Moi drodzy!
Chcę przenieść to opowiadanie na wattpada i je reaktywować! Teraz tylko jedno pytanie, czy ktoś jeszcze o tym pamięta... Mam nadzieję, że tak i że chociaż jedna osoba to skomentuje i poprosi o kontynuację, bo tyle mi wystarczy, żeby znów zacząć to robić.
Przepraszam was za tą ogromną przerwę w pisaniu, ale przyznam, że nawet nie miałam na to ochoty. Teraz znów chcę to robić, bo za tym cholernie tęsknię.
Czekam aż ktoś się odezwie!
Buziaki,
Wasza Meg :*
El amor sin reciprocidad - peor que la soledad.
czwartek, 6 kwietnia 2017
czwartek, 9 lipca 2015
changes
Zgodnie z moimi przeczuciami Hiszpania awansowała do finału, a Ramos trafił karnego. Po meczu próbował mnie zaczepić, ale dałam mu wyraźnie do zrozumienia, żeby dał mi spokój.
Alexis odprowadził mnie do hotelu. Na pożegnanie przytulił mnie i obdarował buziakiem. Udałam się prosto do swojego pokoju. Byłam tak zmęczona, że zasnęłam w ubraniach. Pamiętam tylko, że w nocy przyszła Shaki, żeby zgasić lampkę nocną koło łóżka.
Następnego dnia postanowiłam wziąć wolne i spędzić ten dzień z Cesciem. Przyszedł do mnie i urządziliśmy sobie "dzień seansu". Od południa aż do 2 w nocy obejrzeliśmy kilka filmów. Około trzeciej nad ranem, kiedy prawie zmorzył mnie sen, pełen energii Cesc zaczął mnie irytować, co skończyło się na rzucaniu w niego poduszkami i przekleństwami.
- Nawet nie wiesz, jak pięknie wyglądasz kiedy jesteś na mnie wściekła - komplementował mnie Fabregas.
- Oh, Cesc, nawet sobie nie wyobrażasz, jaki jesteś irytujący.
- Wiem to aż za dobrze, kochanie - powiedział rzucając się na mnie. Przygniótł mnie do podłogi i za żadne skarby świata nie chciał zejść.
- Hej, Fabregas, to już jest przegięcie. Dobrze wiesz, że nie ważysz czterdzieści kilogramów - krzyknęłam. - Cesc, serio, zejdź ! Nie mogę oddychać, gnieciesz mi płuca !
- No już, już - odpowiedział odpuszczając mi. Podał jej rękę i pomógł wstać, jednak nie zamierzałam się podnosić. Wręcz przeciwnie, pociągnęłam Fabregasa za sobą przez co ten wylądował tuż obok mnie uderzając ręką o szafkę. - O Boże, jak boli - stwierdził oglądając swoją dłoń. - Nienawidzę cię ! - rzekł do mnie przez śmiech. - Jesteś taka wredna, a nie masz rudych włosów !
- Jestem wredna z wyboru - odpowiedziałam mu. - No już, daj, pocałuję i przestanie boleć.
Wzięłam jego rękę i zaczęłam delikatnie rozmasowywać ją, żeby złagodzić ból.
- Nie uważasz, że to byłoby ekstra ? - zapytałam.
- Wydaje mi się, że to nie najlepszy pomysł - odpowiedział Hiszpan.
- Czemu ? Nie chciałbyś poznać mojego brata i moich przyjaciół ?
- Jasne, że chciałbym, ale to takie rodzinne spotkanie, a ja będę wam przeszkadzał - stwierdził.
- Fabs, przecież ty też jesteś moją rodziną ! Jesteś moim braciszkiem i nie chcę słyszeć odmowy. Jedziesz jutro ze mną, koniec kropka - oznajmiłam mu nawet nie myśląc o tym, że Cesc mógłby mi się sprzeciwić.
- Valeria, serio cię nienawidzę, ale jeśli tak bardzo nalegasz, to mogę z tobą jechać na te 2 dni. Potem wrócimy razem do Barcelony. Przynajmniej znowu spędzimy trochę czasu razem. Zaczynam tęsknić za naszymi spotkaniami.
- Nie tylko ty, Fabs.
Posprzątałam po wspólnym śniadaniu, a Cesc poszedł pod prysznic. Potem ubrałam się w krótką spódniczkę w kwiatki z brązowym paskiem i białą, koronkową bluzkę. Burzę loków spięłam w koński ogon i nałożyłam na twarz podkład. Poszłam z Cesciem i Shakirą po Alexisa i Geriego. Postanowiliśmy spędzić kolejny wspólny dzień. Przez to, że Gerard nie odstępował Shaki, a Sanchez mnie, Cesc był samotny, więc postanowił wyrwać jakąś dziewczynę. Poznał pewną bardzo ładną brunetkę. Była kilka lat młodsza od niego. Widać było, że od razu jej się spodobał, jednak Fabregas nie chciał dawać dziewczynie nadziei, więc zachował się jak na dobrego faceta przystało. Kiedy ta poszła do toalety on po prostu nawiał.
W końcu nadszedł dzień finału. Nie trzeba chyba dużo mówić, że emocje brały górę nad podświadomością. Każdy chodził nabuzowany, niektórzy byli nawet trochę rozdrażnieni. Kiedy tylko mecz się zaczął wszyscy stracili dobre humory. Już w 2 minucie Fred strzelił gola. Każdy był już przerażony, jednak kiedy Ney trafił tzw. "bramkę do szatni" w 44 minucie rozmowy na ławce reprezentacji Hiszpanii ucichły na dobre. Może to dlatego, że Fabregas zasnął i nie miał już kto trajkotać. Jednak to dopiero trzeci gol Brazylii doszczętnie zniszczył nadzieje Hiszpanów. Po odebraniu medali nikt już nie chciał ze sobą rozmawiać. Wszyscy byli na siebie wściekli, zwłaszcza Iker, który obwiniał się za wszystko.
Boże, jak ja ją kocham. Z minuty na minutę, z sekundy na sekundę coraz bardziej. Jest mi tak przykro, że nie mogę jej tego powiedzieć. Kiedyś się dowie, ale to jeszcze nie czas.Teraz mam ważniejsze sprawy na głowie.
Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że moje życie będzie kiedykolwiek tak wyglądać, nie uwierzyłabym mu. A gdybym uwierzyła, popełniłabym samobójstwo. Mimo, iż jest to akt egoizmu i braku odwagi. Braku odwagi do przeciwstawiania się swoim największym lękom. Zrobiłabym to. Ale nikt mi nie powiedział, więc żyłam dalej, jakby nigdy nic. Szkoda. Uniknęłabym tych cholernych sytuacji. Sytuacji, które zaprowadziły mnie tutaj. Boże, czemu mi nie powiedziałeś?
12 tygodni, 4 dni, 7 godzin i 47, teraz już 48 minut temu dowiedziałam się, że chłopak, którego kocham/kochałam nad życie założył się o mnie jak o pierwszą lepszą. Bolało ? Oczywiście, że tak, ale ten ból był do zniesienia.
