niedziela, 26 maja 2013

in one bad. together.

- Mam ! - Krzyczę wyjmując komórkę z doniczki.
- Co on tam robił ? - Pyta '4' Barcy. -Zresztą, nieważne.
Wybiera numer do Samuela, przykładając smartfon do ucha, jednak po chwili włącza tryb głośnomówiący.


Rozmowa :
Eto'o : Się słucha !
Cesc : Siema Eto'o chłopie !
Eto'o : Ludzie, kogo moje uszy słyszą ?! Fab, brachu ! Jak ja dawno Cię nie widziałem !
Cesc : A to się świetnie składa, że za mną tak bardzo tęsknisz, bo dzwonię do Ciebie w tej właśnie sprawie. 
Eto'o : Ah, ten pewny siebie Fabregas.. Mów co Ci leży na sercu !
Cesc : A, no bo wiesz.. Mam tu taką dziewczynę, fankę Barcy, która bardzo chciałaby Cię pozanać.
Eto'o : Fankę ? To nie brzmi najlepiej..
Cesc : Spokojnie. To taka nietypowa fanka.
Eto'o : W jakim sensie nietypowa ?
Cesc : Bo wiesz.. Ona wygrała konkurs na dziennikarkę Barcy. No i na treningu zagrała z nami mecz i pokonała Leo. Mówię Ci chłopie.. Jakbyś ją widział w akcji, to by Ci kopara opadła.. No i ta dziewczyna trenuje z nami od poniedziałku. Po 4 dniach pobytu w Barcelonie, ta słynna dziewczyna zasiada w sztabie szkoleniowym Barcy. 
Eto'o : O kurde.. niezła biografia..
Cesc : No to co Ty na to, żeby wpaść na jutrzejszy mecz, zrobić niespodziankę Pepowi i przy okazji poznać ten ósmy cud świata ?
Valeria : Cesc, do jasnej cholery ! Nie nazywaj mnie tak !
Cesc : Dobra, już dobra. Nie krzycz na mnie.
Valeria : Ja wcale nie krzyczę tylko próbuję przetłumaczyć Twojemu małemu mózgowi, żeby się ogarnął.
 Eto'o : To ten ósmy cud świata ?
Cesc : Tak. A co ?
Eto'o : Mordkę, to ona ma bardzo dużą. Musisz ją bardzo lubić, że pozwalasz jej się tak nazywać.
Cesc : Żebyś wiedział.
Eto'o : To.. o której mam być ?
Cesc : Tak jakoś o 15 pod adresem, który za chwilę ci prześlę sms-em. To dom Valerii.
Eto'o : No dobra, a dlaczego u niej ?
Cesc : Bo dzisiaj u niej nocuję z Alexisem. 
Eto'o : Nie wnikam..
Cesc : Nie ! To nie tak ! Valeria spadła ze schodów i miała wstrząs mózgu, a my musimy się nią opiekować. 
Eto'o : Oke, oke.. No to życz jej powrotu do zdrowia i do zobaczenia !
Valeria : Dziękuję !
Eto'o : Nie ma za co ! Trzymajcie się ! Pa !
Cesc : Pa !
Koniec.
Jestem masakrycznie podekscytowana. W końcu poznam Eto'o ! Jedną z wielu gwiazd Barcelony.
- Idę po komputer. - Oznajmiam.      
- Nie ! Siadaj ! - Mówi Cesc. - Ja Ci go przyniosę.
- Okeeej..
Kiedy Fabregas wychodzi zapada niezręczna cisza.
- Dziękuję za kwiaty..
- Nie ma za co ! Podobały się ?
- No jasne.. Były śliczne.. zresztą nadal . - Odpowiadam wskazując na bufet. Sanchez się uśmiecha.- Cieszę się, że mi wybaczyłaś.
- Ja też. - Tym razem mówię to ze stuprocentową pewnością.
Nagle do pokoju wpada Cesc.
- Proszę. - Mówi podając mi laptopa.
Tradycyjnie odwiedzam Facebooka, stronę FCB, Twittera. Wyjątkowo postanawiam wpaść na jakąś stronę z plotkami. W centralnym punkcie ekranu widzę ogromny napis.
- Boże ! - Wrzeszczę zaniepokojona.
- Co się stało ?!
- Spójrzcie.. - Nakazuję.
Hiszpan podchodzi od tyłu opierając brodę na mojej głowie i czyta na głos : "Nowa piękność Cesca Fabregasa ! Fanki mają konkurentkę o nieziemskiej urodzie."
- Wow.. nieźle to sobie wymyślili.
- Ciebie to nie rusza ? - Pytam Fabregasa.
- A co ma mnie ruszać ? Takie plotki pojawiają się w mediach codziennie. Nie przejmuj się ! Jakoś to wyjaśnimy. - Pociesza mnie.
- No.. skoro uważasz, że to wystarczy.
- Jasne, że wystarczy.
Kilka minut później zaczynam ziewać.
- Jesteś zmęczona. - Zauważa Alexis.
- No.. - Przyznaję mu racje.
- To idź spać. Nie przejmuj się nami. Jakoś sobie poradzimy. Tylko powiedz nam gdzie mamy przenocować.
- Noo.. Nie wiem.. Mam tylko jedną dodatkową sypialnię. Drugi może kimnąć się tutaj, na kanapie. No chyba, że chcecie spać razem. Nie będę wnikać w szczegóły.
- Ha ha ! Bardzo śmieszne.. A nie łatwiej byłoby, jakby któryś z nas spał z Tobą ? - Proponuje Cesc.
- Fab, nie obraź się, ale chcę się wyspać.
- Ey no ! Nie pchałem się aż tak bardzo !
- Tak, jasne. Nie licząc tego, że obudziłam się na skraju łóżka.
Alexis nie odzywając się, śledzi naszą rozmowę.
- Oj nie przesadzaj. Nie było aż tak źle.
- Widzę, że mamy odmienne zdanie na ten temat.
- No to niech Alexis z Tobą śpi.
Przeczę szybko.
- Ja się nie pcham. - Mówi spokojnie Chilijczyk.
- Nie o to chodzi. Po prostu nie mam zamiaru spać z Tobą kilka dni po zawarciu znajomości. I od razu odpowiem Ci na kolejne pytanie. Cesc to co innego. - Wyjaśniam.
- No dobra. Nie ma problemu. Cesc niech idzie do tego dodatkowego pokoju, a ja prześpię się tutaj.
- Dziękuję.
Ulga. Jeden problem mniej. Według planu idę z Hiszpanem na górę, a Mięśniak zostaje oglądając TV. Cesc pomaga zdjąć mi te bandaże z głowy i w końcu mogę iść spać. Po północy ktoś mnie budzi dobijając się do mojej sypialni.
- Kimkolwiek jesteś, spadaj ! - Ostrzegam i odwracam się na drugi bok. Jednak ten ktoś wchodzi do środka, nie zwracając uwagi na to, co przed chwilą powiedziałam.
- Kim jesteś i czego chcesz ?! - Pytam zdenerwowana.
- Alexis jestem.. Valeria.. - Zaczyna.
- Co ?!
- Mogę się z Tobą położyć.
- Chyba coś Cię boli. Spadaj na dół albo do Cesca. - Mamroczę.
- Już byłem u Fabregasa. Też mnie wygonił i polecił mi Ciebie.
- Co za idiota.. A dlaczego nie możesz spać na dole ?
- Bo się boję..
- Czego ?
- No.. spać sam.. Bo tam tak ciemno jest..
- No wiesz. W nocy zazwyczaj jest ciemno. - Odpowiadam sarkastycznie.
- To mogę ?
- A co będę z tego miała ?
- Satysfakcję, iż pomogłaś człowiekowi w potrzebie.
- Nie za wiele, ale wskakuj.
- Jeej ! Dziękuję.
Przewracam oczami. Odkąd Alexis przyszedł nawija mi w kółko o wszystkim i o niczym. Zaczynając na piłce nożnej, a kończąc na bajce "Pingwiny z Madagaskaru".
- Kurde.. Sanchez.. Mógłbyś się czasem wyłączyć ?!
- Czasem by można.. Ale wiesz. W nocy mój mózg budzi się do życia.
- To Ty mózg masz ?
- Przecież nie jestem aż takim idiotą.
- Mogłabym się sprzeczać. Ale proszę. Ucisz się już, bo inaczej za chwilę wyrzucę Cię z pokoju i będziesz urzędował na balkonie.
- Dobra, dobra.. Już się zamykam. Dobranoc.
- Dobranoc.
- Valeria ?
- Tak ?
- Jesteś najwspanialszą dziewczyn, jaką kiedykolwiek spotkałem. Kocham Cię.
Oczywiście jak to ja, nie odpowiadam. Dlaczego zawsze muszę unikać osób, które na prawdę lubię ?! Nie zwracam na nie uwagi, kiedy się spojrzą, odwracam wzrok. No bo po co mam się angażować ? I tak prędzej czy później mnie zostawi i pójdzie do innej. Zawsze odejdzie. Wszyscy faceci są tacy sami. Takie mam szczęście w związkach. Czy chociaż też nie mogłabym się zakochać tak na prawdę ? Proszę o tak wiele ? Ja chcę tylko być szczęśliwa. Nie oczekuję niczego więcej. Chcę mieć przy sobie tą odrobinę nieba. może ona jest blisko mnie, w tym samym łóżku, tylko ja jej nie zauważam. Albo nie chcę zauważać.
Budzę się o 12.
Pierwszy raz odkąd tu jestem się wyspałam. No i co najlepsze, Sanchez na prawdę się nie pchał. Zwlekam się z łóżka. Ubieram się w to i idę zajrzeć do Cesca. Śpi jak zabity. Nie chce mi się nic robić, więc wracam do mojej sypialni. Alexis właśnie otwiera oczy.
- Hey. -Wita się wesoło.
- Cześć. - Odpowiadam.
Ten jego durny, śnieżnobiały uśmiech jest strasznie zaraźliwy. Siadam na łóżku obok niego.






