czwartek, 9 lipca 2015

changes

Zgodnie z moimi przeczuciami Hiszpania awansowała do finału, a Ramos trafił karnego. Po meczu próbował mnie zaczepić, ale dałam mu wyraźnie do zrozumienia, żeby dał mi spokój.
Alexis odprowadził mnie do hotelu. Na pożegnanie przytulił mnie i obdarował buziakiem. Udałam się prosto do swojego pokoju. Byłam tak  zmęczona, że zasnęłam w ubraniach. Pamiętam tylko, że w nocy przyszła Shaki, żeby zgasić lampkę nocną koło łóżka.
Następnego dnia postanowiłam wziąć wolne i spędzić ten dzień z Cesciem. Przyszedł do mnie i urządziliśmy sobie "dzień seansu". Od południa aż do 2 w nocy obejrzeliśmy kilka filmów. Około trzeciej nad ranem, kiedy prawie zmorzył mnie sen, pełen energii Cesc zaczął mnie irytować, co skończyło się na rzucaniu w niego poduszkami i przekleństwami.
- Nawet nie wiesz, jak pięknie wyglądasz kiedy jesteś na mnie wściekła - komplementował mnie Fabregas.
- Oh, Cesc, nawet sobie nie wyobrażasz, jaki jesteś irytujący.
- Wiem to aż za dobrze, kochanie - powiedział rzucając się na mnie. Przygniótł mnie do podłogi i za żadne skarby świata nie chciał zejść.
- Hej, Fabregas, to już jest przegięcie. Dobrze wiesz, że nie ważysz czterdzieści kilogramów - krzyknęłam. - Cesc, serio, zejdź ! Nie mogę oddychać, gnieciesz mi płuca !
- No już, już - odpowiedział odpuszczając mi. Podał jej rękę i pomógł wstać, jednak nie zamierzałam się podnosić. Wręcz przeciwnie, pociągnęłam Fabregasa za sobą przez co ten wylądował tuż obok mnie uderzając ręką o szafkę. - O Boże, jak boli - stwierdził oglądając swoją dłoń. - Nienawidzę cię ! - rzekł do mnie przez śmiech. - Jesteś taka wredna, a nie masz rudych włosów !
- Jestem wredna z wyboru - odpowiedziałam mu. - No już, daj, pocałuję i przestanie boleć.
Wzięłam jego rękę i zaczęłam delikatnie rozmasowywać  ją, żeby złagodzić ból.


- Nie uważasz, że to byłoby ekstra ? - zapytałam.
- Wydaje mi się, że to nie najlepszy pomysł - odpowiedział Hiszpan.
- Czemu ? Nie chciałbyś poznać mojego brata i moich przyjaciół ?
- Jasne, że chciałbym, ale to takie rodzinne spotkanie, a ja będę wam przeszkadzał - stwierdził.
- Fabs, przecież ty też jesteś moją rodziną ! Jesteś moim braciszkiem i nie chcę słyszeć odmowy. Jedziesz jutro ze mną, koniec kropka - oznajmiłam mu nawet nie myśląc o tym, że Cesc mógłby mi się sprzeciwić.
- Valeria, serio cię nienawidzę, ale jeśli tak bardzo nalegasz, to mogę z tobą jechać na te 2 dni. Potem wrócimy razem do Barcelony. Przynajmniej znowu spędzimy trochę czasu razem. Zaczynam tęsknić za naszymi spotkaniami.
- Nie tylko ty, Fabs.
Posprzątałam po wspólnym śniadaniu, a Cesc poszedł pod prysznic. Potem ubrałam się w krótką spódniczkę w kwiatki z brązowym paskiem i białą, koronkową bluzkę. Burzę loków spięłam w koński ogon i nałożyłam na twarz podkład. Poszłam z Cesciem i Shakirą po Alexisa i Geriego. Postanowiliśmy spędzić kolejny wspólny dzień. Przez to, że Gerard nie odstępował Shaki, a Sanchez mnie, Cesc był samotny, więc postanowił wyrwać jakąś dziewczynę. Poznał pewną bardzo ładną brunetkę. Była kilka lat młodsza od niego. Widać było, że od razu jej się spodobał, jednak Fabregas nie chciał dawać dziewczynie nadziei, więc zachował się jak na dobrego faceta przystało. Kiedy ta poszła do toalety on po prostu nawiał.