7 tygodni, 6 dni, 13 godzin i 18 minut temu jechałam z moimi przyjaciółmi i bratem oraz jego rodziną na biwak. Zaatakował nas niedźwiedź ? Nie. Rozbiliśmy namiot na mrowisku? Nie. Nie ugasiłam ogniska, tak jak miałam to zrobić i ogień zajął namiot, w którym spał mój brat i Cesc. Trafili do szpitala. Cescowi nic poważnego się nie stało. Teraz ma tylko bliznę na przedramieniu w kształcie półksiężyca. Mam taką samą, bo próbowałam ich ratować. Z moim bratem było o wiele gorzej. Miał liczne poparzenia, każde gorsze od poprzedniego. To bolało. Bolało dlatego, że to była moja wina, a nie mogłam tego naprawić. Znowu.
3 tygodnie, 2 dni, 2 godziny i 30 minut temu Elena i ja poszłyśmy na ściankę wspinaczkową. To był mój pomysł. Chciałam spędzić z nią trochę czasu. Spadła. Upadła niefortunnie i złamała nogę. Tylko dlatego, że ja chciałam się ścigać. Ona chciała tylko wygrać.
Wczoraj dowiedziałam się, że mój chłopak zakochał się w innej dziewczynie. W tej, z którą spotykał się na wakacjach. Jak się dowiedziałam? Powiedział mi sam. Przyszedł do mnie, zabrał mnie na spacer i na plaży, na której pierwszy raz się pocałowaliśmy powiedział mi to. Stwierdził, że związek ze mną był błędem. Błąd. Po prawie roku znajomości i 3 miesiącach prawdziwego związku powiedział, że to był błąd. Błąd. Cholera, jak ja nienawidzę tego słowa. O dziwo nie uderzyłam go w twarz. Oznajmiłam, że rozumiem go i odeszłam z wysoko uniesioną głową. Dopiero kiedy dotarłam do domu zaczęłam płakać i czuć ból. Ale podobno z czasem ból zmienia się w siłę. Boże, co takiego zrobiłam, że tak mnie krzywdzisz?
Dzisiaj jest lepiej. Spędziłam cały dzień z Cesciem. Ten koleś naprawdę potrafi wyczarować uśmiech na mojej twarzy. Może to przez to, że pozwolił mi płakać i nie oceniał mnie, ani jego. Po prostu pozwolił mi zmoczyć łzami całą jego koszulkę nie wypowiadając nawet jednego słowa.
Tak. Teraz jestem już pewien. Kocham ją na zabój. Te wszystkie chwile, które razem przeżyliśmy. Każdy pojedynczy moment i wszystkie razem. To sprawia, że nie mogę wyobrazić sobie mojego życia bez tej zwariowanej dziewczyny.
Pep tak ustalił mi grafik, że nie spędzałam zbyt wiele czasu z drużyną. Czasem tylko miałam spotkania z każdym z nich osobna, ale nawet wtedy udawało mi się go unikać. Aż do momentu kiedy przed meczem mieliśmy razem wziąć udział w konferencji prasowej. To była prawdziwa walka o przetrwanie. Te wszystkie pytania reporterów były bardzo męczące. Każde nadzwyczaj podchwytliwe. Ale dałam rade. Będę silna. Jestem silna. Kiedy szłam do swojego biura, podbiegł do mnie. Zapytał, czy moglibyśmy iść razem na kawę. Nie wytrzymałam.
Naprawdę uważasz, że po tym co mi zrobiłeś, pójdę z tobą na kawę? Człowieku, czy ty myślisz, że ja nie mam uczuć? To chciałam powiedzieć. Nie zrobiłam tego. Nie nawtykałam mu. Nie przyznałam, że jest kretynem. Rzuciłam jakby od niechcenia krótkie:
- Jasne.
W chwili gdy z moich ust wypłynęło to słów, miałam ochotę się spoliczkować. W kącikach jego ust błąkał się uśmiech. Czy wciąż go kochałam? Czy miałam jeszcze nadzieję, że będziemy razem
- Przepraszam, ale mam dużo pracy.- rzuciłam wymijająco. Minęłam go i zamknęłam szczelnie drzwi. Podeszłam do okna i po prostu krzyknęłam ze złości. Wbiłam paznokcie w prawy nadgarstek i zagryzłam wargi, tak bardzo, że poczułam smak krwi. Chyba jeszcze nigdy nie byłam na siebie tak zła.
Ostatnio bardzo się zmieniłam. Nie byłam pewna, czy na lepsze. Przestałam żyć, tak jak kiedyś. Już nie spotykałam się z dziewczynami. Tylko czasem z Is lub An wychodziłam na kawę. Odkąd David odszedł z Barcelony, nie rozmawiałam też z Patricią. Po prostu urwał nam się kontakt. Najwięcej czasu spędzałam z Fabregasem, bo chyba tylko on mi wtedy został. Niekiedy przychodził z Gerardem i Leo, żebym miała kontakt z innymi ludźmi i nie zamknęła się w sobie. Dużo więcej pracowałam. Pep był ze mnie zadowolony, więc moje zaangażowanie przynosiło dobre rezultaty. Następnego dnia miałam lecieć do Austrii na towarzyski mecz. Jeszcze nigdy nie byłam w tej części Europy, więc mogło być całkiem ciekawie.
Spakowałam wszystkie papiery i postanowiłam dokończyć pracę w domu. Nie mogłam znieść tej myśli, że będę siedzieć w jednym budynku z nim. Myślałam o nim cały czas . Nadal go kochałam, pomimo tego co mi zrobił. To było idiotyczne.
Wracając do domu weszłam do Starbucks Coffee i kupiłam potrójne, karmelowe latte. To, które kocham najbardziej. Ah, no tak, zapomniałam wspomnieć. Od wypadku na obozie, codziennie piłam kilka kaw. One jakoś trzymały mnie przy życiu. Miałam całkiem sporo pracy. Musiałam wczytać dane wszystkich piłkarzy, który będą grać w klubie od nowego sezonu. Pep kazał mi też zająć się przygotowaniem nowego kontraktu, na mocy którego Leo zostanie w klubie do co najmniej czerwca 2018 roku. Pewnie dłużej.
Kiedy skończyłam zadzwoniłam do Fabregasa. Postanowiliśmy wybrać się do klubu. Chciałam się upić. Bardzo. I potańczyć. Tak, marzyłam o tym, żeby móc szaleć przez całą noc. W końcu nie byłam robotem. Miałam niecałe 18 lat, chciałam się bawić. Po kilku drinkach byłam już nieźle wstawiona. Pierwsza faza: gadanie głupot. Druga faza: robienie głupot. Trzecia faza: załamanie nerwowe. Ni stąd ni zowąd zaczęłam płakać. Wyrzuciłam z siebie wszystko to, co do tej pory się we mnie gromadziło. Wszystkie emocje. Poczułam się lepiej. Cesc słuchał mnie z zaangażowaniem.
- Zostawił mnie, choć obiecał, że nigdy mnie nie opuści - wydusiłam przez łzy.
- Czasami ludzie nie rozumieją wagi obietnic, gdy je składają.
Spojrzałam na niego wzburzona.
- No jasne, oczywiście. Ale i tak należy ich dotrzymywać. Na tym polega miłość. Miłość to dotrzymywanie obietnic wbrew wszystkiemu.
Pamiętam to, choć ledwo trzymałam się na nogach. Kiedy skończyłam, przytulił mnie i pocałował. Po chwili się odsunął i spojrzał mi w oczy.
- Czemu to zrobiłeś? - zapytałam spokojnie.