-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-



No to jest już 16. ; )
Dziękuję za te prawie 4 tysiące lajków ! Jesteście najlepsi ♥
Kolejny pojawi się w weekend. :D
Do następnego ! ; *
Pozdrawiam,
Mag. ♥

PS http://ask.fm/Culesowa <-- tu możecie pytać o bloga, o mnie i ogólnie o wszystko ♥


Zdjęcia dodam tutaj, bo coś mi się z komputerem pokićkało i tam nie mogę  -.-




sobota, 18 maja 2013

quarrel


- O, Alexis ! Jak dobrze, że tu jesteś ! - Mówię wtulając się w niego. Chilijczyk nie protestuje. - On chce mnie zabrać do szpitala. - Wyjaśniam wskazując na Cesca.
- Jak to ? O co chodzi ? Dlaczego ? - Mięśniak zadaje pytania jedno po drugim.
- Spadła ze schodów. Boję się, że mogła mieć wstrząśnienie mózgu. - Odpowiada Fabregas z zatroskaną miną.
Ja oczywiście nie mogę dojść do słowa.
- Chciałem Cię bronić, ale w tym przypadku Cesc ma racje. - Mówi Alexis.
- Wiesz, dzięki ! Myślałam, że chociaż Ty będziesz mnie wspierał.
- Przepraszam Maleństwo, ale musimy o Ciebie zadbać. Jutro jest mecz. Musisz mieć siłę, żeby na nas krzyczeć, a Ty ledwo na nogach stoisz.
- Wal się ! Teraz to sobie te Twoje wyjaśnienia wsadź.. no wiesz gdzie !
Nikt mi nie odpowiada. Cesc i Sanchez porozumiewają się w jakiś dziwny sposób, podchodzą do mnie. Fab z prawej, a ten z żelem na włosach, z lewej. Łapią mnie znienacka, podnoszą i zaczynają nieść do samochodu. Piszczę i próbuję się wyrwać z ich uścisku, ale to na nic. Pakują mnie do auta. Hiszpan siada za kółkiem, a Chilijczyk obok mnie na tylnym siedzeniu. Już miałam gotowy plan ucieczki, ale wszystko legło w gruzach. Trzeba przyznać, że jestem na straconej pozycji. Alexis obejmuje mnie ręką. Nic z tym nie robię, bo wiem, że będzie mu przykro. W końcu dojeżdżamy na miejsce. Ruszam do wejścia z piłkarzami u boku. Musi to strasznie fajnie wyglądać. Cesc idzie do recepcji, a ja czekam w poczekalni. Po chwili podchodzi do mnie pielęgniarka i każde mi iść do gabinetu lekarza. On, po kilku badaniach stwierdza, że jednak miałam to wstrząśnienie mózgu. Na głowę zakłada mi jakiś bandaż i zaczyna wypytywać mnie czy dzisiaj jakoś się męczyłam, ćwiczyłam itp. Zgodnie z prawdą odpowiadam, iż grałam w piłkę nożną. Przypomina mi się, że Jordi mnie sfaulował i że ponownie uderzyłam się w głowę, więc o tym też wspominam.
- No to teraz wiem dlaczego wygląda to aż tak poważnie. Powiem krótko. Przepiszę pani jakieś tabletki na złagodzenie bólu, a pani musi leżeć w łóżku ! - Oznajmia.
- Ale jak to ?! Doktorze, ja zasiadam w sztabie szkoleniowym FC Barcelony. - Ale to fajnie brzmi. - Jutro mój klub gra mecz z Malagą. Ja muszę tam być. Muszę.
- Na wyjeździe, czy na Camp Nou ? - Pyta.
- Na Camp Nou. - Odpowiadam zdziwiona.
- Nie powinna się pani tam pojawić, ale rozumiem, że jest to dla pani bardzo ważne. Pozwolę pani tam pójść pod jednym warunkiem. Nie będzie się pani przemęczać i Barcelona wygra. - Prosi.
- To ma pan jak w banku ! Dziękuję bardzo ! - Dodaję szybko biorąc od niego kartkę z lekami i wychodzę.
Wracam do moich idiotów i opowiadam im o wszystkim. Nagle chłopcy wybuchają śmiechem.
- O co Wam chodzi ?
- Fajnie wyglądasz w tym białym czymś na głowie. - Odpowiada Cesc po czym się ogarnia. - Jedziemy do Val. - Stwierdza.
- Po co ?
- Jak to po co ? Musimy się Tobą zaopiekować.
- Chłopaki, ale ja nie mam dwóch lat.
- Nie bądź taka Zosia Samosia.
- Ja wcale nie jestem żadna Zosia Samosia !
- Tak, tak. My wiemy swoje.
- Zero zrozumienia. - Mruczę sama do siebie i ruszam do auta Hiszpana. Po kilku minutach parkujemy na moim podjeździe. Wchodzę do środka i rozsiadam się na kanapie.
- Nawet herbaty gościom nie zrobisz ?! - Pyta Fabregas z rozżaleniem w głosie.
