tak sławny jak tatuś  :)  zostanie kim będzie chciał, no ale jakby był piłkarzem, to wszyscy by się cieszyli, prawda ? :D
no to wszystkiego najlepszego Milan  !  <3
kolejny pojawi się do 2 lutego, czyli urodzin Gerarda i Shakiry  :))  komentarze mile widziane  :)
dziękuję za tyle wejść ! jesteście najlepsi !  <3
no to do następnego !  ♥
kocham was i gorąco pozdrawiam,
mag. ♥

PS http://ask.fm/Culesowa  <- tu możecie pytać o mnie, o bloga i ogólnie o wszystko  ♥

środa, 1 stycznia 2014

first kiss


- Tak, ale pewnie ty też coś musiałaś robić, nie ? Dawaj, teraz twoja kolej - nalega zmieniając pozycję ćwiczenia.
- No okej.. to może.. hmm.. o już wiem. Raz poszłam z bratem do lasu i tam były takie fajnie drzewa i weszłam na jedno i chciałam zjechać tak jak strażacy po rurze. Miałam krótkie spodenki. A potem przez miesiąc nie mogłam chodzić, takie miałam nogi zdarte.
- Uuu.. biedna Val.
- No, albo jak raz ganiałam się z bratem i jak biegłam to zawadziłam się o jakiś pręt i uderzyłam głową w murek. Straciłam przytomność i brat przyniósł mnie na rękach do domu. Nigdy tego nie zapomnę chociaż i tak niewiele z tego dnia pamiętam.
- Boże, ty chyba często odwiedzasz szpital, nie ?
- Taaaak. Ostatni raz byłam miesiąc temu, bo spadłam ze schodów jak spieszyła się na trening FC Barcelony.



~*~



Dzisiaj Hiszpania gra swój pierwszy mecz w Pucharze Konfederacji z najtrudniejszym przeciwnikiem w grupie - Urugwajem. Szczerze mówiąc, to nie spodziewa się cudów. Jak zwykle się myli. Już w 20' minucie Pedro pokonuje bramkarza przeciwników. Na jej twarzy pojawia się uśmiech. Kilkanaście minut później piłkę do siatki pakuje Soldado. Gol jest efektowny. Na miarę reprezentacji Hiszpanii. Potem jest przerwa. Wbrew oczekiwaniom kolegów Valeria zostaje na trybunach i nie schodzi do szatni. Po 15 minutach piłkarze wracają na boisko. W 30 minutach drugiej połowy żaden z bramkarzy nie zostaje pokonany. W 88' minucie
gola kontaktowego strzela nikt inny, jak Suarez. Dziewczyna zaczyna mieć wątpliwości co do wygranej Hiszpanów. Już po chwili może odetchnąć z ulgą, bo mecz kończy się wynikiem 2:1. Trzy punkty wędrują na konto Hiszpanów.
Val zbiera się do domu. Nie ma humoru, żeby świętować z przyjaciółmi. Wysyła sms-a do Fabregasa, iż będzie w hotelu i też tam się udaje, ale po drodze odwiedza jeszcze sklep spożywczy, aby kupić wodę. Shakiry nie ma. Jest z Pique. Jak zwykle.
- No i znowu sama - mówi do siebie. Siada na kanapie, bierze koc i włącza telewizor. Tradycyjnie skacze po kanałach i tradycyjnie nie znajduje nic ciekawego. Idzie pod prysznic. Później kładzie się do łóżka. Jest nieziemsko zmęczona, ale tak naprawdę to nic dzisiaj nie robiła. Nawet nie brała udziału w treningu przed meczem. Szybko zasypia. Jednak po chwili ktoś puka do drzwi. Zdenerwowana wstaje i zakłada szlafrok. Przed drzwiami stoi Cesc.
- Co ty tu robisz ?
- Mogę u ciebie przenocować ?
- Dlaczego ?
- No bo Shak została u Gerarda i nie chcę im przeszkadzać, a poza tym, to bardzo się za tobą stęskniłem.
- No dobrze. W takim razie łóżko Is jest wolne, więc zapraszam.
- A nie mógłbym spać z tobą ?
- Nie no przecież... ale... no dobra. Drugi i ostatni raz - odpowiada.
- Jesteś tak bardzo kochana - stwierdza Hiszpan.
- Ja wiem - odpowiada otulając się kołdrą.
- Dobranoc Maleństwo !
- Dobranoc Promyczku !
Obudzili się rano.Wyjątkowo wcześnie i chyba pierwszy raz nie spóźnili się na trening. Teraz Val korzysta z toalety. Po tej nieszczęsnej dobie nie zbliża się do schowka nawet na krok. Wręcz przeciwnie, omija go szerokim łukiem. Oczywiście wiadomość o nieporadności dziewczyny rozniosła się w błyskawicznym tempie i już kilka dni później chłopcy. z trenerem na czele. mają niezły ubaw. Wbrew jej oczekiwaniom, nie zapowiada się, żeby o tym kiedyś zapomnieli.
Za to z Ramosem było tak, jak on sam to przewidział. Musiał płacić za drzwi.
Jego portfel robi się coraz chudszy, bo codziennie zakłada się z Nando o jakieś błahostki i za każdym razem przegrywa. Pechowy Sergio.
Wracając do tematu Ramosa i Valerii... Z miłością jest tak, że na początku o ukochanej osobie myślisz dwie minuty, a zapominasz o niej na trzy godziny, ale potem wszystko się zmienia. Później o tej jedynej lub o tym jedynym myślisz przez trzy godziny, a zapominasz na dwie minuty. Tak też jest z Valerią.
Pewnego wieczoru wybierają się razem na kolację. Rzecz jasna nie we dwoje. Razem, to znaczy całą reprezentacją. Jest miło i zabawnie z naciskiem na zabawnie. Dziewczyna, jeszcze jakiś czas temu myślała, że to piłkarze Barcy zachowują się przy stole jak małe dzieci, ale zmieniła zdanie. Real, Barca i kilka piłkarzy z innych europejskich klubów to BARDZO złe połączenie. Dziewczyna nie może nawet na chwilę odejść od stołu, bo może się to skończyć tragedią.




