niedziela, 20 stycznia 2013

a chance for a new life


Nowa Postać : 



 Iker Mendez - 

ur. 7 maja 1991 r. Mówią na mnie Iker. Tylko moja siostra jest wyjątkiem. Ona zwraca się do mnie po prostu  "DEBIL".

Zalety : Mam dość ciemną karnację, tak jak Val. Mam niebieskie oczy.

Wady : Jestem bezpośredni. Mówię to co pomyślę, ale kiedy muszę się zamknąć potrafię to zrobić.

Marzenie : Chcę znaleźć tą wyjątkową osobę. No i przede wszystkim, chcę żeby moja siostra była szczęśliwa.

Zainteresowania : Interesuję się gotowaniem. Uwielbiam to robić, choć nie zawsze mi to wychodzi. Prawie nigdy. Ale mniejsza z tym. Moi rodzice zmarli kiedy miałem 18 lat. Prawie osiemnaście. Dokładnie dwa miesiące, przed osiągnięciem pełnoletności.

Ogólnie : Jestem trochę nadopiekuńczy. Zwłaszcza jeśli chodzi o Val. Ale często pozwalam jej żyć swoim życiem. Nie wpieprzam się tam, gdzie mnie nie potrzeba.



Rozdział 1 : 


Obudziłam się o 7:02. No pięknie. Ostatni tydzień szkoły, a ja się spóźnię. Zsunęłam się z łóżka na podłogę. Popędziłam do łazienki. Wzięłam orzeźwiający, ale bardzo szybki prysznic. Ubrałam się w to i pomalowałam rzęsy tuszem. W tej chwili do łazienki wszedł Iker.
- Nie nauczyli Cię pukać.?! - zapytałam z dezaprobatą w głosie.
- Pospiesz się, bo nie zdążysz.! - odparł.
- Nie marudź i won z mojej łazienki.
- Bla, bla, bla.
- Zamknij mordę.!
Zrobił urażoną minę i wyszedł.
- Co za debil - szepnęłam kiedy wyszedł.
- Słyszałem - odpowiedział.
Przewróciłam oczami i wyszłam z łazienki. Wzięłam torbę, która leżała obok łóżka i zbiegłam na dół. Po drodze zaplątałam się w koszulkę Ikera, ale to szczegół.
- Masz tu posprzątać. - powiedziałam.
- Okay. Idź już i nie marudź.
Wytknęłam mu język.
Złapałam jabłko, które leżało na stole i wybiegłam z domu. Ruszyłam w stronę szkoły. Po 10 minutach byłam na miejscu.
Mój dom - tak jak szkoła - znajdował się na obrzeżach miasta.
Podeszłam do szafki i ją otworzyłam.
- Hey Słodziutka - usłyszałam za sobą męski głos.
Odwróciłam się i zobaczyłam jego.
Najzabawniejszego chłopaka w całej szkole.
- Marc.! - podeszłam i go przytuliłam - Stęskniłam się za Tobą.
- Ja za tobą też, ale błagam. Puść mnie. Proszę. - odparł.
- Sorki - uśmiechnęłam się.
- Nie szkodzi. - odpowiedział. - No to jak tam żyje moja Val.?
- Nie twoja. Nie zapominaj, że jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Tak, wiem. Ale ja mam swoją definicję przyjaźni.
- Wiem.
- No to jak tam żyje nie moja Val.?
Roześmiałam się.
- Świetnie. A ty.?
- Też. Mam dla Ciebie ważną wiadomość.
- Jaką.? - zapytałam.
- Zdałem.
- Ale co.?
- No prawo jazdy.
Uśmiechnął się i pokazał mi dowód.
- Patrz.!
- Nie nooo.. Wow. Należy Ci się jakaś niespodzianka. Co chcesz.?
- Całusa.
- Chyba Cię coś boli.
- Nie. Nic mnie nie boli. No proszę. W policzek. - zrobił minę szczeniaczka.
- No okay.
Zrobiłam to, o co poprosił.
- To wy ten tego.? - zapytała ze zdziwieniem Elena, która właśnie podeszła.
- No co ty.! Ja i on.?! Proszę Cię.
- No co.? Wszystko jest możliwe.
- Ale wiesz.. Ja bym się nie obraził. - powiedział Marc.
- Marc.! - krzyknęłam, a wszyscy się na mnie spojrzeli.