- Lekarz powiedział głośno i wyraźnie ! Zero wysiłku fizycznego. - Mówię twardo. - Więc niestety radzicie sobie sami. A tak w ogóle to mam ochotę na dobry budyń czekoladowy. - Proszę uśmiechając się triumfalnie. Włączam TV.  Akurat jest emitowany mecz jednej ósmiej finału Ligi Mistrzów. Juventus Turyn vs. Celtic Glasgow. Rzecz jasna, kibicuję zawodnikom z Turynu. Znienawidziłam Irlandczyków w momencie, kiedy pokonali Blaugranę 2:1. A wracając do dzisiejszego spotkania Juventus wygrywa 3:0. W pewnym momencie czuję smród i widzę kłęby dymu. Szybko biegnę do kuchni.
- Co tu się dzieje ?!
- No robiliśmy budyń, a ścierka leżała na czajniku obok garnka, w którym gotowaliśmy mleko, no i zaczęła się jarać, a za nią rękawiczka i ta druga ścierka i jeszcze jedna no i to wsystko razem, wiesz ! - Tłumaczy roztrzęsiony Cesc.
Bez chwili zastanowienia idę do schowka, wyciągam z niego gaśnicę i zaczynam bawić się strażaka.
Piłkarze patrzą na mnie, jak na jakiegoś mózgowca.
- Jak na to wpadłaś ? - Pyta pomocnik Dumy Katalonii.
W odpowiedzi słyszy spotkanie mojej dłoni z czołem. Napastnik wybucha śmiechem, a Cesc puszcza buraka. Ugaszam "pożar" i wracam na swoje siedzenie, jednak proszę chłopaków, żeby dali sobie spokój z tym budyniem i zrobili mi herbatę. Po chwili do salonu wkracza Alexis. Idzie bardzo wolno, żeby nie rozlać gorącego napoju. Kiedy już dochodzi do stolika, zaczyna lecieć muzyka z jakiejś reklamy. Trzeba podkreślić, że jest bardzo głośna. Sanchez jak na piłkarza, ma słabą koordynację ruchową. No to się przewraca. A co za tym idzie, wylewa herbatę.
- Brawo ! Po prostu geniusz ! - Podsumowuję go ironicznie.
Kiwam głową w stronę schowka. Sanchez po chwili pojawia się z mopem.
- No to bawimy się w Puyiego.. - Mówi bez uczuć w głosie.
Wybucham śmiechem, jednak po chwili zaczyna boleć mnie głowa. Zrezygnowana opadam powoli na poduszkę. Moje ciało robi się bardzo ociężałe, powieki się zamykają, a ja nie wiem co się dzieje. Nagle film mi się urywa. Przebudzam się dość szybko. Przed oczami mam mroczki oraz dwie znane mi twarze. Dostrzegam przerażenie w oczach Chilijczyka, zaś na twarzy Hiszpana maluje się ulga. Fab chce mnie przytulić, ale nie daje rady tego zrobić, gdyż odpycham go i biegiem ruszam do łazienki. Wymiotuję.
"Co się ze mną dzieje ?! " - Myślę.
Po kilku minutach wracam do chłopaków, którzy przenieśli się za mną i wylądowali w kuchni.
- Dobrze się czujesz ? - Pyta zdenerwowany Cesc.
- Tak.. wszystko okej.. - Odpowiadam opierając się o framugę drzwi. -
- Na prawdę nic mi nie jest.. - O nie.. znowu to samo.. Powtórka z rozrywki, jednak tym razem wracam szybciej.
- Serio ?! Nic ci nie jest ? - Pyta Alexis z rozbawieniem w głosie, siadając na blacie.
- Tak. Nic mi nie jest.
- Val.. znowu zaczynasz.. chcesz, żeby wszyscy wokół ciebie czuli się najlepiej, a o siebie nie umiesz zadbać. Okłamujesz samą siebie.. to zaczyna być śmieszne.
- Po tym, jak dałam Ci drugą szansę, na którą nie zasłużyłeś, śmiesz mnie obrażać ?! - Wrzeszczę.
- Cisza ! - Krzyczy Cesc.
- Bo ?! - Pytam wściekła.
- Bo znowu się pokłócicie.
- No i dobrze ! - Mówię, po czym wychodzę.
Mam ich już po dziurki w nosie, ale wiem, że prędzej niż jutro stąd nie wyjdą. Kiedy ja oglądam dokument "Gwiazdy europejskiego footballu" chłopcy rozmawiają w kuchni. Nie.. rozmawiają to za mało powiedziane. Zażarcie o czymś dyskutują. Są strasznie głośni, ale tak bełkoczą, że nie da się ich zrozumieć. Po chwili wchodzą pewnie do salonu jakby byli z FBI i mieli zarzucić mi zamordowanie człowieka i zabrać mnie do więzienia. Stają przede mną zasłaniając mi ekran.
- No przesuńcie się ! Pokazują Waszego przyjaciela - Eto'o !
- Obejrzysz powtórkę w internecie, a jak będziesz chciała to zadzwonię do niego i ściągne go tutaj. Pasuje ?
- Serio to zrobisz ?
- Ta.. jasne.
- No to stoi.
- To teraz wysłuchasz nas nie przerywając ?

