niedziela, 30 czerwca 2013

a long bath

Ten rozdział dedykuję : MINIZA. To dla Ciebie, za ten ostatni komentarz. Strasznie podniósł mnie na duchu ! Dziękuję. ; *  ♥




- Jesteś blondynką.. - Oznajmia Alba.
- Coś ty powiedział zapchlony Króliku ?!
Teraz jestem już na maksa wściekła. Jordi zaczyna uciekać, a ja za nim. Biegnie do ogrodu i rusza w kierunku basenu. Staje na brzegu.
- Pułapka. - Mruczy sam do siebie.
Odwraca głowę. Na jego twarzy maluje się przerażenie.
Uśmiecham się triumfalnie.
 Podbiegam zanim zdąży zebrać się do ucieczki i popycham go. Zaczyna wrzeszczeć jak baba, dopóki nie zanurkuje. Reszta obserwuje tę akcję. Wszyscy wybuchają śmiechem, kiedy dostrzegamy wynurzającego się Albę. 
- Taka mała dziewczynka, a potrafi wyrządzić tyle krzywdy.. - Stwierdza przerażony Cristian.
- Jak widać nie taka mała. - Odpowiada mu Pedro.
W tym czasie ja lituję się nad Jordim, podchodzę do niego i podaję mu rękę. Wtedy on pociąga mnie za sobą i oboje lądujemy w wodzie. To było zamierzone.
- Kretyn ! - Wrzeszczę mu prosto w twarz.
- A ja Jordi. - Mówi podając mi dłoń. - Miło mi cię poznać.
- Frajer !
- Też Cię kocham ! - Odpowiada Hiszpan.
Wychodzimy i kierujemy się na górę.
- Y.. dasz mi jakąś koszulkę ? - Pyta Alba.
- Tak. Jasne. Pójdę czegoś poszukać. - Mówię uprzejmie, choć w głowię opracowuję plan, który ma na celu ośmieszenie tego idioty. Po chwili pojawiam się z powrotem i wręczam mu koszulkę Realu Madryt z wielką siódemką.
- O fuuuuuuuuuuuj ! - Jęczy Alba.
- Przyzwyczaj się ! Zemstę czas zacząć. - Odpowiadam z cwaniackim uśmiechem na ustach. Zdezorientowany Hiszpan mierzy mnie wzrokiem wychodząc z pokoju.
" Kolejny triumf " - Myślę.
Jest już kilka minut po drugiej w nocy, a ja ociekam wodą. Przebieram się w suchy T-shirt, który Iker wręczył mi przed wyjazdem. Jest trzy rozmiary za duży, ale nie sprawia mi to kłopotu. Szybko zasypiam. Rano budzę się zmęczona. Po raz kolejny popełniłam ten sam błąd. Schodzę do salonu. Mini zawał serca. Spoglądam na zegarek. Dziewiąta. Sięgam po telefon leżący na stoliku i odczytuję wiadomość.



" Zmiana planów. Dziś mamy trening. O jedenastej. Zawiadom chłopców ! Do zobaczenia, Pep. "



Przeliczam piłkarzy. Brakuje dwóch.
Daniego i Jordiego.
Wychodzę do ogrodu. Alba śpi mokry przy basenie, ale Alvesa nigdzie nie widać. Wracam do domu i próbuję obudzić Cesca, który śpi jak zabity. W końcu się poddaję i sięgam po starą, sprawdzoną metodę. Idę po wodę. Wylewam zimną ciecz wprost na jego twarz.
- Coś ty kobieto najlepszego zrobiła ?! - Krzyczy zdenerwowany.
- Sam się o to prosiłeś. - Odpowiadam.
- Ale nie musiałaś robić tego w tak drastyczny sposób.
- Z Tobą nie można inaczej postępować.
- Uwierz mi, można.
- Dobra, skończ i lepiej powiedz mi gdzie jest Alves.
- A skąd ja mam to wiedzieć ?
- Ta.. czego ja się spodziewałam.. - Odpowiadam z rozczarowaniem w głosie.
- Chodź go poszukać. - Zachęca Fab.
Potakuję, po czym wychodzę za Cesciem do ogrodu. Przeczesujemy każdy milimetr mojej posiadłości, ale po Brazylijczyku ślad zaginął. W końcu budzę resztę gości i błagam ich, żeby nam pomogli. Po kilku minutach ulegają moim namowom.