Poczułam, że się rumienię.
Zadzwonił dzwonek. W duchu podziękowałam Bogu, że w tej chwili. Ruszyłam z Marciem u boku do sali informatycznej.
- Dziś możecie robić co Wam się żywnie podoba. Prezent z okazji naszej ostatniej lekcji. - uśmiechnął się do Nas nauczyciel. Pana Munoza lubiłam najbardziej. Zawsze wiedział, kiedy potrzebowaliśmy pomocy i był wyjątkowo miły.
- Valeria, usiądziesz ze mną.? - zapytał mój przyjaciel. - Muszę Ci coś pokazać - dodał szybko, jakby bał się odmowy.
- Jasne - odpowiedziałam siadając koło niego - Więc.. o co Ci chodzi.?
- Ty jesteś fanką FC Barcelony, nie.?
- No raczej.
- I piszesz artykuły do gazet.?
- Do czego zmierzasz.?
- Odpowiedz na pytanie.
- Owszem. Piszę artykuły od dwóch lat.
- A twoje artykuły są świetne - powiedział bardziej do siebie, niż do mnie.
- Nie nazwałabym tego w ten sposób, ale okay. Do czego zmierzasz.?
- Wczoraj zajrzałem na stronę FCB. Poszukują dziennikarza, który będzie pisał artykuły o zespole. No wiesz.. Siedzisz na treningach itp.
- Serio.?! Oddaj myszkę.! - syknęłam.
- Szybko weszłam na stronę FCB. To co mówił Marc było prawdą. Poszukują dziennikarki. Jak to zobaczyłam nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
- Uważam, że powinnaś się zgłosić. - powiedział pewnie pan Munoz, który do Nas podszedł.
- Naprawdę.? Uważa pan, że mam jakiekolwiek szanse.?
- Ależ oczywiście. Valeria, codziennie kupuję gazetę z twoimi artykułami. Są naprawdę świetne. Myślę, że nie ma nad czym myśleć. - powiedział na odchodne.
- Widzisz.? Też tak uważam - powiedział Marc. - Inaczej bym Ci o tym nie mówił.
- Dziękuję. Wpadnij dzisiaj do mnie. Zagramy sobie mecz siatkówki.
- Jasne. Nie ma problemu, ale wiesz, że przegrasz.
- No chyba ty.! Ja nigdy nie przegrywam.
Zadzwonił dzwonek ogłaszający przerwę. Wszyscy zaczęli się zbierać.
- Do zobaczenia na wf-ie. Dam Ci niezły wycisk.
Prychnęłam.
- Aż strach się bać.
Poszłam pod salę hiszpańskiego. Wzięłam szczęśliwy ołówek oraz zeszyt i zaczęłam pisać artykuł o schronisku dla zwierząt.
Skończyłam i zadzwonił dzwonek.
Hiszpański zleciał mi bardzo szybko. Podobnie było z biologią, fizyką i angielskim. No, ale nadeszła matma. Jedno wielkie ZŁO.! Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Matematyczka gadała coś o jakiś pierwiastkach. Czarna magia. Próbowałam się skupić. Naprawdę. Ale cały czas myślałam o tym co powiedział mi Marc.
Chciałam już być w domu, usiąść przed komputerem i wysłać to głupie zgłoszenie do konkursu.
Dzwonek. Nareszcie.
Wybiegłam z sali i pognałam na halę sportową.
Jeszcze 2 godzinki mojego ulubionego wf-u i do domku.
Uśmiechnęłam się sama do siebie.
Weszłam do szatni dziewczyn. Usiadłam obok Eleny i zaczęłam się przebierać.
- Co ty taka zadowolona.? - zapytała El.
- W życie nie uwierzysz co się stało.
- Mów.
- FC Barcelona prowadzi nabór dziennikarek. Zgłaszam się.
- Blee.. Jakby Real to coś.. ale ta Twoja Barca..
- A po co miałabym się zgłaszać do Realu.?
- No chociażby po to, żeby wyzywać Ronaldo.
- No fakt.. Dobry pomysł. Ale dałabyś już spokój.
- Nigdy. - uśmiechnęła się.
- Dziewczyny.! Pospieszcie się. - krzyknęła trenerka.
