Za każdą jeden odpala drugiemu 50 Euro. Już każdy domyślił się, kto tym razem, tak jak zawsze zresztą przegra.

Mecz jest naprawdę ciekawy. Średnio co dziesięć minut któryś z piłkarzy strzela gola. Oczywiście piłkarzy reprezentacji Hiszpanii. Najczęściej jest to Torres. Pokonuje bramkarza przeciwników już piąty raz i tym samym łącznie zarabia 250 Euro. Całkiem niezły dorobek i to praktycznie za nic. Po meczu schodzą do szatni. Fernando od razu domaga się pieniędzy, a Ramos niechętnie mu je wypłaca. Wyjątkowo szybko biorą prysznic, przebierają się i biegiem pędzą do hotelu, żeby zdążyć na przyjęcie.
Tymczasem Valeria obejrzała z Shak mecz w telewizji i już od dawna krząta się, próbując zrobić się "na bóstwo". Już przed spotkaniem z Tahiti wzięła prysznic, żeby jej włosy zdążyły wyschnąć. Is robi jej pięknego, grubego kłosa. W zamian Val stylizuje jej włosy. Kolumbijka świetnie prezentuje się w lokach. Dwadzieścia minut przed wyjściem ubierają się. Val zakłada swoją sukienkę oraz kolczyk i wisiorek i buty, a kiedy spogląda na piękną kreację Kolumbijki brak jej słów. Jest naprawdę cudowna. Zwłaszcza buty.
O 18 przyjeżdża Pique. Val zostaje sama. Czeka i czeka, aż w końcu przestaje wierzyć, że Ramos w ogóle się pojawi. A jednak. Równo o 18:43 pojawia się jej książę. Pojawia się to może trochę za dużo powiedziane. Raczej wbiega zdyszany do jej pokoju.

Chwilę później są już w samochodzie.
- No dawaj, co się stało, że aż tak się spóźniłeś ?
- No bo to było tak, że poszedłem do łazienki, żeby wziąć prysznic, no i jak już się umyłem to zobaczyłem, że nie ma żadnego ręcznika no to chciałem wyjść i wziąć z szafki. Ja do drzwi, a drzwi co ? Zamknięte. Zacząłem się drzeć, ale Nando już nie było. Zamknął mnie, zabrał klucz i po prostu sobie wyszedł. Myślałem, że go zabiję. Na początku planowałem wyważyć drzwi, ale nie mam kasy, żeby płacić za naprawę, więc zrezygnowałem. No to zobaczyłem, że jest okno. No ale to dziesiąte piętro, więc skoczyć raczej się nie da, ale w pokoju obok jej balkon, więc wyskoczyłem z okna i wskoczyłem na balkon. A z balkonu no to już przez drzwi i do pokoju. Szybko się ubrałem, wysuszyłem i ułożyłem włosy i w drogę. No, ale jeszcze Fernando zabrał MOJE kluczyki i MÓJ samochód, który JA wypożyczyłem na lotnisku, więc musiałem biec szybko do Silvy, żeby pożyczyć jego. Ale oczywiście winda na samej górze, a ja gdzie ? Na parterze. No to po schodach na jedenaste piętro, rozumiesz ?! Jak dorwę Torresa, to go zabiję na miejscu, no !
- Wiesz co ? Jedna rzecz mnie nurtuje. Jesteś sportowcem, prawie codziennie masz kilku godzinne treningi, każdego dnia ćwiczysz na siłowni, a nie mogłeś pokonać schodów ? Kondycha siada - stwierdza uśmiechając się zadziornie.
- Bardzo śmieszne. Możemy zmienić temat ?
- Tak, jasne.
-To.. musisz poznać Marcelo. On jest taki fajny.
- Już zdążyliśmy się poznać - odpowiada.
- Ale jak to ?

- Eh.. chciałem cię zaskoczyć. Ja to mam pecha. Ale chodź, jesteśmy już na miejscu - oznajmia parkując samochód.