***





Cesc już nie wytrzymuje. Nagle słyszę wiązankę bluźnierstw po portugalsku.
- Cescy..
- Co ?
- Może inni nie rozumieją tego co mówisz, ale ja doskonale wiem o co chodzi. - Wyjaśniam.
- Ups.. Przepraszam.. - Odpowiada speszony. - Wiesz.. z reguły nie używam takich słów, ale Alves mnie zdenerwował i no.. nie mogłem się powstrzymać.
- Jasne. Spoko. Tylko następnym razem używaj tych słów w języku czeskim, rosyjskim.. jakimkolwiek.
- Ale.. ja znam tylko Hiszpański i Portugalski. Nie, czekaj ! Jeszcze Kataloński. - Krzyczy triumfalnie.
- E.. Kataloński też znam. Przecież urodziłam się w Katalonii, geniuszu.
- A czy jest jakiś język, którego nie znasz ?
- Ależ oczywiście. Jest mnóstwo takich języków. Tylko, że ty też ich nie znasz.
- No fakt.. A angielski znasz ? No bo wiesz, jak grałem w Arsenalu, to się trochę podszkoliłem.
- Znam.
- Kurde, no ! - Wrzeszczy.
- Myślę, że najlepszym rozwiązaniem będzie, jeśli przestaniesz bluźnić. - Oznajmiam.
- Ale tak się nie da ! - Sprzeciwia się Fab.
- Wierz mi, da się ! Spójrz na mnie !
- Ale ty też bluźnisz ! - Zauważa.
- Nieprawda !
- Doprawdy ? Udowodnić Ci ? - Pyta z chytrym uśmieszkiem.
- Nie.
- A dlaczegóż to ?
- Nie denerwuj mnie !
- Czyżbyś przyznała się ? - Docieka Cesc.
- Tak. Wygrałeś ! Zabluźniłam. Ale to było raz !
- Osiem razy !
- Dwa !
- Osiem !
- Nie kłam. Dwa !
- Jesteś pewna ? No wiesz, wokół jest wielu świadków.
- Grozisz mi ?
- Nie.. zresztą.. tak, grożę Ci ! - Odpowiada pewnie.
- A od kiedy ty taki odważny kurde jesteś ?
- Od dzisiaj !
- Słyszałeś to ? - Pytam zmieniając temat.
- Ale co ?
- No ten huk. Jakby coś spadało.
- Nic nie słyszałem.
- No bo Ty to głuchy jesteś ! - Stwierdzam wychodząc. Kieruję się do garażu. Sięgam po pilot i wychodzę na zewnątrz. Podnoszę roletę. Widzę Daniego.
Podchodzę do niego i zrzucam go z hamaka, na którym spał. Brazylijczyk jęczy na podłodze zwijając się z bólu.
- Przepraszam Dani, nic Ci nie jest ? - Pytam przerażona.
- Nie, chyba nie ! Tylko trochę mnie nogi bolą.. - Odpowiada boczny obrońca Barcy, odsłaniając krwawiące kolana.
- Boże.. Serio, nic Ci ni jest ?! Idę po chłopaków. Pomogą Ci się przedostać jakoś do salonu.
Wycofuję się i kieruję się do domu.
- Cesc, Gerard ! Znalazłam Daniego ! Chodźcie mi pomóc. - Proszę.
Chłopcy wybiegają z budynku i bez słowa idą za mną do garażu.
- Co tu się stało ? - Dopytuje się Cesc, przypatrując się Alvesowi.
- No bo Dani tak jakby niefortunnie spadł z hamaka. Znaczy może nie do końca niefortunnie, bo ja chciałam go obudzić i go tak jakby zrzuciłam. - Wyjaśniam.
- Czyli Victor mówił prawdę.. - Stwierdza Cesc. - Znalazł hamak i przywiązał go.
- Żart ?! Was naprawdę nie obchodzi to, że jego kolana krwawią ?! - Pytam histerycznie.
- Co ? Jaka krew ? Przecież to ketchup jest. - Odpowiada Geri.
Dani wybucha śmiechem. Spoglądam na niego i mierzę go wzrokiem.
- Przegiąłeś ! - Wrzeszczę.
Alves w mgnieniu oka się podnosi i zaczyna uciekać do ogrodu. Historia lubi się powtarzać. Popełnia ten sam błąd co Jordi. Staje na brzegu basenu.
- Pułapka. - Mruczy sam do siebie.
Odwraca głowę. Na jego twarzy maluje się przerażenie. Uśmiecham się triumfalnie. Podbiegam do niego zanim zdąży zebrać się do ucieczki i popycham go, jednak Brazylijczyk nie jest tak głupi, jak Alba.
Łapię się za moją koszulkę w celu utrzymania równowagi, ale ja sama ją straciłam, więc obydwoje lądujemy w zimnej wodzie. Jeden dzień, a ja już dwa razy wylądowałam w basenie. Chyba już nic gorszego nie może mi się przytrafić, aczkolwiek z moim szczęściem, wszystko jest możliwe.
- Teraz Ci odpuszczę, bo jestem zmęczona, ale wiedz, że się zemszczę. Nie wiem kiedy, nie wiem w jaki sposób, ale się zemszczę. - Oznajmiam mu.
- Nie. Ty mi nic nie zrobisz. Spękasz ! - Odpowiada pewnie.
- Nie bądź taki hej do przodu, bo Cię sznurówki wyprzedzą. - Ostrzegam go.
Brazylijczyk po raz kolejny prycha udając odważnego.
- Mówię Ci, spękasz !
- Nie spękam !
- Spękasz.
- Nie spękam !