- Chciałem sprawdzić, czy coś poczuję. - odpowiedział.
- I co, poczułeś?
- Nie wiem, jestem pijany. - rzucił wymijająco.
Potem już nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Po prostu staraliśmy się zapomnieć. I myślę, że oboje to zrobiliśmy. Ukryliśmy to w najdalszych częściach naszych umysłów. Może to dzięki temu, nasze relacje nie ucierpiały, a nasza przyjaźń przetrwała wiele lat.
Obudziłam się następnego dnia koło południa. Nie mam pojęcia jak znalazłam się w domu. W moim pokoju. Obok mnie leżały porozrzucane ubrania Fabsa z wczoraj, po czym wywnioskowałam, że dorwał się do mojej szafy. Zeszłam na dół i kiedy tylko stanęłam w progu kuchni poczułam zapach tostów.
- Cescy, kocham cie. - powiedziałam, siadając przy stole. Podał mi talerz ze śniadaniem i szklankę soku pomarańczowego. Sam usiadł koło mnie z herbatą w ręku.
- Przygotowałem wszystko. Zjedz śniadanie i weź prysznic, bo trochę śmierdzisz - spojrzał na mnie współczująco - i jesteśmy gotowi do drogi. Walizki już dawno są w aucie. Pospiesz się. - Dorzucił i uśmiechnął się. Włożył brudne naczynia do zmywarki i poszedł do łazienki na piętrze. On też śmierdział. Tylko ja byłam bardziej taktowna i nie powiedziałam mu tego prosto w twarz. A mogłam.
.....................................................................................................
I am back, bitches!
Macie prawo mnie zabić, zasłużyłam! Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
Nie miałam w planach dodawania rozdziału w najbliższym czasie, ale czytałam komentarze i aska i nie umiałam tego nie zrobić.
Wszystko się zmieniło, teraz będzie nieco inaczej, ale myślę, ze lepiej.
Komentujcie, odpowiem na wszystkie wasze pytania.
Przepraszam, wybaczcie :*
Buziaki, kocham was nad życie :*:*
Wasza Megan <3
Alexis odprowadził mnie do hotelu. Na pożegnanie przytulił mnie i obdarował buziakiem. Udałam się prosto do swojego pokoju. Byłam tak zmęczona, że zasnęłam w ubraniach. Pamiętam tylko, że w nocy przyszła Shaki, żeby zgasić lampkę nocną koło łóżka.
- Nawet nie wiesz, jak pięknie wyglądasz kiedy jesteś na mnie wściekła - komplementował mnie Fabregas.
- Oh, Cesc, nawet sobie nie wyobrażasz, jaki jesteś irytujący.
- Wiem to aż za dobrze, kochanie - powiedział rzucając się na mnie. Przygniótł mnie do podłogi i za żadne skarby świata nie chciał zejść.
- Hej, Fabregas, to już jest przegięcie. Dobrze wiesz, że nie ważysz czterdzieści kilogramów - krzyknęłam. - Cesc, serio, zejdź ! Nie mogę oddychać, gnieciesz mi płuca !
- No już, już - odpowiedział odpuszczając mi. Podał jej rękę i pomógł wstać, jednak nie zamierzałam się podnosić. Wręcz przeciwnie, pociągnęłam Fabregasa za sobą przez co ten wylądował tuż obok mnie uderzając ręką o szafkę. - O Boże, jak boli - stwierdził oglądając swoją dłoń. - Nienawidzę cię ! - rzekł do mnie przez śmiech. - Jesteś taka wredna, a nie masz rudych włosów !
- Jestem wredna z wyboru - odpowiedziałam mu. - No już, daj, pocałuję i przestanie boleć.
Wzięłam jego rękę i zaczęłam delikatnie rozmasowywać ją, żeby złagodzić ból.
- Nie uważasz, że to byłoby ekstra ? - zapytałam.
- Wydaje mi się, że to nie najlepszy pomysł - odpowiedział Hiszpan.
- Czemu ? Nie chciałbyś poznać mojego brata i moich przyjaciół ?
- Jasne, że chciałbym, ale to takie rodzinne spotkanie, a ja będę wam przeszkadzał - stwierdził.
- Fabs, przecież ty też jesteś moją rodziną ! Jesteś moim braciszkiem i nie chcę słyszeć odmowy. Jedziesz jutro ze mną, koniec kropka - oznajmiłam mu nawet nie myśląc o tym, że Cesc mógłby mi się sprzeciwić.
- Valeria, serio cię nienawidzę, ale jeśli tak bardzo nalegasz, to mogę z tobą jechać na te 2 dni. Potem wrócimy razem do Barcelony. Przynajmniej znowu spędzimy trochę czasu razem. Zaczynam tęsknić za naszymi spotkaniami.
- Nie tylko ty, Fabs.
Posprzątałam po wspólnym śniadaniu, a Cesc poszedł pod prysznic. Potem ubrałam się w krótką spódniczkę w kwiatki z brązowym paskiem i białą, koronkową bluzkę. Burzę loków spięłam w koński ogon i nałożyłam na twarz podkład. Poszłam z Cesciem i Shakirą po Alexisa i Geriego. Postanowiliśmy spędzić kolejny wspólny dzień. Przez to, że Gerard nie odstępował Shaki, a Sanchez mnie, Cesc był samotny, więc postanowił wyrwać jakąś dziewczynę. Poznał pewną bardzo ładną brunetkę. Była kilka lat młodsza od niego. Widać było, że od razu jej się spodobał, jednak Fabregas nie chciał dawać dziewczynie nadziei, więc zachował się jak na dobrego faceta przystało. Kiedy ta poszła do toalety on po prostu nawiał.
W końcu nadszedł dzień finału. Nie trzeba chyba dużo mówić, że emocje brały górę nad podświadomością. Każdy chodził nabuzowany, niektórzy byli nawet trochę rozdrażnieni. Kiedy tylko mecz się zaczął wszyscy stracili dobre humory. Już w 2 minucie Fred strzelił gola. Każdy był już przerażony, jednak kiedy Ney trafił tzw. "bramkę do szatni" w 44 minucie rozmowy na ławce reprezentacji Hiszpanii ucichły na dobre. Może to dlatego, że Fabregas zasnął i nie miał już kto trajkotać. Jednak to dopiero trzeci gol Brazylii doszczętnie zniszczył nadzieje Hiszpanów. Po odebraniu medali nikt już nie chciał ze sobą rozmawiać. Wszyscy byli na siebie wściekli, zwłaszcza Iker, który obwiniał się za wszystko.
Boże, jak ja ją kocham. Z minuty na minutę, z sekundy na sekundę coraz bardziej. Jest mi tak przykro, że nie mogę jej tego powiedzieć. Kiedyś się dowie, ale to jeszcze nie czas.Teraz mam ważniejsze sprawy na głowie.
*2 miesiące później*
12 tygodni, 4 dni, 7 godzin i 47, teraz już 48 minut temu dowiedziałam się, że chłopak, którego kocham/kochałam nad życie założył się o mnie jak o pierwszą lepszą. Bolało ? Oczywiście, że tak, ale ten ból był do zniesienia.