Wyskakuje z auta i biegnie otworzyć jej drzwi. Kiedy tylko fotoreporterzy ich zauważają, dostają szału. Są w niebie. Robią im mnóstwo zdjęć i wypytują o przyjęcie. Oni jednak zgrabnie unikają pytań.
Następnego dnia pojawią się gazety z nimi na okładce, a nagłówek będzie brzmieć następująco: Dziewczyna z zarządu FC BARCELONY i obrońca REALU MADRYT ? No cóż, przeciwieństwa się przyciągają."
Ale to nieważne. Zajmijmy się tym co jest teraz. A teraz jest naprawdę nieziemsko. Czuje się taka ważna, taka doceniona.
- Wyglądasz dziś olśniewająco ! Jesteś taka piękna - mruczy jej do ucha. Na jej twarzy gości szeroki uśmiech. - Uwielbiam wprawiać cię w zakłopotanie. Wtedy tak słodko się uśmiechasz.
Dziewczyna nie odpowiada. No bo co by miała powiedzieć ? W takich momentach lepiej milczeć, bo milczenie jest czasem lepsze od słów.
Kiedy tylko wchodzą do sali, Cesc odbiega od stolika prawie go przewracając i biegnie do nich.
- Boże, gdzie ty się podziewałaś, ja tu cały w nerwach siedzę, ja przez ciebie kiedyś na zawał zejdę – mówi na jednym oddechu.
- Spokojnie, to moja wina. Ja się spóźniłem, bo Fernando zamknął mnie w łazience. Właśnie, gdzie on jest ?
- Nando ? Tam siedzi – wskazuje Hiszpana.
.jpg)
Val idzie za nimi i widzi całą bitwę. Stoi kilka metrów za swoim towarzyszem i zaraz kiedy Nando rzuca kawałkiem ciasta w przyjaciela, ten drugi się uchyla i to właśnie ona dostaje. Słodycz ląduje jej na ramieniu, dżem ze środka spada jej na sukienkę. Nie czekając na kolejny cios wybiega z kuchni. To samo robią chłopcy. Za nimi pędzą kucharki wrzeszcząc na nich po portugalsku. Kiedy wracają do przygotowywania posiłków wszyscy goście zgromadzeni na Sali wybuchają śmiechem. Powodem są garnitury i twarze chłopaków umazane wszystkim, co klejące. Razem udają się do łazienki. Idą do damskiej, twierdząc, że tam jest fajniej, więc Valeria może im towarzyszyć. Zamierza zmyć powidła z sukienki.
- Mogę spróbować ?
- Czego ?
- No dżemu. Lubię dżem. Daj – prosi Torres.
- Nasz jakieś problemy emocjonalne.
- Nieprawda. Daj.
Bezradnie wzrusza ramionami i godzi się.
.jpg)
- Nie, no co ty, to wcale nie jest dziwne. Ani trochę – odpowiada mu Ramos. – Popieram ją. Masz jakieś problemy psychiczne.
Napastnik jakby nigdy nic wraca do swojej umywalki i zaczyna czyścić swój strój. Po 30 minutach wychodzą z łazienki. Val podąża za obrońcą Realu i zajmuje miejsce przy największym ze stolików, który zajął dla nich Cesc. Towarzyszą im Kaka z żoną Caroline, Marcelo ze swoją ukochaną Claris, Gerard z
Shakirą, Carles z Vanesą, Xavi z Nurią, Andres z Anną, Neymar z Bruną, Dani z Thaissą, Iker z ciężarną Sarą o czym wie tylko Val, bo Iker się jej wypaplał oraz dwaj samotni Hiszpanie: Cesc i Fernando.
- Ej, może ktoś mi powiedzieć co te panie mówiły, bo ja nie znam portugalskiego – pyta zbity z tropu Fernando.
- Dużo niemiłych rzeczy – informuje go Valeria.
- To znaczy ? Chcę wiedzieć.
- Przepraszam cię Nando, ale nie używam tak brzydkich słów.
- Ja ci później wytłumaczę - oferuje się Cesc.
- Umiesz portugalski ?