 ~*~ 14 minut później  ~*~





- Spękasz !
- Nie spękam !
- Spękasz !
- Nie spękam !
- Spękasz.
- Nie spękam ! - Wrzeszczę mu prosto w twarz chlapiąc go wodą. Trzeba podkreślić, że nadal siedzimy w basenie.
- O nie ! Przegięłaś ! - Odpowiada robiąc to, co ja przed chwilą. Ta bitwa trwa kolejne kilkanaście minut.
- Ekhem ! - Przerywa nam Cesc. - Siedzicie w tym basenie już pół godziny i wyzywacie się od najgorszych. To zaczyna być nudne. A poza tym za niecałą godzinę mamy trening. - Oznajmia spokojnie.
- Teraz mi to mówisz ?!
- A kiedy miałem to zrobić ? Nie dawałaś mi dojść do głosu ! Chodź, Alexis na Ciebie czeka. - Wyjaśnia.
- Na mnie ? - Pytam z niedowierzaniem.
- Tak, na Ciebie. Tylko on jedyny w tym domu ma głowę na karku. Przygotował dla Ciebie niespodziankę. Wyskakuj ! Mam Cię do niego zaprowadzić.
- Y.. okej.. raz się żyje..
Wychodzę z basenu. Fabregas sięga po bandanę, którą miałam przewiązane włosy i zawiązuje mi ją na oczy. Nie pytam o co chodzi, bo wiem, że nie usłyszę żadnej odpowiedzi z wyjątkiem pospolitego : "
Siedź cicho i nie marudź ". Po kilku krokach się przewracam.
- Ten, no, próg ! Uważaj. - Informuje mnie Cesc kiedy się podnoszę.
- Coś masz opóźniony samozapłon ! - Odpowiadam sarkastycznie.
- Siedź cicho i nie marudź !
- Wiedziałam. Czułam, że to powiedz. Jestem medium. - Mówię zadowolona.
- Ta.. nazywaj to jak chcesz, blondi.
- Ey, ja nie jestem żadna blondi !
- Jak nie, jak tak ! - Odpowiada Fab, pociągając mnie za kosmyk moich mokrych włosów.
- Przestań, bo nie ręczę za siebie.
W końcu dochodzimy na miejsce. Cesc zdejmuje bandanę. Moim oczom ukazuje się Sanchez wyglądający jak fryzjer, wizażysta i stylista. Po prostu trzy w jednym. Jest uśmiechnięty, ale im dłużej mi się przypatruje, tym jego mina rzednie.
- Mamma mia ! Wyglądasz jak zmokły pies.
- Nie pozwalaj sobie !
- Alexis, musisz uważać, bo Valeria dzisiaj gryzie. - Ostrzega go Hiszpan.
- Nie gryzę, tylko mam zły dzień. - Odpowiadam opanowanym głosem. Jeszcze opanowanym.

-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

No to jest 19  ; )
Taki długi chyba wyszedł jakoś.  ^^
Mam nadzieję, że miło będzie Wam się czytało moje wypociny.  ;>
Kolejny pojawi się w niedzielę ( 07.06.2013r. ).  Warunek  -> 5 komentarzy.  >.<
No to do następnego. Pozdrawiam,
Mag. ♥

http://ask.fm/Culesowa  <-- Tu możecie pytać o bloga, o mnie i ogólnie o wszystko. ♥

poniedziałek, 24 czerwca 2013

night with boys ( cz. 2 )






Mam ich wszystkich po dziurki w nosie. To jest banda jaskiniowców, a nie światowej klasy piłkarze. Po długim namyśle stwierdziliśmy, że nie będziemy się tłuc do przepełnionych klubów, tylko wpadniemy do kogoś. Padło na mnie. No bo ja, Valdes, Leo i Gerard mieszkamy najbliżej Camp Nou. No, ale Victor ma w domu małego Kaiego, Messi ma Thiago, a Pique Milana. No a dzieci przecież muszą się kurde wyspać, więc jak zwykle ja muszę być poszkodowana. No, a z resztą chłopców nie można było się dogadać. Chyba, że nauczyłabym się szyfru, który wymyślił Dani, co było niemożliwe, bo Brazylijczyk co chwilę dostawał napadów głupawki. Mój dom wyglądał okropnie. Wszędzie były porozrzucane jakieś przedmioty. Carles, Tello, Iniesta, Thiago i Masche jedli marchewki, Victor i Jose sprzeczali się, który z nich jest lepszym bramkarzem, Pique z Fabregasem i Xavim buszowali mi po szafkach, Dani, David, Marc, Adriano i Pedro zażarcie dyskutowali o nowym nabytku Barcelony - Neymarze. Tylko, że nie można było zrozumieć nawet słowa, bo bełkotali jak potłuczeni. Sergio i Alex bawili się w berka, a Alexis i Leo najzwyczajniej w świecie grali w FIFĘ. Tak.. piłkarze grający w FIFĘ. Takie rzeczy tylko u mnie. Jedynie Albę gdzieś wcięło. Przeszukałam cały dom, ale go nie znalazłam, a jestem pewna, że jeszcze 10 minut temu nasz Króliczek jadł marchewki. W końcu idę do ogrodu. Widzę Jordiego. Rozmawia przez telefon. Przypadkiem słyszę urywek rozmowy.