 - Tak, tak.
- No więc.. - Zaczyna Hiszpan. - Chcieliśmy Cię przeprosić. Ja za to, że niepotrzebnie się uniosłem.
- A ja za to, że na Ciebie nakrzyczałem bez powodu i że znowu Cię sprowokowałem. - Dodaje Alexis odzywając się po raz pierwszy od ich dziwnego wejścia. - Wybaczysz nam ?
- Oczywiście. - Odpowiadam ze łzami w oczach.
- Dlaczego płaczesz ?
- Bo to było takie banalne, że aż śmieszne i słodkie. - Wyjaśniam, po czym ich przytulam.
- Dla Fabregasa jest to rutyna, ale widzę, że Alexis nareszcie poczuł, iż awansował ze stanowiska kolegi na przyjaciela i wierzy, że w przyszłości będzie stał na najwyższym stopniu podium mojego serca. Może się przeliczy, a może doliczy ? Tego nie wie nikt. Nawet ja.
- To co ? Chyba jednak będę musiał odnowić stare znajomości ?
- No niestety. Obiecałeś.
- Okej, okej. To.. gdzie jest mój telefon.
- My mamy to wiedzieć ?
- Szczerze ? Liczyłem na Was. - Po tych słowach zaczynają się poszukiwania.
- Mam ! - Krzyczę wyjmując komórkę z doniczki.

-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

No to jest 15  ; )
Jestem zadowolona i zdradzę Wam, że będzie robić się coraz ciekawiej.  :D
Bardzo dziękuję za te 3,5 tysiąca wejść ! Nie liczyłam na tysiąc..  Po prostu jesteście najlepsi ! Nic dodać, nic ująć !  ; *  ^^
Piętnasty pojawi się w kolejny weekend.  :D 
Do następnego ! 
Pozdrawiam, 
Mag. ♥

niedziela, 12 maja 2013

agreement. finally at peace.


