środa, 30 lipca 2014

date


- Dość ! Koniec - wrzeszczy schodząc z łóżka. - Nie wytrzymam dłużej tego zasranego udawania. Jak, fajnie było się mną bawić ? Moimi uczuciami ? Moim sercem ? No jak, podobało ci się ? Miałeś choć trochę frajdy ? Przynajmniej jedna osoba się pobawiła, pośmiała i jest teraz szczęśliwa - mówi zapinając guziki od koszuli. - Szkoda, że nie powiedziałeś mi, że to tylko zabawa. Też bym się pobawiła - oznajmia sięgając po
torebkę i wychodzi. Kiedy jest już w połowie korytarza wraca się, staje w nadal otwartych drzwiach i recytuje:
- A przelecieć to ty możesz się samolotem, kretynie.
Idzie do windy i zjeżdża na dół. Wbrew własnym przeczuciom czuje się silna. Na razie nawet nie jest jej przykro, ale jak zna życie, za parę dni zrozumie co się naprawdę wydarzyło.
Kroczy dziarsko przed siebie nie zwracając uwagi na nikogo z otoczenia. Kiedy jest już w apartamencie idzie pod prysznic i bierze się za siebie. Musi doprowadzić się do porządku przed przyjazdem Alexisa.




***




Nagle rozlega się pukanie do drzwi. W wałkach na głowie, ubrana w szlafrok i poruszając się na piętach, ponieważ schną jej paznokcie u stóp sięga po klamkę. Gdy tylko uchyla drzwi jej oczy robią się duże jak 5-złotówki, a jej twarz wprost promienieje. Tuż przed nią stoi jej ukochany Mięśniak !
- O Boże ! - wrzeszczy. - Tak bardzo się za tobą stęskniłam - mówi rzucając mu się na szyję. On całuje ją w policzek na dzień dobry.
- Ooo, widzę, że twoje kolorowe włosy się zmyły ! - Za tą złośliwą uwagę dziewczyna daje mu kuksańca w bok. - Cóż, myślałem, że nie możesz być ładniejsza, ale jak widać myliłem się. Jak ja cię dawno nie
widziałem, Maleństwo !
Sanchez podąża za nią do kuchni. Dziewczyna robi mu herbatę ziołową i siadają wygodnie na krzesłach. Opowiadają sobie na wzajem czym się zajmowali, gdy się nie widzieli. Valeria jest w stosunku do niego prawie szczera. Nie mówi mu tylko o Ramosie, bo stwierdza, że to mogłoby popsuć relacje pomiędzy nią, a Chilijczykiem. On też ukrywa przed nią nowo poznaną dziewczynę. "Przecież to tylko koleżanka" - stwierdza w myślach.
- Wyglądasz uroczo w tych wałkach na włosach - komplementuje Alexis.
Valeria piorunuje go wzrokiem. On tylko słodko się uśmiecha. Wieczorem wybierają się na kolację. Valeria ubrana jest w słodką sukienkę, a Sanchez w koszulę i spodnie. Razem wyglądają uroczo.


 Minęły może dwie godziny, a Sergio nadal nie może dojść do siebie. Od kilkunastu minut chodzi po pokoju i zastanawia się skąd Valeria wie o wszystkim. Kto jej powiedział ? Przecież nikt poza Torresem i nim nie wie o tym cholernym zakładzie. Może podejrzewać tylko Fernando, ale jest pewien, że jego przyjaciel nie zdradziłby ich sekretu, bo mógłby zaszkodzić również sobie. Więc jak się dowiedziała ?
Podsłuchała ich ? Może i tak. To całkiem możliwe, że przez przypadek usłyszała gdzieś ich rozmowę. Tylko gdzie ? Zazwyczaj byli ostrożni i nie rozmawiali o tym w miejscach publicznych. Zawsze w hotelu, w swoim pokoju.
- Muszę się uspokoić - mówi sam do siebie. Jednak pomimo wielu starań nie może pozbyć się tego jednego obrazu. Valerii, która była na niego wściekła. Wrzeszczała. Nie dziwił jej się. Też by krzyczał. - Jestem idiotą - stwierdza. - Założyłem się o dziewczynę. Nie o pierwszą lepszą, ale o tą, z którą planowałem przyszłość, z którą zamierzałem się ożenić i mieć gromadkę dzieci. Skrzywdziłem ją, a ona mi nie wybaczy. Nawet jeśli wybaczy, to nie zapomni. Przegrałem tę sprawę już na starcie.
W jego oczach ukazują się łzy smutku, ale tam głęboko jest też nienawiść, obrzydzenie. Wstręt do samego siebie. Będzie się musiał nieźle nagimnastykować, żeby ją przeprosić.