~*~




Po dzisiejszym treningu, tak jak po każdym innym, Sergio i Cesc odprowadzają Val pod hotel. Od dwóch dni wyjątkowo jest z nimi Nando. Nie da się nie zauważyć, że dziewczyna wpadła mu w oko. Chłopaki mają z niego niezły ubaw. No bo on przecież ma żonę i dwójkę dzieci, co najważniejsze.
- Dobra, to ja lecę. Miłego wieczoru panowie - żegna się jak zwykle, jednak nikt jej nie odpowiada. Tylko się w nią wpatrują. - Dobra, rozumiem. Czego chcecie ?
- Możemy dzisiaj do ciebie wpaść ? No bo Shakira i Gerard urządzili sobie jakiś romantyczny wieczór, a co tak sama będziesz siedzieć, nie ?
- Noo.. no niech będzie. Chodźcie - zaprasza ich, a na jej twarzy pojawia się uśmiech.
Kiedy Sergio do niej mówi, zawsze się uśmiecha. Dziwne, że jeszcze się nie połapał, że jego koleżanka buja się w nim po uszy. Wchodzą na górę i siadają na kanapie. Atmosfera jest dość napięta. Dopiero kiedy El Nino wyjmuje ze swojej torby treningowej kilka piw, robi się ciekawiej. Valerii już po pierwszym zaczyna szumieć w głowie, a wypija trzy. Siedemnastolatka nigdy nie lubiła alkoholu i pewnie nigdy nie polubi, ale czuje, że musi się choć odrobinę odstresować. Ma rację, pomogło. Z każdą sekundą, robi się pewniejsza siebie. Tańczy kilka piosenek z Fernando, kilka z Cesciem i jedną z Sergio. Jednak ta jedną piosenkę zapamięta już do końca życia. To jest "When I was your man" Bruno Marsa.
W końcu podchodzi do niego i zaczynają rozmawiać, a dwójka pozostałych energicznie podryguje w rytm piosenki. Ramos zaczyna monolog o Realu. W pewnym momencie chłopak przybliża swoje wargi do jej ust i wpija się w nie. To długi i delikatny pocałunek. Najpiękniejszy w całym jej życiu. Po chwili się odsuwa. Nadal rozmawiają, ale teraz już bardziej swobodnie. Bogu dzięki, że kończy się tylko na pocałunku.