- Wykorzystałaś mnie ?! - Pyta Hiszpan z udawanym oburzeniem.
- Sam chciałeś. - Odpowiadam spokojnie.
- Jak spotkanie z Alexisem ? - Cesc zadaje kolejne pytanie zmieniając temat.
- Świetnie. Jest na dole.
- Że Alexis ?!
- No co w tym takiego ?
- Choćby to, że jeszcze kilka godzin temu go nienawidziłaś. Proszę.. nawet mi nie mów, że mu wybaczyłaś..
- Nie ! No co ty ! To zdecydowanie za wcześnie. Po tym co mi powiedział nie wiem, czy w ogóle jest sens dawać mu kolejną szansę..
- Każdy zasługuje na drugą szansę.
- Tylko szkoda, że nie każdy umie ją wykorzystać. Pamiętaj, że jeśli damy komuś drugą szansę, istnieje ryzyko, iż ta osoba nie zawaha się popełnić tego samego błędu jeszcze raz. - Wyjaśniam. - A wiesz, że Alexis nie zawsze potrafi panować nad emocjami. - Dodaję.
- Owszem, ale myślę, że mimo wszystko warto spróbować.
- Decyzję podjęłam już w tej kawiarni.. dam mu tą szansę, ale na razie potrzymam go w niepewności. Niech się chłopak postara.
- Słusznie. - Odpowiada.
Schodzimy na dół.
Nagle Carles wpada na świetny pomysł. Siadamy na dywanie i zaczynamy zadawać sobie pytanie, żeby się lepiej poznać. W pewnym momencie Dani pyta mnie, czy lubię Alexisa. Odpowiadam twierdząco. Sama się sobie dziwie, ale cieszę się, że nareszcie to z siebie wyrzuciłam. Sanchez się uśmiecha.
O 21 wszyscy wracają do siebie. Nareszcie chwila odpoczynku.  Rozsiadam się na fotelu, otulam kocykiem, włączam TV i rozkoszuję się meczem Chelsea Londyn vs. Totentham Londyn. Torres strzela gola. Zaczynam piszczeć, jak opętana dopóki nie usłyszę dzwonka do drzwi. Idę otworzyć. W wejściu stoi jakiś podejrzany koleś. Oczywiście po tych kilku piwach każdy wydaje mi się jakiś podejrzany.
- Całodobowa poczta kwiatowa. Pani Valeria Mendez ?
- Tak. To ja.
- Kwiaty dla pani.
- Od kogo ?
- Anonimowe, ale w środku zapewne jest jakiś liścik. - Podpowiada.
- Dobrze. Dzięki. - Odpowiadam i zatrzaskuję mu drzwi przed nosem.
Biorę wazon, napełniam go zimną wodą i wstawiam do niego bukiet. Jest naprawdę piękny ! W środku znajduję kartkę.




 Jeszcze raz przepraszam ! Mam nadzieję, że mi wybaczysz ! 
                                                         Na zawsze Twój - Alexis. 




- Oj, jakie to słodkie. - Mówię sama do siebie.
Mięśniak naprawdę się stara. Zależy mu na mnie. Kto wie.. może nawet coś z tego wyjdzie ? Nie.. gadam bzdury !
" Ogarnij się Val ! Alkohol Ci szkodzi " - Myślę.
- Odkładam kawałek papieru na szafkę i wracam do salony, jednak po drodze robię sobie herbatę z cytryną.
The Blues prowadzą 3:1. W ostatniej minucie spotkania Loczek strzela gola. David Luiz jest cudownym piłkarzem. Tak jak Nando i Juan Mata. Kiedy byłam młodsza marzyłam o poznaniu całej reprezentacji Hiszpanii, ale wiem, że to nierealne. Zresztą poznanie piłkarzy Blaugrany też wydawało mi się nieprawdopodobne, a teraz zasiadam w ich sztabie szkoleniowym. Patrząc na mnie śmiało można rzec, że wszystko jest możliwe.
Ostatecznie Chelsea wygrywa 4:1. Jestem bardzo zadowolona z tego wyniku.
Spać idę dość wcześnie, bo jak na złość mamy trening o 9:00, bo przez tych pijaków musimy nadrabiać zaległości z dzisiaj, a poza tym w czwartek jest mecz z Malagą. Mój pierwszy mecz na nowej posadzie.