W końcu nadszedł dzień finału. Nie trzeba chyba dużo mówić, że emocje brały górę nad podświadomością. Każdy chodził nabuzowany, niektórzy byli nawet trochę rozdrażnieni. Kiedy tylko mecz się zaczął wszyscy stracili dobre humory. Już w 2 minucie Fred strzelił gola.  Każdy był już przerażony, jednak kiedy Ney trafił tzw. "bramkę do szatni" w 44 minucie rozmowy na ławce reprezentacji Hiszpanii ucichły na dobre. Może to dlatego, że Fabregas zasnął i nie miał już kto trajkotać. Jednak to dopiero trzeci gol Brazylii doszczętnie zniszczył nadzieje Hiszpanów. Po odebraniu medali nikt już nie chciał ze sobą rozmawiać. Wszyscy byli na siebie wściekli, zwłaszcza Iker, który obwiniał się za wszystko.



Boże, jak ja ją kocham. Z minuty na minutę, z sekundy na sekundę coraz bardziej. Jest mi tak przykro, że nie mogę jej tego powiedzieć. Kiedyś się dowie, ale to jeszcze nie czas.Teraz mam ważniejsze sprawy na głowie.



*2 miesiące później*

Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że moje życie będzie kiedykolwiek tak wyglądać, nie uwierzyłabym mu. A gdybym uwierzyła, popełniłabym samobójstwo. Mimo, iż jest to akt egoizmu i braku odwagi. Braku odwagi do przeciwstawiania się swoim największym lękom. Zrobiłabym to. Ale nikt mi nie powiedział, więc żyłam dalej, jakby nigdy nic. Szkoda. Uniknęłabym tych cholernych sytuacji. Sytuacji, które zaprowadziły mnie tutaj. Boże, czemu mi nie powiedziałeś?

12 tygodni, 4 dni, 7 godzin i 47, teraz już 48 minut temu dowiedziałam się, że chłopak, którego kocham/kochałam nad życie założył się o mnie jak o pierwszą lepszą. Bolało ? Oczywiście, że tak, ale ten ból był do zniesienia.

7 tygodni, 6 dni, 13 godzin i 18 minut temu jechałam z moimi przyjaciółmi i bratem oraz jego rodziną na biwak. Zaatakował nas niedźwiedź ? Nie. Rozbiliśmy namiot na mrowisku? Nie. Nie ugasiłam ogniska, tak jak miałam to zrobić i ogień zajął namiot, w którym spał mój brat i Cesc. Trafili do szpitala. Cescowi nic poważnego się nie stało. Teraz ma tylko bliznę na przedramieniu w kształcie półksiężyca. Mam taką samą, bo próbowałam ich ratować. Z moim bratem było o wiele gorzej. Miał liczne poparzenia, każde gorsze od poprzedniego. To bolało. Bolało dlatego, że to była moja wina, a nie mogłam tego naprawić. Znowu.

3 tygodnie, 2 dni, 2 godziny i 30 minut temu Elena i ja poszłyśmy na ściankę wspinaczkową. To był mój pomysł. Chciałam spędzić z nią trochę czasu. Spadła. Upadła niefortunnie i złamała nogę. Tylko dlatego, że ja chciałam się ścigać. Ona chciała tylko wygrać.

Wczoraj dowiedziałam się, że mój chłopak zakochał się w innej dziewczynie. W tej, z którą spotykał się na wakacjach. Jak się dowiedziałam? Powiedział mi sam. Przyszedł do mnie, zabrał mnie na spacer i na plaży, na której pierwszy raz się pocałowaliśmy powiedział mi to. Stwierdził, że związek ze mną był błędem. Błąd. Po prawie roku znajomości i 3 miesiącach prawdziwego związku powiedział, że to był błąd. Błąd. Cholera, jak ja nienawidzę tego słowa. O dziwo nie uderzyłam go w twarz. Oznajmiłam, że rozumiem go i odeszłam z wysoko uniesioną głową. Dopiero kiedy dotarłam do domu zaczęłam płakać i czuć ból. Ale podobno z czasem ból zmienia się w siłę. Boże, co takiego zrobiłam, że tak mnie krzywdzisz?
Dzisiaj jest lepiej. Spędziłam cały dzień z Cesciem. Ten koleś naprawdę potrafi wyczarować uśmiech na mojej twarzy. Może to przez to, że pozwolił mi płakać i nie oceniał mnie, ani jego. Po prostu pozwolił mi zmoczyć łzami całą jego koszulkę nie wypowiadając nawet jednego słowa.