~*~




Budzi się z ogromnym bólem głowy. Pierwszy raz w życiu tak się czuje. W ogóle nie pamięta co wczoraj się wydarzyło. Wie tylko, że Byczek, Sergio i Cesc do niej wpadli. Bo i to, że tańczyła z obrońcą Realu Madryt. Takich rzeczy nie zapomina się do końca życia.
Wchodzi do salonu i widzi Hiszpanów grających w karty, a że to poker, to nie może obejść się bez alkoholu. Każdy ma przydzieloną litrową butelkę wódki.
- O, Valeria, moje złotko - mówi Sergio.
To takie głupie. Bo on to mówi tak sobie, nie zobowiązując się do niczego, a ona czuje się wtedy wyjątkowa, taka wspaniała i niepowtarzalna, a on sobie nawet nie zdaje sprawy z tego, że sprawia jej tak wielką przyjemność. Uśmiechając się idzie do kuchni po butelkę wody. Bierze tabletki przeciwbólowe, bo głowa jej pęka. Wbrew oczekiwaniom chłopaków, a nawet i swoim, pyta:
- Mogę do was dołączyć ?
- Pytanie.. dla ciebie zawsze znajdzie się miejsce, kochanie - odpowiada Ramos - dam ci swoją butelkę, bo całej pewnie nie pokonasz - kontynuuje.
- Jeszcze słabo mnie znasz, ale dobra, skoro tak się o mnie boisz.
Siada pomiędzy Fernando, a Fabregasem, bo jest pewna, że gdyby zajęła miejsce obok Ramosa, to byłaby niesamowicie rozkojarzona, a gdyby chociaż przelotnie ją dotknął, to chyba by się rozpłynęła. Czuje, że powoli dopada ją prawdziwa miłość. Nie żadne szczeniackie zauroczenie.
Zaczynają grać. Zasady są proste: kto wygrywa, tego omija kolejka. Najczęściej pada na nastolatkę. Ona jest prawie trzeźwa. No bo w końcu, kto nie ma szczęścia w miłości, ten ma w kartach. To przysłowie w tej sytuacji jest bardzo trafne. Oczywiście najbardziej pijany jest Ramos, bo Torri i Cesc oszukują jak się tylko da, a on nie jest tego świadom.
Następny dzień nie należy do tych udanych. Wszyscy chodzą jak we śnie. Każdy jest niesamowicie skacowany, ale po spożyciu takiej ilości alkoholu, to chyba nie jest dziwne. Po południu Valeria wyciąga wszystkich na zakupy. Potrzebuje jakiegoś ładnego stroju na kolację, na której mają stawić się piłkarze drużyny hiszpańskiej i brazylijskiej, sztaby obu zespołów oraz dziennikarze. Została na nią zaproszona przez del Bosque. Nareszcie ją trochę polubił.
Chodzą po sklepach. Jest mnóstwo fajnych rzeczy, ale albo nie ma rozmiaru, albo nie ten kolor, albo nieładnie na niej leży. Już powoli ona sama zaczyna się niecierpliwić, bo jeśli dzisiaj nic nie kupi, to zostanie z niczym, ponieważ rano jest trening, w południe moment wytchnienia, a o 15 jest mecz z Thaiti, a już o 18:30 wszyscy mają stawić się na bankiecie. Jej ostatnią nadzieją jest Mango. Liczy na jakąś sukienkę albo chociaż wygodne spodnie i szykowną bluzkę. Chłopcy się rozdzielają i idą poszukiwać czegoś fajnego, a Valerii każą udać się w spokoju do przymierzalni i czekać na rzeczy do przymierzenia. Nie protestuje, bo i tak wie, że sprzeciwem w tym przypadku nie wskura absolutnie nic.

-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

POZDROWIENIA OD OLI I ODE MNIE W NOWYM ROKU   :))))))  :*****
no to jest 28  :))
miał być w starym roku, ale ja cudowna zapomniałam, bo oglądałyśmy z Olą (Cristiano R.) "Szybkich i Wściekłych" wszystkie części i ta idiotka zakochała się w Paul'u, a on nie żyje. biedna Ola    :((((
no więc, tak, w nowym roku życzę wam wszystkiego czego sobie tylko zażyczycie, spełnienia marzeń, żeby wszystkie postanowienia noworoczne wypaliły no i nie wiem czego jeszcze, nigdy nie umiałam składać życzeń  xD  :)))))))
kolejny rozdział pojawi się do 12 stycznia, ale możliwe, iż będzie wcześniej, więc zaglądajcie  :)))
no to do następnego ♥
pozdrawiam,
Mag.  ♥

PS http://ask.fm/Culesowa   <- tu możecie pytać o bloga, o mnie i ogólnie o wszystko  ♥