7 tygodni, 6 dni, 13 godzin i 18 minut temu jechałam z moimi przyjaciółmi i bratem oraz jego rodziną na biwak. Zaatakował nas niedźwiedź ? Nie. Rozbiliśmy namiot na mrowisku? Nie. Nie ugasiłam ogniska, tak jak miałam to zrobić i ogień zajął namiot, w którym spał mój brat i Cesc. Trafili do szpitala. Cescowi nic poważnego się nie stało. Teraz ma tylko bliznę na przedramieniu w kształcie półksiężyca. Mam taką samą, bo próbowałam ich ratować. Z moim bratem było o wiele gorzej. Miał liczne poparzenia, każde gorsze od poprzedniego. To bolało. Bolało dlatego, że to była moja wina, a nie mogłam tego naprawić. Znowu.
3 tygodnie, 2 dni, 2 godziny i 30 minut temu Elena i ja poszłyśmy na ściankę wspinaczkową. To był mój pomysł. Chciałam spędzić z nią trochę czasu. Spadła. Upadła niefortunnie i złamała nogę. Tylko dlatego, że ja chciałam się ścigać. Ona chciała tylko wygrać.
Wczoraj dowiedziałam się, że mój chłopak zakochał się w innej dziewczynie. W tej, z którą spotykał się na wakacjach. Jak się dowiedziałam? Powiedział mi sam. Przyszedł do mnie, zabrał mnie na spacer i na plaży, na której pierwszy raz się pocałowaliśmy powiedział mi to. Stwierdził, że związek ze mną był błędem. Błąd. Po prawie roku znajomości i 3 miesiącach prawdziwego związku powiedział, że to był błąd. Błąd. Cholera, jak ja nienawidzę tego słowa. O dziwo nie uderzyłam go w twarz. Oznajmiłam, że rozumiem go i odeszłam z wysoko uniesioną głową. Dopiero kiedy dotarłam do domu zaczęłam płakać i czuć ból. Ale podobno z czasem ból zmienia się w siłę. Boże, co takiego zrobiłam, że tak mnie krzywdzisz?
Dzisiaj jest lepiej. Spędziłam cały dzień z Cesciem. Ten koleś naprawdę potrafi wyczarować uśmiech na mojej twarzy. Może to przez to, że pozwolił mi płakać i nie oceniał mnie, ani jego. Po prostu pozwolił mi zmoczyć łzami całą jego koszulkę nie wypowiadając nawet jednego słowa.
Tak. Teraz jestem już pewien. Kocham ją na zabój. Te wszystkie chwile, które razem przeżyliśmy. Każdy pojedynczy moment i wszystkie razem. To sprawia, że nie mogę wyobrazić sobie mojego życia bez tej zwariowanej dziewczyny.
Pep tak ustalił mi grafik, że nie spędzałam zbyt wiele czasu z drużyną. Czasem tylko miałam spotkania z każdym z nich osobna, ale nawet wtedy udawało mi się go unikać. Aż do momentu kiedy przed meczem mieliśmy razem wziąć udział w konferencji prasowej. To była prawdziwa walka o przetrwanie. Te wszystkie pytania reporterów były bardzo męczące. Każde nadzwyczaj podchwytliwe. Ale dałam rade. Będę silna. Jestem silna. Kiedy szłam do swojego biura, podbiegł do mnie. Zapytał, czy moglibyśmy iść razem na kawę. Nie wytrzymałam.
Naprawdę uważasz, że po tym co mi zrobiłeś, pójdę z tobą na kawę? Człowieku, czy ty myślisz, że ja nie mam uczuć? To chciałam powiedzieć. Nie zrobiłam tego. Nie nawtykałam mu. Nie przyznałam, że jest kretynem. Rzuciłam jakby od niechcenia krótkie:
- Jasne.
W chwili gdy z moich ust wypłynęło to słów, miałam ochotę się spoliczkować. W kącikach jego ust błąkał się uśmiech. Czy wciąż go kochałam? Czy miałam jeszcze nadzieję, że będziemy razem
- Przepraszam, ale mam dużo pracy.- rzuciłam wymijająco. Minęłam go i zamknęłam szczelnie drzwi. Podeszłam do okna i po prostu krzyknęłam ze złości. Wbiłam paznokcie w prawy nadgarstek i zagryzłam wargi, tak bardzo, że poczułam smak krwi. Chyba jeszcze nigdy nie byłam na siebie tak zła.
Ostatnio bardzo się zmieniłam. Nie byłam pewna, czy na lepsze. Przestałam żyć, tak jak kiedyś. Już nie spotykałam się z dziewczynami. Tylko czasem z Is lub An wychodziłam na kawę. Odkąd David odszedł z Barcelony, nie rozmawiałam też z Patricią. Po prostu urwał nam się kontakt. Najwięcej czasu spędzałam z Fabregasem, bo chyba tylko on mi wtedy został. Niekiedy przychodził z Gerardem i Leo, żebym miała kontakt z innymi ludźmi i nie zamknęła się w sobie. Dużo więcej pracowałam. Pep był ze mnie zadowolony, więc moje zaangażowanie przynosiło dobre rezultaty. Następnego dnia miałam lecieć do Austrii na towarzyski mecz. Jeszcze nigdy nie byłam w tej części Europy, więc mogło być całkiem ciekawie.
Spakowałam wszystkie papiery i postanowiłam dokończyć pracę w domu. Nie mogłam znieść tej myśli, że będę siedzieć w jednym budynku z nim. Myślałam o nim cały czas . Nadal go kochałam, pomimo tego co mi zrobił. To było idiotyczne.
Wracając do domu weszłam do Starbucks Coffee i kupiłam potrójne, karmelowe latte. To, które kocham najbardziej. Ah, no tak, zapomniałam wspomnieć. Od wypadku na obozie, codziennie piłam kilka kaw. One jakoś trzymały mnie przy życiu. Miałam całkiem sporo pracy. Musiałam wczytać dane wszystkich piłkarzy, który będą grać w klubie od nowego sezonu. Pep kazał mi też zająć się przygotowaniem nowego kontraktu, na mocy którego Leo zostanie w klubie do co najmniej czerwca 2018 roku. Pewnie dłużej.
Kiedy skończyłam zadzwoniłam do Fabregasa. Postanowiliśmy wybrać się do klubu. Chciałam się upić. Bardzo. I potańczyć. Tak, marzyłam o tym, żeby móc szaleć przez całą noc. W końcu nie byłam robotem. Miałam niecałe 18 lat, chciałam się bawić. Po kilku drinkach byłam już nieźle wstawiona. Pierwsza faza: gadanie głupot. Druga faza: robienie głupot. Trzecia faza: załamanie nerwowe. Ni stąd ni zowąd zaczęłam płakać. Wyrzuciłam z siebie wszystko to, co do tej pory się we mnie gromadziło. Wszystkie emocje. Poczułam się lepiej. Cesc słuchał mnie z zaangażowaniem.
- Zostawił mnie, choć obiecał, że nigdy mnie nie opuści - wydusiłam przez łzy.
- Czasami ludzie nie rozumieją wagi obietnic, gdy je składają.
Spojrzałam na niego wzburzona.
- No jasne, oczywiście. Ale i tak należy ich dotrzymywać. Na tym polega miłość. Miłość to dotrzymywanie obietnic wbrew wszystkiemu.
Pamiętam to, choć ledwo trzymałam się na nogach. Kiedy skończyłam, przytulił mnie i pocałował. Po chwili się odsunął i spojrzał mi w oczy.
- Czemu to zrobiłeś? - zapytałam spokojnie.