***




Trening dłuży mi się niemiłosiernie. Po zejściu do szatni nie mam siły, żeby otworzyć usta. Sanchez zaprasza mnie na kawę, jednak odmawiam z powodu nowego zajęcia, które wymyślił mi Pep. Kazał mi napisać listę piłkarzy, których powołałabym na mecz, ustawić ich jakoś i obmyślić wstępną strategię. Wieczór zapowiada się bardzo miło, ale jednak wolałabym go spędzić w czyimś towarzystwie. Choćby Cristiano Ronaldo. Wtedy mogłabym sobie z nim pogadać. I powiedzieć mu co o nim sądzę. A same pochwały to to nie są, aczkolwiek obelgi też nie. Uśmiecham się na samą myśl o tej przyjemności, ale niestety trzeba wrócić do rzeczywistości. Późnym wieczorem wypełniam wszystkie zadania.
Na mecz z Malagą wystawiłabym następujący skład :
Valdes, Puyol, Pique, Dani, Jordi, Andres, Cesc, Thiago, Villa, Messi i Pedro. Na ławce zaś posadziłabym :
Adriano, Xaviego, Pinto, Mascherano, Tello, Alexisa, Montoyę, Bartrę, Sergio i Alexa.
W nocy śni mi się, że wygraliśmy mecz 3:1. Fajnie, jakby mój sen się ziścił. Budzę się 16 minut przed treningiem. Nie noo.. już mam dosyć karnych kółeczek.
Biegnę do łazienki, żeby wziąć rekordowo szybki prysznic, a potem w ręczniku okrywającym moje nagie ciało udaję się do garderoby, gdzie się ubieram. Zbiegając na dół w tym zestawie potykam się o butelkę wody. Spadam z kilku schodków. Momentalnie wszystko zaczyna mnie boleć. Nie wiem co się ze mną dzieje. Siadam na ostatnim stopniu i próbuję ochłonąć. Po chwili idę chwiejnym krokiem w stronę stadionu, nadal bardzo oszołomiona. Wchodzę do szatni. Nikogo już nie ma, czyli znowu się spóźniłam. Przebieram się w strój, żeby po chwili wysłuchiwać śmiechów tych idiotów, biegając karne kółka. Nie jest aż tak źle. Kiedy kończę udaję się po kartki z notatkami. Przedstawiam Pepowi moje propozycje, podczas, gdy te marne piłkarzyny grają w dziada.
- Jak na pierwszy dzień pracy jestem z Ciebie bardzo zadowolony. - Chwali mnie. - Zastanowię się jeszczę nad składem. - Wyjaśnia.
Kiwam głową i dołączam do chłopaków.
Po kilku godzinach użerania się z tymi kretynami mam dość !  Moja twarz jest biała, bo podczas meczu Alba mnie sfaulował, a ja zaryłam gębą po trawie i przy okazj zahaczyłam linię wyznaczającą pole karne. I w taki to sposób wywołałam ogromnie uśmiechy na twarzach zawodników, wyglądając, jak kretynka. Cesc rechocze się w niebogłosy, za co dostaje kuksańca w bok i się zamyka.
- Chodźcie wszyscy do mnie. - Krzyczy Pep, a my robimy to, o co nas prosi. - Chłopaki, przymknijcie się, bo nie będziecie wiedzieć, kto jest powołany na mecz ! - Grozi. Wszyscy milkną. - Powołani do meczu to : Valdes, Puyol, Pique, Dani, Jordi, Andres, Cesc, Thiago, Villa, Messi i Pedro, Adriano, Xavi, Pinto, Mascherano, Tello, Alexis, Montoya, Bartra, Sergio i Alex. Dziękuję, na dziś to wszystko. Do widzenia. PS Żadnych imprez, bo zabiję, a jutro widzimy się o 18 na Camp Nou. - Oznajmia po czym udaje się do swojego gabinetu. Idę za nim starając się, aby mnie nie zauważył. Mijam jego pokój, do którego przed chwilą wszedł, proszę tą blondynę z recepcji, żeby dała mi kartkę i długopis. Bazgrzę na niej 4 proste słowa :




" Dziękuję, że mi zaufałeś ! "  




Przyklejam kartkę na drzwi Guardioli i wracam do szatni.
- Może gdzieś wyskoczymy ? - Pyta Cesc, kiedy wchodzę do pomieszczenia.
- Z chęcią, ale nie dzisiaj. Wszystko mnie boli. Zwłaszcza głowa. - Odpowiadam.
- Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś ?
- Nie chciałam zawracać Ci głowy takimi błahostkami.
- Dlaczego źle się czujesz ?
- Pewnie się przeziębiłam. - Kłamię.
- Tutaj ? Przy temperaturze 30 stopni w cieniu,  z dnia na dzień ? Mów prawdę. - Nakazuje.
- Nieważne. - Cesc robi minę smutnego psiaka. - Nie rób tego ! - Krzyczę tupiąc nogą niczym dwuletnia dziewczynka, której rodzice nie chcą kupić lalki.
- Gadaj !
- No bo obudziłam się kilkanaście minut przed treningiem i musiałam się szybko ogarnąć. I zbiegałam ze schodów i potknęłam się o butelkę wody. No i..
- No i co ?
- Spadłam z kilku stopni.
- Ilu kilku ?
- Może z 15. Nie pamiętam dokładnie.
- Boże.. byłaś potem oszołomiona.
- No.. strasznie. Ale mówię Ci, że nic mi nie jest.
- Nie wciskaj mi kitów ! Mogłaś mieć wstrząśnienie mózgu !
- Chyba Cię coś boli !
- No chyba Ciebie. Jedziemy do szpitala.
- Nie ! - Wrzeszczę.
- Co tu się dzieje ? - Pyta Sanchez podchodząc do nas.
- O, Alexis ! Jak dobrze, że tu jesteś ! - Mówię wtulając się w niego. Chilijczyk nie protestuje. - On chce mnie zabrać do szpitala. - Wyjaśniam wskazując na Cesca.

-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

No to jest 14  ; )
No i nareszcie jakoś się wyrabiam !   :D
Kolejny jak zwykle za tydzień !
Do następnego ! Pozdrawiam,
Mag. ♥

PS http://ask.fm/Culesowa   <--  Tu możecie pytać o bloga, o mnie no i wgl. o wszystko !  ; )