- No jasne. Tak prawie. Val pomoże, prawda Val ?
- Tak, tak, oczywiście.
- Ja cię skądś znam - stwierdza Marcelo zwracając się do Valerii.
- Owszem, znamy się. Samolot. Jakieś dwa tygodnie temu. Lecieliśmy razem do Brazylii - kieruje go.
- No tak ! To ty byłaś wtedy w łazience. Poznaj moją piękną, cudowną, zgrabną żonę, Claris !
- Skończ już. Czymś takim mnie nie udobruchasz. Jutro i tak siedzisz z Enzo. I pojutrze też. Ja chcę wreszcie odpocząć - mówi. - Miło mi cię poznać.
- Mi ciebie również.

Wszyscy potakują głowami i wstają. Biorą w dłonie kieliszki z szampanem i stukają jeden o drugiego. Tylko Sara podnosi sok.
- Kieliszek szampana ci nie zaszkodzi, napij się ! - nalega Kaka.
- Nie mogę - odpowiada.
- Jak to nie możesz ? - narzeczona Ikera wskazuje na brzuch. - Bujasz ! - krzyczy Ricardo.
- Nie ! Jestem w ciąży - oznajmia z uśmiechem na ustach.
- Ej, stop, mam pytanie. Klepnął czy złapał i przytrzymał ? - pyta Torres, a pozostali wybuchają śmiechem.
- Jesteście niemożliwi !
- Ale nie odpowiedziałaś - docieka zawodnik Chelsea.
Każdy po kolei podchodzi do świeżo upieczonych, przyszłych rodziców i gratuluje im.
.jpg)
Zaś w sercu Sergio wszystkie emocje zlały się w jedno. Nie wie czy ma się cieszyć, czy smucić. Mógłby być szczęśliwy, bo tak szybko uwiódł taką laskę, a przygnębiony i zły na siebie za to, że to nie tak miało wyglądać. To miała być tylko zwykła znajomość z jednorazowym wypadem na ten głupi bankiet. Przy okazji mógłby ją zaliczyć, ale to tylko przy okazji. Nie chciał się z nią całować, tak na poważnie. A co jeśli ona zrobi sobie nadzieję, że będą razem ? I co najgorsze, jeśli on się w niej zakocha ? Nie, to niemożliwe. Miłość to głupota, nikomu do szczęścia niepotrzebna. Nie ma znaczenia, czy jest, czy jej nie ma. Nawet mając tą bliską osobę przy sobie, możemy być samotni, więc on obiecał sobie, że nigdy się już nie zakocha, bo miłość to tylko ból.
-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
Jest już 30. Albo dopiero 30. Napisałam już tyle, a nawet na połowie nie jestem. Co ja mówię, tutaj nie ma nawet jednej trzeciej :))
Jeszcze duuuużo pracy przede mną :)
A tymczasem z rozdziału jestem w miarę zadowolona. Oczywiście mądra ja, myślałam, że już napisałam cały i już chciałam dodać, a tam co ? Nie ma końcówki. Byłam pewna, że już wszystko mam, ale niestety układałam to tylko w głowie. :)))
Następny pojawi się do 16 lutego, ale może być wcześniej. Nie daję wam nadziei, bo kończą mi się ferie już i nie wiem jak to będzie z czasem. :(
Już w niedzielę Shaki i Geri mają urodziny. Is 37, a Pique 27. Więc kochani, życzę wam wszystkiego co najlepsze, żeby Milanek był zdrowy i grzeczny, żeby Is nadal robiła karierę i nagrywała kolejne piosenki, które będą hitami, no i żeby Geri grał jeszcze lepiej i nie miał kontuzji ! No i gromadki dzieci, bo Milan na pewno nie pogardzi rodzeństwem. :)) ♥ ♥ ♥
No to do następnego kochani ! Pozdrawiam was gorąco ! ♥ ♥ ♥
mag. ♥
PS http://ask.fm/Culesowa <- tu możecie pytać o mnie, o bloga i ogólnie o wszystko ! ♥