- Chciałem sprawdzić, czy coś poczuję. - odpowiedział.
- I co, poczułeś?
- Nie wiem, jestem pijany. - rzucił wymijająco.
Potem już nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Po prostu staraliśmy się zapomnieć. I myślę, że oboje to zrobiliśmy. Ukryliśmy to w najdalszych częściach naszych umysłów. Może to dzięki temu, nasze relacje nie ucierpiały, a nasza przyjaźń przetrwała wiele lat.
Obudziłam się następnego dnia koło południa. Nie mam pojęcia jak znalazłam się w domu. W moim pokoju. Obok mnie leżały porozrzucane ubrania Fabsa z wczoraj, po czym wywnioskowałam, że dorwał się do mojej szafy. Zeszłam na dół i kiedy tylko stanęłam w progu kuchni poczułam zapach tostów.
- Cescy, kocham cie. - powiedziałam, siadając przy stole. Podał mi talerz ze śniadaniem i szklankę soku pomarańczowego. Sam usiadł koło mnie z herbatą w ręku.
- Przygotowałem wszystko. Zjedz śniadanie i weź prysznic, bo trochę śmierdzisz - spojrzał na mnie współczująco - i jesteśmy gotowi do drogi. Walizki już dawno są w aucie. Pospiesz się. - Dorzucił i uśmiechnął się. Włożył brudne naczynia do zmywarki i poszedł do łazienki na piętrze. On też śmierdział. Tylko ja byłam bardziej taktowna i nie powiedziałam mu tego prosto w twarz. A mogłam.
.....................................................................................................
I am back, bitches!
Macie prawo mnie zabić, zasłużyłam! Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
Nie miałam w planach dodawania rozdziału w najbliższym czasie, ale czytałam komentarze i aska i nie umiałam tego nie zrobić.
Wszystko się zmieniło, teraz będzie nieco inaczej, ale myślę, ze lepiej.
Komentujcie, odpowiem na wszystkie wasze pytania.
Przepraszam, wybaczcie :*
Buziaki, kocham was nad życie :*:*
Wasza Megan <3
sobota, 15 listopada 2014
Liebster Award
Dziękuję bardzo Parker za nominację do Liebster Award :3
Bardzo mi miło, że mnie doceniacie. :)
To moja pierwsza nominacja, więc jestem baaardzo szczęśliwa :)
A oto pytanie Parker do mnie :))
1. Nosisz jakiś pseudonim?
2. Kto powinien w tym roku wygrać Ligę Mistrzów?
3. Opisz Siebie w kilku słowach.
4. Kto jest Twoim ulubionym bloggerem?
5. Jak bardzo wczuwasz się podczas pisania nowego rozdziału?
6. Uprawiasz jakiś sport?
7. Ulubiony klub i piłkarz?
8. Kiedy się urodziłaś?
9. Bez czego nie wyobrażasz Sobie codzienności?
2. Kto powinien w tym roku wygrać Ligę Mistrzów?
3. Opisz Siebie w kilku słowach.
4. Kto jest Twoim ulubionym bloggerem?
5. Jak bardzo wczuwasz się podczas pisania nowego rozdziału?
6. Uprawiasz jakiś sport?
7. Ulubiony klub i piłkarz?
8. Kiedy się urodziłaś?
9. Bez czego nie wyobrażasz Sobie codzienności?
10. Ulubiony film?
Oto moje odpowiedzi:
1. Raczej nie, ale moja bff mówi do mnie często Megan.
2. Oczywiście że FC Barcelona. :)
3. Wrażliwa, czasem wredna i chamska, odważna.
4. Parker, Cule2332, loveblaugrana, Alex James, Mrs. Allison Fabregas i wiele innych i naprawdę kocham was wszystkie tylko już nie mogę ogarnąć kto jest kim :<<
5. Czasem wczuwam się na maksa, wyobrażam sobie, że to ja jestem Valerią i próbuję sobie wyobrazić co ja bym zrobiła itp.
6. Piłka nożna i siatkówka :)
7. FC Barcelona, Cesc Fabregas, Leo Messi, Fernando Torres i Sergio Ramos. :3
8. 17 lutego 2000 roku :)
9. Telefonu, internetu, książek i piłki. :)
10. Wszystkie części "Szybcy i wściekli" :))
Ja nominuję:
Moje pytania:
1. Za co lubisz piłkę nożną ?
2. Ulubiony klub poza Barceloną :)
3. Ile masz lat ?
4. Ulubiona piosenka.
5. Oglądasz jakieś seriale ? Jeśli tak to jakie.
6. Co lubisz robić w wolnym czasie ?
7. Ulubiony film ?
8. Czy lubisz pisać ?
9. Trenujesz jakiś sport ?
10. Znasz kogoś sławnego ? Jeśli tak to kogo :)
Powodzonka :*:*
PS Rozdział jest na etapie tworzenia i mam nadzieję, że niedługo się pojawi :)
Buziaczki,
Meg ♥
piątek, 29 sierpnia 2014
i love you Val. more than football.
Nie zwracając na niego uwagi ponownie zamyka oczy i próbuje się rozluźnić.
- Nie uważasz, że powinniśmy porozmawiać ? - pyta w końcu Hiszpan.
- Nie mamy o czym rozmawiać.
- Wiem, że źle zrobiłem, przepraszam, żałuję.
Valeria wzdycha głęboko i unosi powieki.
- Szczerze ? - Sergio kiwa głową. - Gówno mnie to obchodzi - oznajmia mu wstając. - Wracaj do treningu - mówi wskazując palcem ćwiczących piłkarzy. Ten niechętnie wraca do ćwiczeń.
Po kilku minutach zniecierpliwiony Alexis wychodzi zza krzeseł i kieruje się w stronę piłkarzy. Pierwszy zauważa go Don Andres. Przypatruje mu się w skupieniu zastanawiając się, czy jego oczy się nie mylą. Kiedy jest już w stu procentach pewny, że to Chilijczyk, podbiega do niego i zarzuca mu ramiona na szyję. Puszcza go dopiero wtedy, gdy Xavi trąca go biodrem i sam wpada mu w ramiona.
- Panowie, spokojnie, wystarczy mnie dla wszystkich, nie musicie się o mnie bić - oznajmia Sanchez uśmiechnięty od ucha do ucha. Dopiero wtedy zauważa Cesca patrzącego się na niego. Na jego ustach widnieje delikatny uśmiech. Podchodzi do niego i przytula go. - Dobrze znów cię widzieć, przyjacielu. Stęskniłem się za tobą.
Po dość sporym zamieszaniu, które było spowodowane powitalnymi uściskami, przybijaniem piątek i poznawaniem nowych kolegów, Hiszpanie wracają do treningu, który Alexis obserwuje zza lini bocznej, według polecenia Valerii.
Chłopcy bardzo się męczą, ponieważ Val znęca się nad nimi jak tylko może. Początkowo muszą zrobić siedem okrążeń, a z powodu gorączki panującej w Brazylii, jest to trudne. Następnie seria strzałów na bramkę z różnych odległości. Mimo, iż dla chłopców trening jest jak wieczność, trwa on tylko dwie godziny. Po zakończeniu piłkarze doczołgują się do szatni.
- Valeria, świetna robota. Powinnaś prowadzić treningi reprezentacji częściej - mówi roześmiany Alexis.