- Dobrze. Moment - krzyknęła Blanca, która zakładała bluzkę.
- Chodź - wstałam i pociągnęłam El za nogę.
- Eyy.. Puść - krzyczała.
- Chyba śnisz. To za obrażanie Messi'ego.
Wyciągnęłam ją na salę. Upadłam obok niej i zaczęłyśmy się śmiać.
- Nie daruję Ci tego, ale teraz sobie odpuszczę, bo jestem okropnie zmęczona.
- Mam się bać - zapytałam.
- Tak. Myślę, że tak. Jeszcze nie wiem co Ci zrobię, ale coś na pewno.
- Hey - powiedział uśmiechnięty Marc - dlaczego leżycie na środku sali.?
- Yyy.. no, bo wiesz.. yy.. nie umiem Ci tego wytłumaczyć. - wydusiłam z siebie.
- To może i lepiej - odparł.
- Zapraszam wszystkich na zbiórkę - krzyknęła trenerka - Dzisiaj gramy w piłkę nożną.
- Jeeeeeeeeeeeeeest - krzyknęłam z Eleną.
- Dziewczyny widzę, że się cieszycie. Valeria jesteś kapitanem. Możesz wybrać sobie koszulkę.
Od razu pobiegłam do schowka i wzięłam numer 10. Byłam przy drzwiach, ale wróciłam się i wzięłam siódemkę dla Eleny.
- Na przeprosiny - podałam dziewczynie koszulkę.
- To i tak nie pomoże.
- Szlak.. Łudziłam się.
- Dobra dziewczyny. Valeria wybieraj swoją drużynę. Gramy pospolity mecz. 90 minut. 2 połowy. Każda po 45 minut, a przerwa 10 minut. Reszta po koszulki i gramy.
Ustawiliśmy się na swoich pozycjach.
Mecz był wyczerpujący. Miałam w swojej drużynie Marca, Elenę i kilka innych osób, które grały dość dobrze. Ostatecznie wygraliśmy 7:2. Ja i Elena strzeliłyśmy po 3 gole, Marc jednego. No i jeszcze asystował przy dwóch innych. To był najlepszy wf w całym moim życiu.
Ale nareszcie przyszła upragniona godzina.
Godzina, w której wrócę do domu i wyślę im tego maila.
- Halooo - El pomachała mi przed oczami. - Tu Ziemia do Valerii.
- Co.? Gdzie.? Jak.? Kiedy.? Dlaczego.?
- Spokojnie.
- O czym myślałaś.? - zapytał Marc.
- O tym co mi powiedziałeś. Już się nie mogę doczekać.
- Czego.?
- No, żeby wysłać tego maila.
- Czyli jednak napiszesz do nich.?
- Jasne. Dlaczego miałabym nie napisać. Wolę spróbować i się spalić, niż żałować, że nie spróbowałam.
- No fakt - przyznała mi rację Elena - Myślę, że masz dość duże szanse.
- Noo.. - poparł ją Marc - też tak uważam.
- Dziękuję. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy.
- Dobra. Idźcie do szatni się przebierać. Widzimy się jak zwykle przy szafce Val.? - zapytał Marc.
- Tak - odpowiedziałyśmy chórem.


-----------------------------------------------------------------------------

Noo.. 1 rozdział jest.
Nie jestem z niego zbytnio zadowolona, ale może być.. ;3
Niedługo dodam 2. :D
http://www.facebook.com/TenStanKiedyBarcelonaGra?fref=ts  Zapraszam Was do odwiedzenia mojego Fan Page'a na Facebook'u ;3  Go, go Like. !  *,*

1 komentarz:

  1. Jeeeej jak ja bym chciała taki wf *.* ;pp
    No ale bardzo fajne opowiadanie, dopiero zaczęłam czytać ale nadrobię najszybciej jak to możliwe :D
    Pozdrawiam :)
    PS. Dodałam Cię do polecanych przeze mnie blogów i oczywiście proszę, żybyś mnie informowała o nowych rozdziałach :D
    Tutaj: http://el-temperamento-del-sol-y-del-mar.blogspot.com/
    LUB TUTAJ: http://volvere10.blogspot.com/
    No a ja zabieram się za dalsze czytanie :)

    OdpowiedzUsuń