niedziela, 5 maja 2013

witch


- O matko.! Gdzie Pedro i Villa.? !
- Boże, zapomniałam o nich. - Odpowiada przerażona Patricia.
- Żeby o własnym mężu zapomnieć.?! - Karci ją An.
- A gdzie Leo.? - Pyta Isabell.?
Roccuzzo puszcza buraka.
- O Boże ! Śpi w dodatkowej sypialni. - Oznajmiam. - Is, obudź Davida i Pedro. Są w łazience. Ja idę po Leo. Gdzie jest mój kubek ? - Pytam.
- Tutaj. - Mówi An wręczając mi moją własność. - Tylko nie bądź zbyt okrutna. - Prosi.
- Naprawdę, wierzysz, że nie będę okrutna ? - Odpowiadam ironicznie, po czym uśmiecham się, napełniam naczynie zimną wodą i udaję się do sypialni.
Leo tak słodko wygląda, kiedy śpi.. no ale trudno.. muszę go obudzić. Wylewam mu zawartość kubka na twarz. Messi zrywa się na równe nogi, ociekając wodą.
- Przepraszam, ale musiałam. - Mówię patrząc na '10' Dumy Katalonii.
- Wiedźma ! - Krzyczy wskazując na mnie palcem.
- Raaanisz ! - Odpowiadam i ruszam do wyjścia, jednak po chwili odwracam się. - Prawie bym zapomniała. Za 60 sekund mamy trening. O już 59, 58, 57.. - Podpuszczam Argentyńczyka.
- Wiedźmaaaa  !!!  - Wrzeszczy i zaczyna mnie gonić.
W mgnieniu oka zbiegam na dół, a Leo za mną. Obydwoje śmiejemy się. W końcu wybiegam na dwór i przewracam się na trawnik. Leo zahacza o ten sam kamień, co ja i upada obok mnie. Wszyscy wybuchają niepohamowanym śmiechem. Po chwili podnosimy się i pakujemy do samochodów.
Pomimo wielkiego pośpiechu, na Camp Nou wbiegamy spóźnieni. Wszyscy robią wytrzeszcz a'la Ozil.
Wbiegamy do szatni i przebieramy się najszybciej, jak potrafimy. Nawet nie zwracam uwagi na to, że chłopcy są wokół mnie i zmieniam strój na ich oczach. Po minucie jesteśmy gotowi, jedynie nasz kochany Cesc szuka buta, skakając na jednej nodze. A że to Fabregas, no to niestety, nie mogło się to dobrze skończyć. W końcu wpada na czyjąś skarpetkę, jedzie na niej ze 2 metry i zalicza piękną glebę. Wszyscy wybuchają śmiechem. Jedynie ja, mądra, podchodzę do wyjścia i schylam się po zgubę.
- To Twój ? - Pytam Hiszpana.
- O tak, tak. - Odpowiada. - Daj !
- Poproś ładnie.
- Daj !
- Serio ? Jesteś pewien tego, co przed chwilą powiedziałeś ?
- Nie, nie ! Wiesz, jaka ty jesteś piękna i w ogóle taka wspaniała. A w piłkę to ty grasz normalnie.. bogini footballu. To ten, proszę !
- Podoba mi się ! Łap ! - Mówię rzucając mu część obuwia i przez przypadek uderzam go w głowę.
- Przepraszam..
W końcu wybiegamy na boisko.
- O ! Przyszły gwiazdy ! - Stwierdza Pep sarkastycznie. - Ileż to minut się spóźniliście ? - Pyta spoglądając na zegarek ze szwajcarskiej firmy Tissot. - Osiemnaście. - Odpowiada sam sobie. - No to osiemniaście karnych kółeczek. - Oznajmia uśmiechając się wesoło.
Zaczyna się bieg po życie. Wspominamy wczorajszy wieczór i noc, co chwilę wybuchając gromkim śmiechem.
- Nie za wesoło Wam tam ? - Pyta Guardiola retorycznie.
Wszyscy milkną, a po mojej głowie zaczynają krążyć przeróżne myśli. Naprawdę cieszę się, że Alexis nie przyszedł na imprezę. Gdyby się pojawił, to zapewne popsułby mi humor, a tak to cały czas byłam szczęśliwa i roześmiana. Taka jak zawsze.
Po treningu jestem strasznie zmęczona. Pep wycisnął z nas ostatnie soki. Najgorsze jest to, że spałam tylko nędzne 7 godzin. Chłopcy znowu pojawili się u mnie, lecz tym razem, Bogu dzięki, bez alkoholu. Dziewczyny również, wbrew pozorom zostały i ogarnęły dom, za co im podziękowałam, bo pewnie sama bym tego nie zrobiła.
Prowadzę Carlesa do schowka, wręczam mu mop i każę mu myć podłogę. Sama udaję się do łazienki, biorę prysznic i decyduję się na ten zestaw. Wchodzę do garderoby, żeby odłożyć buty i widzę Cesca układającego moje ubrania.
- Y, co ty robisz ? - Pytam.
- Sprzątam.
- Znowu ?!
- Tak. - Odpowiada entuzjastycznie. - Chcę Ci wynagrodzić to, że zaprosiłem Alexisa. - Wyjaśnia.
- Ciesz się, że nie przyszedł, bo byłoby z Tobą krucho.
- Rozmawiałem z nim dzisiaj na treningu. Mówił, że nie mógł przyjść, bo źle się czuł i poprosił mnie o przysługę.
- Jaką ?
- Chciał, żebym Cię przeprosił za to, że się nie pojawił. A poza tym prosił o spotkanie z Tobą. - Oznajmia.
Na początku jestem do tego wrogo nastawiona, ale moja ciekawość zwycięża. Koniecznie chcę wiedzieć co ten Chilijczyk ma mi do powiedzenia. Cesc oczywiście próbuje mnie zniechęcić do spotkania, ale potem ulega moim prośbom.