- Lepiej się zamknij, bo jak jej się spodoba to da nam wycisk w klubie i ci wtedy nie będzie tak wesoło - syczy zdenerwowany Andres.
- Odczepcie się od Valerii. Ona po prostu robi to co kazał jej trener - mówi Ramos podchodząc do dziewczyny. - Możemy porozmawiać ? - pyta cicho licząc na pozytywną odpowiedź. Robi słodkie oczka niczym kotek ze Shreka. Na Valerię to jednak nie działa. Mija chłopaka i podchodzi do ławki, na której leży jej torebka. Bierze ją i kieruje się do wyjścia aby posprzątać pachołki, które wciąż lezą porozrzucane na boisku.
- Alexis, pomożesz mi ? - Prosi uroczym głosikiem. Chilijczyk zgadza się i podchodzi do dziewczyny.
- To może ja też ci pomogę ? - rzuca Sergio.
- Nie trzeba. Ty i tak wystarczająco już zrobiłeś... - odpowiada obojętnie dziewczyna.
- Och! No weź! Nie będziesz się chyba gniewać na mnie do końca życia ? - krzyczy, ale bardziej sam do siebie, bo nikt nie zwraca na niego uwagi. - No przecież cię kocham... - dodaje szeptem. Słyszy to jednak Torres stojący tuż za nim. Klepie go lekko po plecach, żeby dodać mu otuchy.
- Nie martw się stary, jeszcze kiedyś będzie twoja.
Następy dzień okazuje się bardzo pracowitym dniem. Już o 9.00 chłopcy mają pierwszy trening, który prowadzi Valeria pod czujnym okiem del Bosque. Wbrew oczekiwaniom dziewczyny trener nie ma zbyt wielu zastrzeżeń. Siedzi spokojnie na fotelach i obserwuje wszystko co się dzieje na boisku. Normalnie pewnie by biegał z chłopcami po murawie, ale usztywniona szyną i bandażem prawa stopa oraz kule leżące
obok mówią same za siebie.
Po 3-godzinnym treningu Valeria, Cesc, Pedro, Jordi, Alexis, Xavi, Gerard i Carles idą do kafejki na kawę. Obok spotykają Leonidasa i Costasa. Zapraszają ich do wspólnego lunchu i przy okazji przedstawiają im pozostałych piłkarzy, którzy byli nieobecni przy poprzedniej wizycie. Razem siadają do największego ze stolików i zaczynają dyskusję o zbliżającym się meczu z Włochami.
- Ramos, do jasnej cholery, dzisiaj grasz jeden z ważniejszych meczy w swojej karierze reprezentacyjnej, więc człowieku, weź się do roboty. Co się z tobą dzieje ?! - wrzeszczy. Potrząsa nim jak szmacianą lalką.
Sergio od samego początku treningu chodzi zrozpaczony. Jest obecny tylko ciałem. Jego myśli są daleko stąd, a to wszystko przez widok miziających się Alexisa, kolesia, który działa mu na nerwy jak nikt inny i Valerii, jego pierwszej miłości, dziewczyny, którą kocha najbardziej na świecie. Bardziej niż samego siebie, co jest nie lada osiągnięciem. Nadal byłby w stanie zrobić dla niej wszystko.
- Tak jest trenerze - odpowiada hardo i wraca na ziemię. Zabiera się do ćwiczeń, wykonując je sumiennie. Kiedyś bardzo lubił ćwiczyć, ale teraz brak humoru i zmęczenie całym sezonem dają mu się we znaki jak nigdy. No cóż, wiek robi swoje. Nie jest już tym samym 20-latkiem, którego ciężko było ogarnąć. Kiedy trener zostawia go w spokoju ucieszony zmianą w jego zachowaniu Fernando postanawia przyłączyć się do Hiszpana.
- Stary, co się z tobą dzieje - pyta udając głupiego. Świetnie wie, że jego przyjaciel nie może przestać myśleć o tej drobnej, brązowookiej dziewczynie z długimi blond lokami.
Ramos tylko się uśmiecha i zmienia pozycję.
- Sergio, posłuchaj mnie. Wiem, że ten widok cię cholernie boli, ale kurde, zasłużyłeś sobie. Założyliśmy się o nią, a tak się nie robi. Wiem, że cię kochała, ty kochasz ją nadal. Planowaliście wspólną przyszłość, ona chciała dla ciebie zrezygnować z życiowej szansy, jaką jest praca w FC Barcelonie. Naprawdę myślałeś, że prawda nigdy nie wyjdzie na jaw ? - pyta. Tym samym obrońcy Realu wracają wszystkie wspomnienia z Val w roli głównej. Jego oczy zaczynają się świecić. - Hej, Ramos, nie rozklejaj się tutaj. Jesteś facet czy baba ?
- Facet... - mruczy pod nosem i Hiszpan i ociera łzy tak, by nikt nie zauważył.
- Więc nie płacz, bo łzy są oznaką słabości, a ty jesteś silny.
Valeria i Alexis siedzą na trybunach i "przyglądają" się przedmeczowemu treningowi, który prowadzi już sam trener.
Chilijczyk co chwile skrada Hiszpance jednego całusa. Dziewczyna stara mu się opierać z całych sił, jednak z marnymi skutkami. Przez Sancheza nabyła już jedną malinką na szyi, za którą chciała go zepchnąć na ławkę trenerską, jednak Mięśniak okazał się silniejszy od 17-latki.
- Coś czuję, że nie za bardzo zainteresuje cię mecz - stwierdza dziewczyna.
- Tak, masz racje. Teraz liczysz się tylko ty. Kocham cię bardziej niż piłkę - odpowiada pewnie.
Dziewczyna uśmiecha się i mocno go przytula.
- Też cię kocham, Alexis - szepcze mu do ucha - jednak nie tak bardzo jak piłkę - dodaje mrucząc po cichu pod nosem.
- Słyszałem to ! Oficjalnie się na ciebie obrażam - informuje dziewczynę. Val chce go przeprosić soczystym buziakiem, jednak Alexis pozostaje nieugięty. Nie odzywa się do niej aż do rozpoczęcia drugiej połowy dogrywki w meczu, kiedy to oznajmia jej, że del Bosque woła ją z ławki.
Nastolatka wstaje i kieruje się do niego pewnym krokiem, jednak na drodze staje jej ochroniarz, który stanowczo upiera się, że nie może jej przepuścić. Dopiero kiedy trener dosłownie wyrywa mu ją z rąk, zostawia ją w spokoju. Ciągnie ją za sobą i sadza na fotelu obok.
- Valeria, cholera, co ja mam zrobić. Pomóż mi ! - prosi ją 62-letni Hiszpan pochodzący z Salamanki. - Po finale Mistrzostw Europy w życiu się nie spodziewałem, że będzie nam potrzebna dogrywka, a co dopiero rzuty karne. Oni są już tak zmęczeni, że wątpię, żeby strzelili w ciągu tych 15 minut gola. Musisz mi pomóc wybrać ostatnią osobę do jedenastek. Ja nie mam żadnego pomysłu, dzisiaj w ogóle nie myślę - tłumaczy zakłopotany pokazując jej kartkę z nazwiskami graczy. Nie ma na niej jej byłego chłopaka.