- Nie. Eva, daj mi święty spokój. Nie. Nigdy Ci tego nie wybaczę ! Nie. Jesteś najgorszym co mnie mogło w życiu spotkać. - Krzyczy, po czym się rozłącza.
Odwraca się i zauważa mnie.
- Wszystko w porządku ? - Pytam niepewnie.
- Nie. Nic nie jest w porządku. Wszystko się wali.. - Szepcze wyraźnie roztrzęsionym głosem.

- Chcesz o tym porozmawiać ?
- Kiedyś na pewno, ale jeszcze nie teraz. Nie chcę Cię urazić opowiadając Ci o tym.
- Dlaczego miałbyś mnie urazić ?
- No wiesz.. Jesteś dziewczyną.
- Nadal nie rozumiem.
- Zawód miłosny. - Oznajmia.
- A.. Okej.. To w takim razie jestem do Twojej dyspozycji o każdej porze dnia i nocy.
- Dobrze. Będę pamiętał.
Uśmiecham się, a Jordi bierze ze mnie przykład.
- Chodź do środka. Ogarniemy tych idiotów. - Proponuję.
- Okej... Ale nie wierzę, że nam się to uda.
- Taa.. Ja też.. Ale wiara czyni cuda. - Mówię wchodząc do salonu, ale mój entuzjazm znika tak szybko, jak się pojawił.
Wszędzie leży porozrzucany popcorn, a marne piłkarzyny siedzą przytulone do siebie.
- Matko i córko ! Co wy tu robiliście ?! - Pytam wściekła.
- No bo oglądaliśmy horror i była taka straszna scena, a każdy miał pudełko z popcornem no i KABUM ! - Tłumaczy zakłopotany Carles.
- No, ale dlaczego siedzicie w kącie ?
- No bo oglądaliśmy ten horror.
- Ale jaki ?
- The Ring.
- O matko !
- Noo.. i Cesc zaczął krzyczeć, że Samara wychodzi z telewizora i idzie nas zjeść no i my się wystraszyliśmy i schowaliśmy tutaj, żeby nas nie znalazła.
- Cesc, idioto ! Będziesz tu sprzątał.
- Ale Val ! No weź !
- Co weź, co weź ?! To Twoja wina ! Boże.. Was się nie da na minutę zostawić, bo mi dom w powietrze wysadzicie. Najpierw w spółce z Sanchezem chciałeś mi kuchnię spalić, a teraz to.
- Co ? Jak spalić kuchnię ?! - Dopytuje się Puyol wybuchając śmiechem. - A mówiłem Ci ? Nie wpuszczaj ich samych do pomieszczenia gdzie jest dostęp do ognia ? - Ostrzega.
- Teraz to wiesz gdzie możesz sobie tą radę wsadzić ?
- Gdzie ? - Pyta wyprowadzając mnie z równowagi.
- Do szafy, kurde. - Wrzeszczę.
Chłopcy zaczynają się śmiać.
- Mamy jutro trening ? - Pytam zmieniając temat.
- Chyba nie.. Ale nie jestem pewien.
- Jestem zmęczony ! - Stwierdza Dani.
- To idź spać !
- Gdzie ?
- Gdzie chcesz.
- Naprawdę mogę sobie wybrać miejsce ?
- Tak.
Alves krzyczy zadowolony. Wychodząc z salonu dostaje kolejnego napadu głupawki i zaczyna chichotać nie wiadomo z czego.
- Co mu jest ? - Pytam rozbawiona.
- Źle zrobiłaś. - Wyjaśnia Cesc.
- Robimy zakład ? - Dopytuje się Gerard.
- Jasne. Jeszcze się pytasz.. - Mówi oburzony Carles. - Ja stawiam, że będzie spał w ogrodzie. - Dodaje po chwili.
- Mi się wydaje, że wybierze kuchnię. - Dorzuca Villa.
- Nie.. wybierze taras.
- Nieprawda ! Przyniesie hamak, przyczepi go do czegoś w salonie i zaśnie.
- Y.. żart ?!
- Nie. U mnie tak ostatnio zrobił. Znalazł w garażu hamak, przywiązał go i w ten sposób Kai zobaczył go następnego dnia. - Tłumaczy Victor.
- Wy jesteście takimi idiotami czy tylko takich udajecie ? - Pytam.
- Oczywiście, że jesteśmy. - Odpowiada Fab.
- Cesc, słońce..
- Tak ?
- To było pytanie retoryczne.
Fabregas puszcza buraka.
- Bądźcie tacy mili, pójdźcie za radą Alvesa i spadajcie spać !
- No dobra..
Idę do swojego pokoju zostawiając tych kretynów. Wiem, że źle robię, ale jestem dzisiaj strasznie zmęczona i nic do mnie nie dociera. Biorę prysznic i układam się do snu. Przewracam się z boku na bok, próbując zasnąć, ale z dołu co chwilę dobiegają jakieś dziwne dźwięki. Stwierdzam, że najlepszym
sposobem będzie przerwanie tego ich chojrakowania. Schodzę do nich i przeżywam mini zawał serca. Istny armagedon. Kiedy mnie zobaczyli rzucili się na łóżko, udając, że śpią.
- Myślicie, że jestem aż taka głupia ?! - Pytam ironicznie.
- Jesteś blondynką.. - Oznajmia Alba.
- Coś ty powiedział zapchlony Króliku ?!