Tak. Teraz jestem już pewien. Kocham ją na zabój. Te wszystkie chwile, które razem przeżyliśmy. Każdy pojedynczy moment i wszystkie razem. To sprawia, że nie mogę wyobrazić sobie mojego życia bez tej zwariowanej dziewczyny.



Pep tak ustalił mi grafik, że nie spędzałam zbyt wiele czasu z drużyną. Czasem tylko miałam spotkania z każdym z nich osobna, ale nawet wtedy udawało mi się go unikać. Aż do momentu kiedy przed meczem mieliśmy razem wziąć udział w konferencji prasowej. To była prawdziwa walka o przetrwanie. Te wszystkie pytania reporterów były bardzo męczące. Każde nadzwyczaj podchwytliwe. Ale dałam rade. Będę silna. Jestem silna. Kiedy szłam do swojego biura, podbiegł do mnie. Zapytał, czy moglibyśmy iść razem na kawę. Nie wytrzymałam.
Naprawdę uważasz, że po tym co mi zrobiłeś, pójdę z tobą na kawę? Człowieku, czy ty myślisz, że ja nie mam uczuć? To chciałam powiedzieć. Nie zrobiłam tego. Nie nawtykałam mu. Nie przyznałam, że jest kretynem. Rzuciłam jakby od niechcenia krótkie:
- Jasne.
W chwili gdy z moich ust wypłynęło to słów, miałam ochotę się spoliczkować. W kącikach jego ust błąkał się uśmiech. Czy wciąż go kochałam? Czy miałam jeszcze nadzieję, że będziemy razem
- Przepraszam, ale mam dużo pracy.- rzuciłam wymijająco. Minęłam go i zamknęłam szczelnie drzwi. Podeszłam do okna i po prostu krzyknęłam ze złości. Wbiłam paznokcie w prawy nadgarstek i zagryzłam wargi, tak bardzo, że poczułam smak krwi. Chyba jeszcze nigdy nie byłam na siebie tak zła.

Ostatnio bardzo się zmieniłam. Nie byłam pewna, czy na lepsze. Przestałam żyć, tak jak kiedyś. Już nie spotykałam się z dziewczynami. Tylko czasem z Is lub An wychodziłam na kawę. Odkąd David odszedł z Barcelony, nie rozmawiałam też z Patricią. Po prostu urwał nam się kontakt. Najwięcej czasu spędzałam z Fabregasem, bo chyba tylko on mi wtedy został. Niekiedy przychodził z Gerardem i Leo, żebym miała kontakt z innymi ludźmi i nie zamknęła się w sobie. Dużo więcej pracowałam. Pep był ze mnie zadowolony, więc moje zaangażowanie przynosiło dobre rezultaty. Następnego dnia miałam lecieć do Austrii na towarzyski mecz. Jeszcze nigdy nie byłam w tej części Europy, więc mogło być całkiem ciekawie.

Spakowałam wszystkie papiery i postanowiłam dokończyć pracę w domu. Nie mogłam znieść tej myśli, że będę siedzieć w jednym budynku z nim. Myślałam o nim cały czas . Nadal go kochałam, pomimo tego co mi zrobił. To było idiotyczne.
Wracając do domu weszłam do Starbucks Coffee i kupiłam potrójne, karmelowe latte. To, które kocham najbardziej. Ah, no tak, zapomniałam wspomnieć. Od wypadku na obozie, codziennie piłam kilka kaw. One jakoś trzymały mnie przy życiu. Miałam całkiem sporo pracy. Musiałam wczytać dane wszystkich piłkarzy, który będą grać w klubie  od nowego sezonu. Pep kazał mi też zająć się przygotowaniem nowego kontraktu, na mocy którego Leo zostanie w klubie do co najmniej czerwca 2018 roku. Pewnie dłużej.