- Trenerze, spokojnie. Pomogę panu, ale dopiero jak się pan uspokoi, przecież świat się nie wali, damy radę - odpowiada sama zaskoczona takim opanowaniem w swoim głosie.
- Dobrze już dobrze, mów co masz.
Val uśmiecha się z ulgą.
- Myślę, że tym brakującym ogniwem mógłby być Ramos.
- Ramosa ?! - wykrzykuje poddenerwowany. - Nigdy w życiu. Widziałaś ostatniego karnego w jego wykonaniu ? Wybił piłkę w publiczność !
- Wiem. Po tym jak w Rosji spadł meteoryt ludzie to tej pory żartują, że to nie była żadna skała z kosmosu, tylko że piłka Ramosa wróciła - odpowiada podśmiewając się.
- No właśnie. Nadal nie rozumiem czemu chcesz dać mu szansę.
- Ja też nie wiem, trenerze, ale myślę, że dzisiaj to może wypalić.
- Dobrze, ale jeśli mu się nie uda to masz nieoficjalny zakaz wstępu na mecze reprezentacji. Możesz już iść, dziękuję.
- Umowa stoi - odpowiada. Wstając ściska rękę mężczyzny i wraca na swoje miejsce na trybunach.
- Jestem pewien, że gdyby nie fakt, że wszyscy cię znają już dawno wyleciałabyś z tego meczu - stwierdza Alexis.
- Oh, czyli wolałbyś zostać tutaj sam ?
- Nie, wolałbym iść z tobą i robić coś ciekawszego w twoim pokoju.
- Alexisie Sanchezie czy ty właśnie zaproponowałeś mi coś niegrzecznego ? - pyta z udawanym niedowierzaniem odwracając się do niego przodem.
- Tak, to bardzo niegrzeczna propozycja. Co ty na to ?
- Zapomnij ! - mówi wtulając się w niego. - Na coś takiego musisz sobie zasłużyć.
- Jak ? Dobrze wiesz, że ciebie nie da się przekupić byle czym.
- Owszem, masz racje, nie da się. Więc musisz się wykazać. - Na jej twarz wkracza zadziorny uśmieszek.
- Valerio Mendez niniejszym oświadczam ci że jesteś najgorszą dziewczyną !
- Hej, nie zapędzaj się. Nie jestem twoją dziewczyną.
- Jesteś, tylko jeszcze o tym nie wiesz. - Nastolatka prycha i uderza go w ramie. - Ej, za co to ? - krzyczy Chilijczyk.
- Za najgorszą dziewczynę - odpowiada.
- O, czyli jednak już jesteś moją dziewczyną ? - pyta.
- Oh, zamknij się i po prostu mnie przytul - nakazuje mu.
Mięśniak obejmuje ją, przyciąga do siebie i składa na jej czole delikatny pocałunek.
-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
Jest 35 :)))
Dzisiaj krótko, bo nie mam czasu :)
Rozdział jest pisany tak częściami. Nie jestem z niego zadowolona, ale błagałyście, żebym dodała. Zwłaszcza Zuza mnie poganiała i oto jest ! :** Mam nadzieję, że miło będzie Wam się czytało moje wypociny. :)
Serdecznie dziękuję za ponad 20000 wejść :) Jesteście najlepsze <333 :**
Nie mam pojęcia kiedy pojawi się następny rozdział, więc nie będę nic obiecywać :)
Do następnego kochane :*:*:*
Buziaki :*
Meg. ♥
- Nie uważasz, że powinniśmy porozmawiać ? - pyta w końcu Hiszpan.

- Wiem, że źle zrobiłem, przepraszam, żałuję.
Valeria wzdycha głęboko i unosi powieki.
- Szczerze ? - Sergio kiwa głową. - Gówno mnie to obchodzi - oznajmia mu wstając. - Wracaj do treningu - mówi wskazując palcem ćwiczących piłkarzy. Ten niechętnie wraca do ćwiczeń.
Po kilku minutach zniecierpliwiony Alexis wychodzi zza krzeseł i kieruje się w stronę piłkarzy. Pierwszy zauważa go Don Andres. Przypatruje mu się w skupieniu zastanawiając się, czy jego oczy się nie mylą. Kiedy jest już w stu procentach pewny, że to Chilijczyk, podbiega do niego i zarzuca mu ramiona na szyję. Puszcza go dopiero wtedy, gdy Xavi trąca go biodrem i sam wpada mu w ramiona.
- Panowie, spokojnie, wystarczy mnie dla wszystkich, nie musicie się o mnie bić - oznajmia Sanchez uśmiechnięty od ucha do ucha. Dopiero wtedy zauważa Cesca patrzącego się na niego. Na jego ustach widnieje delikatny uśmiech. Podchodzi do niego i przytula go. - Dobrze znów cię widzieć, przyjacielu. Stęskniłem się za tobą.
Po dość sporym zamieszaniu, które było spowodowane powitalnymi uściskami, przybijaniem piątek i poznawaniem nowych kolegów, Hiszpanie wracają do treningu, który Alexis obserwuje zza lini bocznej, według polecenia Valerii.
Chłopcy bardzo się męczą, ponieważ Val znęca się nad nimi jak tylko może. Początkowo muszą zrobić siedem okrążeń, a z powodu gorączki panującej w Brazylii, jest to trudne. Następnie seria strzałów na bramkę z różnych odległości. Mimo, iż dla chłopców trening jest jak wieczność, trwa on tylko dwie godziny. Po zakończeniu piłkarze doczołgują się do szatni.
.png)
- Lepiej się zamknij, bo jak jej się spodoba to da nam wycisk w klubie i ci wtedy nie będzie tak wesoło - syczy zdenerwowany Andres.
- Odczepcie się od Valerii. Ona po prostu robi to co kazał jej trener - mówi Ramos podchodząc do dziewczyny. - Możemy porozmawiać ? - pyta cicho licząc na pozytywną odpowiedź. Robi słodkie oczka niczym kotek ze Shreka. Na Valerię to jednak nie działa. Mija chłopaka i podchodzi do ławki, na której leży jej torebka. Bierze ją i kieruje się do wyjścia aby posprzątać pachołki, które wciąż lezą porozrzucane na boisku.
- Alexis, pomożesz mi ? - Prosi uroczym głosikiem. Chilijczyk zgadza się i podchodzi do dziewczyny.
- To może ja też ci pomogę ? - rzuca Sergio.
- Nie trzeba. Ty i tak wystarczająco już zrobiłeś... - odpowiada obojętnie dziewczyna.
- Och! No weź! Nie będziesz się chyba gniewać na mnie do końca życia ? - krzyczy, ale bardziej sam do siebie, bo nikt nie zwraca na niego uwagi. - No przecież cię kocham... - dodaje szeptem. Słyszy to jednak Torres stojący tuż za nim. Klepie go lekko po plecach, żeby dodać mu otuchy.
- Nie martw się stary, jeszcze kiedyś będzie twoja.
***
Następy dzień okazuje się bardzo pracowitym dniem. Już o 9.00 chłopcy mają pierwszy trening, który prowadzi Valeria pod czujnym okiem del Bosque. Wbrew oczekiwaniom dziewczyny trener nie ma zbyt wielu zastrzeżeń. Siedzi spokojnie na fotelach i obserwuje wszystko co się dzieje na boisku. Normalnie pewnie by biegał z chłopcami po murawie, ale usztywniona szyną i bandażem prawa stopa oraz kule leżące
obok mówią same za siebie.