-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

Dzisiaj nasz Mistrz Leo Messi obchodzi 26 urodziny. Nie wiem czego mam mu życzyć, bo już i tak ma wszystko. Talent, wspaniałą żoną, prześliczne dziecko..
Więc Leo.. życzę Ci, żebyś zawsze był najlepszy, żebyś zdobył jeszcze MILION Złotych Piłek, żebyś nie miał już żadnych kontuzji, a ta którą masz, niech odejdzie w niepamięć. Żebyś wreszcie ożenił się z Antonellą. No i żebyś grał jeszcze STO LAT I DŁUŻEJ ! 
No i żebym kiedyś Cię spotkała ! 
Jesteś moim Mistrzem i podziwiam Cię jak nikogo innego.. no po prostu WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO ! ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
No to jest druga część osiemnastego.
Przepraszam, że tak późno, no ale wiecie.. Koniec roku, oceny do poprawienia, a ja jestem w szóstej klasie, więc cały czas próby i wgl. -.-
Kolejny pojawi się w niedzielę. Warunek  ->  4 komentarze.
Dziękuję za ponad 5200 wejść. Jesteście nieziemscy ! ♥
No to do następnego !
Mag. ♥


poniedziałek, 10 czerwca 2013

night with boys ! ( cz.1 )

Po tej akcji Alexis wchodzi na boisko. Dokładnie pięć minut później strzela gola. Patrząc na mnie układa swoje długie palce w niekształtne serduszko. Z jego ust wydobywają się trzy bezdźwięczne słowa. Te amo Valeria.
Nagle świat się zatrzymuje. Nie wiem co mam zrobić. Mecz się kończy, kibice świętują, żegnamy Abiego i w ogóle, ale ja nie umiem się cieszyć ze zwycięstwa. Tylko płaczę z powodu Erica. 65 727 ludzi pozostało na swoich miejscach gdy sędzia zagwizdał po raz ostatni. Piłkarze i trenerzy ubrali koszulki z napisem: Merci Abi 22 i utworzyli koło wokół Abidala. Francuz stał na środku boiska, w miejscu gdzie rozpoczyna się każdy mecz, w towarzystwie żony, córek ( ubranych w koszulki z napisem Merci Papi ) i kuzyna, który umożliwił przeszczep wątroby. Carles i Xavi wkroczyli na murawę z oprawioną w ramę koszulką z numerem 22. Zamiast nazwiska widniał napis Merci Abi. Piłkarz nie może pozostać obojętny wobec takiego pożegnania. Bierze mikrofon do ręki i mówi:
- Ja i moja rodzina chcieliśmy bardzo podziękować Wam wszystkim za wsparcie, które okazaliście nam w ostatnich latach. To było niesamowite. Dziękuję Wam, Katalończycy, jesteście częścią mojej rodziny.
Następnie zwraca się do kolegów z boiska:
- Bez Was nic bym nie osiągnął, nic bym nie wygrał. Jesteście najlepsi. -  Słowa, które wypowiedział później nie wymagają żadnego komentarza:
- Zawsze będziecie w moim sercu. Visca el Barça i Visca Catalunya.
Nie może również pominąć swojego kuzyna, Gerarda.
- Obiecałem komuś, że stanie ze mną w tym miejscu, na środku boiska. Proszę Was o owację na stojąco. On zasługuje na Wasze brawa dużo bardziej niż ja - kontynuuje, po czym wręcza kuzynowi prezent - koszulkę Barcelony z numerem trzynastym i napisem Gerard. Abidal opuszcza murawę Camp Nou jak zwycięzca. Piłkarze wraz ze mną i Pepem tworzą tunel. Dziękuje jeszcze raz wszystkim, jednak przy mnie zatrzymuje się i przytula mnie.
- Tak więc to już koniec piłkarskiej przygody Erica Abidala w FC Barcelonie. Wierzę, że jeszcze do nas wrócisz. A tymczasem.. Merci Abi. - Oznajmiam.
- Dziękuję Valeria. Dopiero co Cię poznałem, ale naprawdę Cię polubiłem.
- Dziękuję Abi. Ja Ciebie też.. ja Ciebie też..
Francuz ostatecznie zawiesza buty na kołku w katalońskiej drużynie.
Godzinę później stadion jest pusty, chłopcy, już bez Erica, świętują w szatni. Jest ciemno a wkoło panuje nietutejsza cisza. Postanawiam wykorzystać tę wyjątkową chwilę. Siadam na trawie na środku boiska, a po chwili moja głowa powoli opada na ziemię. Myślę nad tym co mam zrobić. Ja nie kocham Alexisa. Nie mogę dawać mu nadziei, bo w ten sposób tylko go zranię.  W pewnym momencie słyszę czyjeś kroki. Nie wiem kto to i szczerze, nie chcę tego wiedzieć.
- Dlaczego siedzisz tutaj sama zamiast przyjść do nas ? - Pyta Leo.
- Nie Twoja sprawa ! - Warczę ostro. Jestem zdziwiona moim tonem. - Przepraszam.. Jestem zdezorientowana. Nie wiem co mówię.. - Dodaję szybko.
- Dobra. Nie naciskam. - Mówi siadając.
- Nie odpuścisz, prawda ? - Pytam z ironicznym uśmiechem na ustach przyglądając się niebu pełnemu gwiazd.
- Chcę Ci pomóc, więc tak. Nie odejdę, dopóki nie dowiem się o co chodzi.
- Chodzi o Sancheza. - Argentyńczyk unosi brew pytająco. - No bo on się we mnie zakochał, ale ja nic do niego nie czuję, ale nie chcę go zranić. Powiedz mi, co mam zrobić. - Proszę.
- Jak to co ? Idziesz do niego, mówisz mu, że chcesz żebyście byli przyjaciółmi i tyle.
- Ale to go zaboli.
- Prawda boli bardzo, ale kłamstwo jeszcze bardziej. - Tłumaczy.
- Gdyby to było takie proste..
- To jest takie proste !
- Kurde, ale Ty jesteś wkurzający !
- Dlaczego ?
- Bo zawsze mówisz to, czego nie chcę słyszeć.
Messi uśmiecha się.
- Polecam się na przyszłość. Może chcesz przejść się z nami do jakiegoś klubu świętować ? - Pyta zmieniając temat.
- No.. ok..
- To świetnie. Chodź ! Pomożesz mi zgarnąć tych pijaków.
- Aż tak źle ?
- Nieee..
- Kto jest wstawiony.
- Alba, Puyol, Cesc, Pedro, Dani, Pique.. - Zaczyna wyliczać na palcach.
- Może lepiej powiedz mi, kto jest trzeźwy. - Proponuję.
- No to, ja, Ty i Alexis też mniej więcej..
- Co znaczy mniej więcej ?
- To, że nie jest z nim tak źle jak z Albą.
- Boże.. powiedziałeś, że nie jest źle.
- Kłamałem. - Przyznaje Argentyńczyk.
- No co Ty ?! Nie zauważyłam !