Kiedy skończyłam zadzwoniłam do Fabregasa. Postanowiliśmy wybrać się do klubu. Chciałam się upić. Bardzo. I potańczyć. Tak, marzyłam o tym, żeby móc szaleć przez całą noc. W końcu nie byłam robotem. Miałam niecałe 18 lat, chciałam się bawić. Po kilku drinkach byłam już nieźle wstawiona. Pierwsza faza: gadanie głupot. Druga faza: robienie głupot. Trzecia faza: załamanie nerwowe. Ni stąd ni zowąd zaczęłam płakać. Wyrzuciłam z siebie wszystko to, co do tej pory się we mnie gromadziło. Wszystkie emocje. Poczułam się lepiej. Cesc słuchał mnie z zaangażowaniem.
- Zostawił mnie, choć obiecał, że nigdy mnie nie opuści - wydusiłam przez łzy.
- Czasami ludzie nie rozumieją wagi obietnic, gdy je składają.
Spojrzałam na niego wzburzona.
- No jasne, oczywiście. Ale i tak należy ich dotrzymywać. Na tym polega miłość. Miłość to dotrzymywanie obietnic wbrew wszystkiemu.
Pamiętam to, choć ledwo trzymałam się na nogach. Kiedy skończyłam, przytulił mnie i pocałował. Po chwili się odsunął i spojrzał mi w oczy.
- Czemu to zrobiłeś? - zapytałam spokojnie.
- Chciałem sprawdzić, czy coś poczuję. - odpowiedział.
- I co, poczułeś?
- Nie wiem, jestem pijany. - rzucił wymijająco.

Potem już nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Po prostu staraliśmy się zapomnieć. I myślę, że oboje to zrobiliśmy. Ukryliśmy to w najdalszych częściach naszych umysłów. Może to dzięki temu, nasze relacje nie ucierpiały, a nasza przyjaźń przetrwała wiele lat.
Obudziłam się następnego dnia koło południa. Nie mam pojęcia jak znalazłam się w domu. W moim pokoju. Obok mnie leżały porozrzucane ubrania Fabsa z wczoraj, po czym wywnioskowałam, że dorwał się do mojej szafy. Zeszłam na dół i kiedy tylko stanęłam w progu kuchni poczułam zapach tostów.
- Cescy, kocham cie. - powiedziałam, siadając przy stole. Podał mi talerz ze śniadaniem i szklankę soku pomarańczowego. Sam usiadł koło mnie z herbatą w ręku.
- Przygotowałem wszystko. Zjedz śniadanie i weź prysznic, bo trochę śmierdzisz - spojrzał na mnie współczująco - i jesteśmy gotowi do drogi. Walizki już dawno są w aucie. Pospiesz się. - Dorzucił i uśmiechnął się. Włożył brudne naczynia do zmywarki i poszedł do łazienki na piętrze. On też śmierdział. Tylko ja byłam bardziej taktowna i nie powiedziałam mu tego prosto w twarz. A mogłam.

.....................................................................................................
I am back, bitches!
Macie prawo mnie zabić, zasłużyłam! Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
Nie miałam w planach dodawania rozdziału w najbliższym czasie, ale czytałam komentarze i aska i nie umiałam  tego nie zrobić.
Wszystko się zmieniło, teraz będzie nieco inaczej, ale myślę, ze lepiej.
Komentujcie, odpowiem na wszystkie wasze pytania.
Przepraszam, wybaczcie  :*
Buziaki, kocham was nad życie  :*:*
Wasza Megan <3

7 komentarzy:

  1. Aaaa pierwsza !
    No no... Myślałam że laptop ci zmarł a jednak nie. No i fajnie ze dodałdodnowy rozdział bo to supi blog i nienawidze niedokończonych historii. Teoretycznie, poniekąd wiem jak sie to skończy ale... Szkoda ze taki mega krótki. Lol
    Weny życzę ❤😍😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmarł, ale to już powstało dawno temu :) Nie martw sie, ta będzie skończona. Nie jest mega krótki, w porównaniu do innych jest długi xD Dziękuję ❤❤❤❤❤

      Usuń
  2. W końcu.! Tyle czekałam... Ale warto było <3333
    Nie myślałam, że polecisz tak szybko do przodu.
    Chyba aż tak dużo się nie zmieni? XD
    Jak to mówią stara miłość nie rdzewieje ;D
    Świetny rozdział i czekam na naaaaaastępny o.o
    A tak poza marginesem Alexis namiesza jeszcze Valerii.?
    Pozdrawiam i życzę super wakacji!!!!!!!!! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałam pomysłu na dokończenie fragmentu o Pucharze Konfederacji i musiałam zrobić przeskok w czasie :) Myślę, że Alexis namiesza jeszcze w jej życiu, ale nie w pozytywny sposób. :)
      Miłych wakacji, pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Dziękuje,dziękuje,dziękuje,dziękuje!
    Myślałam, że to już koniec, a jednak :)
    Jeszcze raz dziękuje. Tyle się naczekałam. Tylko szkoda, że dopiero zauważyłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co :)
      A jak ci się podoba ten rozdział ? :D

      Usuń
    2. Bardzo, w sumie jak każdy inny. Mam pytanie, będzie kolejny rozdział?

      Usuń