Po 3-godzinnym treningu Valeria, Cesc, Pedro, Jordi, Alexis, Xavi, Gerard i Carles idą do kafejki na kawę. Obok spotykają Leonidasa i Costasa. Zapraszają ich do wspólnego lunchu i przy okazji przedstawiają im pozostałych piłkarzy, którzy byli nieobecni przy poprzedniej wizycie. Razem siadają do największego ze stolików i zaczynają dyskusję o zbliżającym się meczu z Włochami.
- Ramos, do jasnej cholery, dzisiaj grasz jeden z ważniejszych meczy w swojej karierze reprezentacyjnej, więc człowieku, weź się do roboty. Co się z tobą dzieje ?! - wrzeszczy. Potrząsa nim jak szmacianą lalką.
Sergio od samego początku treningu chodzi zrozpaczony. Jest obecny tylko ciałem. Jego myśli są daleko stąd, a to wszystko przez widok miziających się Alexisa, kolesia, który działa mu na nerwy jak nikt inny i Valerii, jego pierwszej miłości, dziewczyny, którą kocha najbardziej na świecie. Bardziej niż samego siebie, co jest nie lada osiągnięciem. Nadal byłby w stanie zrobić dla niej wszystko.
- Tak jest trenerze - odpowiada hardo i wraca na ziemię. Zabiera się do ćwiczeń, wykonując je sumiennie. Kiedyś bardzo lubił ćwiczyć, ale teraz brak humoru i zmęczenie całym sezonem dają mu się we znaki jak nigdy. No cóż, wiek robi swoje. Nie jest już tym samym 20-latkiem, którego ciężko było ogarnąć. Kiedy trener zostawia go w spokoju ucieszony zmianą w jego zachowaniu Fernando postanawia przyłączyć się do Hiszpana.
- Stary, co się z tobą dzieje - pyta udając głupiego. Świetnie wie, że jego przyjaciel nie może przestać myśleć o tej drobnej, brązowookiej dziewczynie z długimi blond lokami.
Ramos tylko się uśmiecha i zmienia pozycję.

- Facet... - mruczy pod nosem i Hiszpan i ociera łzy tak, by nikt nie zauważył.
- Więc nie płacz, bo łzy są oznaką słabości, a ty jesteś silny.
Valeria i Alexis siedzą na trybunach i "przyglądają" się przedmeczowemu treningowi, który prowadzi już sam trener.
Chilijczyk co chwile skrada Hiszpance jednego całusa. Dziewczyna stara mu się opierać z całych sił, jednak z marnymi skutkami. Przez Sancheza nabyła już jedną malinką na szyi, za którą chciała go zepchnąć na ławkę trenerską, jednak Mięśniak okazał się silniejszy od 17-latki.
- Coś czuję, że nie za bardzo zainteresuje cię mecz - stwierdza dziewczyna.
- Tak, masz racje. Teraz liczysz się tylko ty. Kocham cię bardziej niż piłkę - odpowiada pewnie.
Dziewczyna uśmiecha się i mocno go przytula.
- Też cię kocham, Alexis - szepcze mu do ucha - jednak nie tak bardzo jak piłkę - dodaje mrucząc po cichu pod nosem.
- Słyszałem to ! Oficjalnie się na ciebie obrażam - informuje dziewczynę. Val chce go przeprosić soczystym buziakiem, jednak Alexis pozostaje nieugięty. Nie odzywa się do niej aż do rozpoczęcia drugiej połowy dogrywki w meczu, kiedy to oznajmia jej, że del Bosque woła ją z ławki.
Nastolatka wstaje i kieruje się do niego pewnym krokiem, jednak na drodze staje jej ochroniarz, który stanowczo upiera się, że nie może jej przepuścić. Dopiero kiedy trener dosłownie wyrywa mu ją z rąk, zostawia ją w spokoju. Ciągnie ją za sobą i sadza na fotelu obok.

- Trenerze, spokojnie. Pomogę panu, ale dopiero jak się pan uspokoi, przecież świat się nie wali, damy radę - odpowiada sama zaskoczona takim opanowaniem w swoim głosie.
- Dobrze już dobrze, mów co masz.
Val uśmiecha się z ulgą.
- Myślę, że tym brakującym ogniwem mógłby być Ramos.
- Ramosa ?! - wykrzykuje poddenerwowany. - Nigdy w życiu. Widziałaś ostatniego karnego w jego wykonaniu ? Wybił piłkę w publiczność !
- Wiem. Po tym jak w Rosji spadł meteoryt ludzie to tej pory żartują, że to nie była żadna skała z kosmosu, tylko że piłka Ramosa wróciła - odpowiada podśmiewając się.
- No właśnie. Nadal nie rozumiem czemu chcesz dać mu szansę.
- Ja też nie wiem, trenerze, ale myślę, że dzisiaj to może wypalić.
- Dobrze, ale jeśli mu się nie uda to masz nieoficjalny zakaz wstępu na mecze reprezentacji. Możesz już iść, dziękuję.
- Umowa stoi - odpowiada. Wstając ściska rękę mężczyzny i wraca na swoje miejsce na trybunach.
- Jestem pewien, że gdyby nie fakt, że wszyscy cię znają już dawno wyleciałabyś z tego meczu - stwierdza Alexis.
- Oh, czyli wolałbyś zostać tutaj sam ?
- Nie, wolałbym iść z tobą i robić coś ciekawszego w twoim pokoju.
- Alexisie Sanchezie czy ty właśnie zaproponowałeś mi coś niegrzecznego ? - pyta z udawanym niedowierzaniem odwracając się do niego przodem.
- Tak, to bardzo niegrzeczna propozycja. Co ty na to ?
- Zapomnij ! - mówi wtulając się w niego. - Na coś takiego musisz sobie zasłużyć.
- Jak ? Dobrze wiesz, że ciebie nie da się przekupić byle czym.
- Owszem, masz racje, nie da się. Więc musisz się wykazać. - Na jej twarz wkracza zadziorny uśmieszek.
- Valerio Mendez niniejszym oświadczam ci że jesteś najgorszą dziewczyną !
- Hej, nie zapędzaj się. Nie jestem twoją dziewczyną.
- Jesteś, tylko jeszcze o tym nie wiesz. - Nastolatka prycha i uderza go w ramie. - Ej, za co to ? - krzyczy Chilijczyk.
- Za najgorszą dziewczynę - odpowiada.
- O, czyli jednak już jesteś moją dziewczyną ? - pyta.
- Oh, zamknij się i po prostu mnie przytul - nakazuje mu.
Mięśniak obejmuje ją, przyciąga do siebie i składa na jej czole delikatny pocałunek.
-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
Jest 35 :)))
Dzisiaj krótko, bo nie mam czasu :)
Rozdział jest pisany tak częściami. Nie jestem z niego zadowolona, ale błagałyście, żebym dodała. Zwłaszcza Zuza mnie poganiała i oto jest ! :** Mam nadzieję, że miło będzie Wam się czytało moje wypociny. :)
Serdecznie dziękuję za ponad 20000 wejść :) Jesteście najlepsze <333 :**
Nie mam pojęcia kiedy pojawi się następny rozdział, więc nie będę nic obiecywać :)
Do następnego kochane :*:*:*
Buziaki :*
Meg. ♥
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)