-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

Postanowiłam podzielić ten rozdział na dwie części, ponieważ jest koniec roku szkolnego, a ja mam coraz więcej nauki. Muszę poprawić oceny i wgl.. Więc część druga pojawi się w niedzielę.  ; )
Bardzo Was przepraszam. Jak będą 3 komentarze, to jadę z kolejnym.  :D
A tak w ogóle, to jesteście zadowoleni z transferu Neymara do Barcy ? Odpowiedzi w kom. ^^
Dziękuję za prawie 5000 wejść.  ; *
No to do następnego !  ♥
Pozdrawiam,
Mag. ♥


PS http://ask.fm/Culesowa  <-- Tu możecie pytać o bloga, o mnie i w ogóle o wszystko. ♥

niedziela, 2 czerwca 2013

i love you, Val

Ten jego durny, śnieżnobiały uśmiech jest strasznie zaraźliwy. Siadam na łóżku obok niego.
- Wyspałeś się ? - Pytam.
- Tak. Dzięki, że mnie przygarnęłaś.
- Nie ma problemu, ale od razu mówię, że na przyszłość się nie polecam. - Odpowiadam.
- Szkoda.. Cesc śpi ?
- Tak. Idę zrobić śniadanie.
- Poczekaj chwilę, to Ci pomogę.
- Nie ! - Przeczę szybko.
- Dlaczego ?
- Nie chcę, żeby mi się kuchnia spaliła. - Oznajmiam z powagą.
- To było tylko raz.
- I o ten jeden nieszczęsny raz za dużo.
- Ale Ty jesteś.. - Mówi wstając. Chrząkam. - Co ?
- Mógłbyś założyć koszulkę. - Proponuję.
- A co ? Nie podoba Ci się mój kaloryfer ? - Pyta dziwnie poruszając brwiami.
- Nie.
- Pff.. wstydzisz się.
- Nie. Przecież jesteśmy przyjaciółmi. - Dukam.
- Dziękuję, że traktujesz mnie jak przyjaciela.
- Zasługujesz na to. Przynajmniej tak sądzę.
- Postaram się zrobić wszystko, żebyś nie zmieniła swojego zdania o mnie.
- Wierzę w to.
- Obiecuję Ci, że się na mnie nie zawiedziesz.
- Nie składaj mi obietnic, których nie jesteś w stanie dotrzymać. Idę na dół. Obudź Cesca i przyjdźcie na śniadanie. - Oznajmiam.
- Okej..
Ruszam do kuchni i zabieram się do przygotowywanie posiłku. Zastanawiam się, czy nie potraktowałam Alexisa zbyt ostro. Może nie powinnam go tak w kółko zniechęcać ? Moje rozmyślania przerywają głosy piłkarzy.
- Mm.. ale ładnie pachnie ! - Wrzeszczy Cesc.
- A, dziękuję.
- Która jest godzina ? - Pyta.
- 13. - Odpowiadam spoglądając na zegarek.
- Już niedługo mecz.
- Owszem. - Potwierdza Sanchez. - Jak się czujesz ?
- Dobrze. Na pewno lepiej niż wczoraj.