***






Wchodzę do restauracji, w której jestem umówiona z Alexisem. Mięśniak czeka przy stoliku obok okna.
- Cześć. - Mówię szorstko.
- Hola ! - Odpowiada, a ja siadam naprzeciw niego.
- Co masz mi do powiedzenia ?
- Na początku chciałbym Ci podziękować za to, że zgodziłaś się na spotkanie.
- Przejdź do sedna sprawy. - Proponuję.
- Przepraszam za to, co powiedziałem w barze. Nie chciałem ująć tego w taki sposób. Byłem pijany. Gadałem bzdury.
- Ale przecież ludzie po alkoholu nie gadają bzdur, tylko to, co zawsze chcieli powiedzieć lecz brakowało im odwagi. - Odpowiadam.
- Nie tym razem.
- Doprawdy ?!
- Tak. Jestem idiotą. Nie chciałem Cię obrazić. Zachowałem się jak totalny kretyn. Myślałem, że jeśli nie chcesz dać mi tego, czego pragnę, to wezmę to siłą. Ale zrozum.. Każda dziewczyna robiła to, co jej kazałem. Tylko dlatego, że jestem bogaty. One leciały na kasę. Ty jesteś inna i to w Tobie kocham. - Wyznaje.
- Po co mi to powiedziałeś ?
- Bo chciałem być z Tobą szczery.
W głębi duszy, wiem, że on mówi prawdę. Czuję jego skruchę, ale nie mogę mu wybaczyć. Albo po prostu nie chcę.
- Wybaczysz mi ? - Pyta przerywając moje rozmyślania.
- Alexis. - Zaczynam. - Muszę się nad tym zastanowić.
- Dobrze. Ale odpowiedz mi na jedno pytanie.
- Wal śmiało ! - Zachęcam go.
- Czy w Twoich oczach jestem spalony ?
- Od początku byłeś.
Sanchez robi smutną minkę, ale po chwili się uśmiecha.
- Dziękuję.
- Za co ? - Pytam zdezorientowana.
- Za to, że w ogóle masz ochotę ze mną rozmawiać.
Odwzajemniam jego uśmiech. Mięśniak chyba już wie, co to znaczy, być miłym. Chcę go pochwalić, ale staram się ograniczać mój sarkazm. Chcę być miła. Boże, co się ze mną dzieje ?! Zaczynam świrować ! Ale.. chyba go polubiłam. Szybko odganiam od siebie tę myśl.
" Nie mogę go polubić. N I G D Y ! " - Stawiam sobie warunek.
- Przepraszam, ale muszę już iść. Zostawiłam dom pod nadzorem Isabell i wątpię, że ogarnie chłopców. - Wyjaśniam.
- Jasne. Y, ten, może Cię podwieźć ? Oczywiście, jeśli nie masz nic przeciwko.
- Nie. Z chęcią skorzystam. - Dukam niepewnie.
Ruszam za nim do auta. W drodze powrotnej nie odzywamy się do siebie. Zresztą o czym mamy rozmawiać ? O pogodzie ?
- Dziękuję za rozmowę. Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. - Mówi kiedy się zatrzymujemy.
- Ja.. ja też. - Odpowiadam.
To jest szczere wyznanie. Jestem szczęśliwa. Nie chcę się z nim kłócić. Alexis jest naprawdę fajnym chłopakiem, a ja nie mam zamiaru marnować sobie życia, na jakieś bezsensowne spory.
- Może wejdziesz do środka ? - Proponuję Sanchezowi.
- Nie jestem pewien czy to dobry pomysł.
- No chodź !
- A kto u Ciebie jest ?
- Banda tubylców, czyli An, Is, Patricia, David, Pedro, Leo, Dani i Geri. No i Puyol myjący podłogi w moim domu. A no i prawie zapomniałabym o Cescu. Ale on przesiaduje u mnie całe dnie.
- Ty to masz dobrze. Mi Carles nie chciał myć podłóg.
- Ale to tylko i wyłącznie jego wina. Wszystko się klei po wczorajszym szampanie.
- A no to chyba, że tak.
- To co ? Wejdziesz ?
- No nie wiem..
- No chodź ! - Nalegam.
- Skoro tak bardzo Ci na tym zależy.. - Odpowiada.
Prycham i przewracam oczami.
- W każdej chwili mogę zmienić zdanie.
- Dobra. Już, już.
Wyskakuje z samochodu, wyprzedza mnie i otwiera mi drzwi. Uśmiecham się pod nosem i wchodzę do środka.
- Zobaczcie kogo Wam przyprowadziłam ! - Mówię rzucając torbę na kanapę w salonie.
- Sancheeeeeeeeeeeeez !! - Krzyczy Dani.
- We własnej osobie ! - Odpowiada Chilijczyk ukłaniając się.
- Jestem z Was taka dumna ! Bez alkoholu.. Is, jesteś wspaniała !
- No wiem ! Szantażowałam ich. - Wyjaśnia mi na ucho, przytulając mnie.
- No tak.. Cesc na górze ?
- Tak.
- To ja zaraz wracam.
Po wejściu do mojego królestwa oczy wychodzą mi z orbit.
- Wow ! Jesteś najlepszy ! - Krzyczę przytulając Cesca.
- Wiem. Nawet sobie nie wyobrażałaś ile było z tym roboty.
- Wyobrażałam sobie. Teraz już wiesz dlaczego nie chciałam Ci w tym pomóc. - Odpowiadam. O nie. Wpadka.
- Wykorzystałaś mnie ?! - Pyta Hiszpan z udawanym oburzeniem.


-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

Uff..  mamy 13   ;3
Jestem w miarę zadowolona. No i Val mniej więcej zakończyła wojnę z Alexisem, no i ta wiedźma.. :D
Sama nie mogłam się powstrzymać od śmiechu czytając ten fragment.. xdd
Kolejny pojawi się prawdopodobnie w weekend.
Mam nadzieję, że miło będzie Wam się czytało moje wypociny. ♥
No to do następnego. ♥
Mag. ♥

PS  http://ask.fm/Culesowa  <-- Tu możecie pytać o mnie, o bloga no i wgl. o wszystko   ; )