- Jesteś gotowa na mecz ?
- Tak. To mój pierwszy mecz i zarazem ostatni mecz w tym sezonie, więc żądam, żebyście wygrali. Jasne ?
- Wygramy, wygramy.
- Wierzę w to i wiem, że ten mecz z Bayernem to była głupia wpadka.
- Bo to była wpadka. A poza tym Bayern pokazał, że jest naprawdę silną drużyną, a my mogliśmy tylko biegać za nimi po boisku. Nie mieliśmy szans na wygraną.
- Wiem i bardzo nad tym ubolewam, ale dla mnie zawsze będziecie najlepsi.
- Po pierwsze ! Nie będziecie, tylko jesteście. A po drugie, nie jesteście, tylko jesteśmy. Teraz jesteś już jedną z nas i tak zostanie ! Jasne ?
- Tak, tak..
- No ! I wygramy, a ja strzelę gola i zadedykuję go Tobie ! - Stwierdza Alexis udając, że myśli.
Uśmiecham się.
" Kurde.. Ja naprawdę polubiłam tego mojego wariata. " - Myślę stawiając talerz z kanapkami na stole.






***





Już piętnasta.
Zaraz powinien być Eto'o, a ja jestem w totalnej rozsypce. Biegnę do łazienki, aby po chwili poczuć strużki gorącej wody, spływające po moim ciele. Nareszcie się odprężam.
Decyduję się na ten zestaw i wracam pilnować chłopaków.
- Kiedy przyjedzie Sa.. - Przerywa mi dzwonek do drzwi. - Otworzę.
Biorę głęboki wdech i sięgam po klamkę.
- Hey. To ty jesteś Valeria ?
- Cześć. Tak. To ja. Wejdź !
- Eto'o !!! - Wrzeszczy Cesc.
- Fab ! - Krzyczy Samuel rzucając się w ramiona Hiszpana.
- Ekhem. - Zaczyna Alexis. - A my ? - Pyta robiąc smutna minkę.
- A.. zapomniałbym. Mam coś dla Ciebie. - Oznajmia Eto'o zwracając się do mnie. - Proszę. - Mówi wręczając mi paczkę.
- Koszulka ? - Pytam wyjmując zawartość.
- Tak.. Ona ma dla mnie wartość sentymentalną. Zagrałem w niej mój ostatni mecz w Barcelonie. - Wyjaśnia. - To było moje najtrudniejsze pożegnanie. - Dodaje. - A poza tym są tam autografy Dinho, Henry'ego i wielu innych.
- Dziękuję ! - Mówię ze łzami w oczach. - Założę ją na dzisiejszy mecz. Musi przynieść nam szczęście.
- Przyniesie. - Zapewnia Samuel.
- To co ? Zbieramy się. - Oznajmia Cesc.
Po chwili z Torbą, w której znajduje się prezent wsiadam do samochodu, żeby kilka minut później znaleźć się na Camp Nou.
- Pep u siebie, czy w szatni ?
- W szatni. Wszyscy już są. - Odpowiada ta blondyna z recepcji.
- Dzięki. - Rzucam na odchodne.
- Uwaga ! - Ostrzega Cesc. - Najpierw wchodzi Valeria, za nią ja z Alexisem. Ty zostajesz za rogiem. Val wróci po Ciebie. - Wyjaśnia Cesc zwracając się do byłej '9' Barcy.
Kiwamy głowami. Wchodzimy do środka z bananami na twarzach.
- Co Wam tak wesoło ? - Dopytuje się Guardiola.
- Nam ?!
- Gadajcie co przeskrobaliście.
- My ?! My nic nie zrobiliśmy. Znaczy zrobiliśmy, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Mamy dla Ciebie prezent. W dodatku ruszający się ! - Oznajmiam.
- O nie ! Kupiliście psa ?! Ja mam alergię na sierść.
- Y.. poczekaj chwilę.. - Wracam po Eto'o i razem wchodzimy do szatni. - Eto'o.. masz sierść ? - Pytam jakby nigdy nic.
- Nie.. Nie mam.
- TADAAAAAAAAAAAAAAAAM !!  - Krzyczę.
- Eto'o ? To ty ?!
- We własnej osobie. - Odpowiada wtulając się w trenera.
Wszyscy stają dokoła nich i włączają się do rozmowy, która trwa około godziny. W tym czasie ja
przebieram się w strój i zakładam koszulkę od Eto'o. Stadion zapełnia się. Od meczy dzielą nas minuty. Nie mogę doczekać się momentu, w którym wyjdę na murawę, usiądę na moim miejscu w sztabie szkoleniowym i będę zachwycać się przedstawieniem.
- Uwaga ! Ogłaszam listę piłkarzy jeszcze raz, gdyż nie było przy tym Valerii. - Oznajmia Pep. - Więc.. podstawowa jedenastka wygląda tak : Valdes, Montoya, Pique, Mascherano, Alba, Sergio, Cesc, Xavi, Pedro, Iniesta i Villa*, a ławkę grzeją : Abidal, Alexis, Thiago, Bartra, Valdes, Song i Tello. A inni wio na trybuny. - Wyjaśnia uśmiechając się.
- Pep, to mój skład. - Zauważam.
- Owszem. Jeśli przegramy, będzie to Twoja wina.
- Dzięki, ale nie pomagasz.
- Wiem. Chodźcie do tunelu.
Piłkarze obu drużyn ustawiają się. Razem z tymi słodkimi dzieciaczkami. Zawsze im zazdrościłam, że poznają tych wszystkich sportowców. A teraz Ci sportowcy są moimi przyjaciółmi.
Wychodzimy.
Idę obok Pepa, a wszystkie kamery skierowane są na jego twarz, więc za chwilę,  na wielkim telebimie, moją krzywą mordkę widzi prawie 100 tysięcy osób. Już nie wspominając o tych ludziach przed telewizorami. Siadam, a obok mnie usadowiają się wygodnie Eto'o i Guardiola. Mecz się zaczyna wraz z pierwszym gwizdkiem arbitra. Już w 3' minucie Villa strzela cudownego gola. Jedenaście minut później bramkarza Malagi pokonuje mój Cesc, po indywidualnej akcji i strzale z linii pola karnego. Pokazuje to magiczne "L" dla Lii. Podbiega do mnie i przytula mnie. Camp Nou eksploduje.
- Strzeliłem gola, strzeliłem gola ! - Wrzeszczy.
- Brawo !
- Dziękuję !
- Boże.. strzeliłem gola ! Jestem cudowny ! - Krzyczy po czym zaczyna tańczyć.
- Wariat. - Podsumowuję. - Wracaj grać, a nie się cieszysz !
- No już, już.
Trzy minuty później pada kolejny gol. Tym razem Montoy'i. Jak go opisać ? Gol na miarę Barcy !
W końcu kończy się pierwsza połowa. Schodzimy do szatni.
- Valeria, chcesz im coś przekazać ? - Pyta Pep.
- Tak. Chcę powiedzieć, że jestem z Was dumna, ale nie cieszcie się za szybko. Pamiętajcie o tym, że w tym sezonie już przegraliście z Malagą i nie lekceważcie, bo to może się źle skończyć. Grajcie tak, jak graliście teraz, a wygramy. Zróbcie to dla Abiego. On na to zasługuje. Wygrajcie dla niego ! Nie dla siebie. Dla niego !
Wszyscy potakują głowami po czym odpoczywają, a później znowu wracamy na boisko.
- Mam nadzieję, że wzięli sobie Twoją radę do serca. - Mówi Pep.
- Ja też..
- Chcesz wprowadzić kogoś na boisko ? - Pyta ponownie zajmując swoje miejsce na miękkim fotelu.
- Y.. tak. Chcę zmienić Pedro na Alexisa.
- Okej. Powiedz mu, żeby się rozgrzewał.
Potakuję i idę do Mięśniaka.
- Wchodzisz ! - Oznajmiam mu ze szczerym uśmiechem na ustach. - Rozgrzewaj się.
Wracając zwracam uwagę na akcję Iniesty. Drybluje po czym oddaje strzał na bramkę, również sprzed pola karnego, tak jak Martin, lecz Andres stoi jeszcze kilka metrów dalej. No inaczej niż golem, to się skończyć nie może.
Po tej akcji Alexis wchodzi na boisko. Dokładnie pięć minut później strzela gola. Patrząc na mnie układa swoje długie palce w niekształtne serduszko. Z jego ust wydobywają się trzy bezdźwięczne słowa. Te amo Valeria.



* Wynik meczu i ogólnie całe spotkanie z 1 czerwca 2013 roku z Malagą zmienione na potrzeby opowiadania. 

-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

No to jest 17.  :D
Jestem w miarę zadowolona. Tak jak mówiłam wcześniej, akcja zacznie się rozkręcać. ^^
Mam nadzieję, że miło będzie Wam się czytać moje wypociny. ♥
Dziękuję za ponad 4000 wejść, jednak pod postami jest bardzo mało komentarzy. Kiedy przeczytacie rozdział zostawcie tutaj swoją opinię. Dla mnie to ważne, bo w ten sposób mam większe chęci do pisania, bo wiem, że komuś to się podoba, lub nie. Więc stawiam warunek. Jeśli nie będzie 4 komentarzy pod tym postem do niedzieli to rozdział 18 się nie pojawi. Niestety. Wierzę, że chcecie jak najszybciej wiedzieć co będzie dalej, więc na te komentarze chyba nie będę musiała długo czekać. 
No to do następnego ! ♥
Mag. ♥

PS http://ask.fm/Culesowa  <-- Tu możecie pytać o bloga, o mnie i ogólnie o wszystko ♥