Teraz, kiedy Valeria przestaje zadawać się z Sergio Alexis namawia ją do polepszenia kontaktów z rodziną. Dzień przed półfinałem Pucharu Konfederacji, w którym ma zagrać Hiszpania z Włochami postanawia porozmawiać przez skype'a z Eleną i Marciem. Bez wahania dołącza do niej Alexis. Rozmowa na początku jest trochę drętwa i niezbyt się klei, ale już po kilku minutach nowe tematy same się nasuwają. Rozmowa staje się energiczna. Alexis i Valeria opowiadają przyjaciołom o wczorajszym wieczorze i nie byle jakim incydencie w restauracji, kiedy to świetnie się bawiąc i żartując rozpoczęli wojnę na jedzenie. Mieli przez to nie lada kłopoty, ale dzięki temu, że Alexis jest w Brazylii rozpoznawany nie ponieśli żadnych konsekwencji poza tym, że musieli przeprosić obsługę restauracji za bałagan. Nieźle się przy tym uśmiali. Potem, poszli na spacer po plaży. Po długim spacerze zajęli miejsca na wydmach. Tej nocy niebo wydawało się nie mieć
żadnej skazy. Siedziała na mokrym piasku trzymając za rękę mężczyznę swojego życia. W powietrzu szczęście tańczyło z miłością, a ona miała ochotę krzyczeć, że życie jest piękne. Teraz była już w 100 procentach pewna, że odnalazła tego jedynego. Złudne poczucie bezpieczeństwa.
- Kochanie, czy nie uważasz, że za dziesięć lat słowa "kocham cię" będą brzmieć jak "kanapka z serem" ? Miłość to bardzo specyficzne słowo, powiedziane za dużo razy, zbyt wielu osobom traci na wartości - stwierdził ponuro Alexis.
- Może masz racje. Ale, mimo wszystko, kanapka z serem - odpowiedziała mu dziewczyna.
- Ja ciebie też kanapka z serem.
Chilijczyk objął drobną Hiszpankę ramieniem. Ona wtuliła się w jego tors i oboje zastygli tak na ponad godzinę. Kiedy było już dobrze po północy postanowili wrócić do hotelu. Dziewczyna położyła się w jednym łóżku z Alexisem. Zasnęli w mgnieniu oka przytuleni do siebie. Ich ciała stanowiły jedność. Val wiedziała, że ma obok siebie osobę, która kocha ją na życie, pomimo wszystkich jej wad i kłamstw. Obudzili się przed południem, poszli pod prysznic, rzecz jasna osobno. Valeria zadzwoniła do Eleny i Marca i poprosiła ich o wspólną video-rozmowę.
- No i w ten sposób wracamy do punktu wyjścia. Siedzimy oto tutaj przed wami - mówi Valeria.
- Widzę - stwierdza Elena z uśmiechem od ucha do ucha. - Kiedy do nas przyjedziesz ?
- Tuż po zakończeniu Pucharu Konfederacji. Wrócę z reprezentacją do Hiszpanii i z lotniska w Madrycie przyjadę prosto do was.
- O to świetnie. Strasznie się za tobą stęskniliśmy. Na jak długo ?
- Trzy dni - odpowiada smutnym głosem, wiedząc, że El za chwile wybuchnie.
- Co ? Jak to ? Trzy dni ? Ja liczyłam na trzy tygodnie...
- Przepraszam Elena, ale to nie zależy ode mnie. Pep powiedział mi, że nie mogę dostać więcej wolnego, bo od nowego sezonu czekają mnie obowiązki w klubie. Moje wakacje są teraz, a że byłam głupia i przyleciałam tutaj z Cesciem na Puchar Konfederacji, to tylko moja wina. Po powrocie z Brazylii dostanę 3 dni wolnego, więc nawet nie będę jechała do domu, tylko prosto do was. Turniej kończy się albo jutro albo w niedzielę - tłumaczy z iskierkami w oczach, a Alexis wybucha śmiechem. - No co ? Nie ma w tym nic zabawnego. Jutro jest półfinał z Włochami. Może być ciężko, ale patrząc na finał Euro 2012 to powinna to być bułka z masłem, więc odbiorą medale i wyjedziemy tuż po meczu. Według Bosque samolot mamy około 5 rano, więc w Madrycie będziemy około 16. Przez to, że z Madrytu do Andory nie ma lotów, będę musiała jechać autobusem albo pociągiem, więc powinnam być przed północą - kończąc ten monolog wzdycha głęboko. Wszyscy patrzą się na nią, jakby miała jakieś problemy z głową. Ona tylko tłumaczy, że chce mieć wszystko dopięte na ostatni guzik, w końcu jest perfekcjonistką.


Ich rozmowę przerywają skrzypiące drzwi od pokoju, za którymi stoi Is.
- O mój drogi Boże, Alexis ? Co ty tu robisz ? Czemu się nie przywitałeś ? Powinnam cię zatłuc, ale mam ważniejsze sprawy - mówi z przekornym uśmiechem. - Szanowny pan Vicente del Bosque - zaczyna zwracają się do Valerii - dzwoni do ciebie. - Nastolatka wstaje, przejmuje komórkę i wychodzi z pokoju.
- Przepraszam - oznajmia Alexis - ale noc spędziłaś u Gerarda a od rana siedzimy tutaj, więc nawet nie było okazji - tłumaczy się przytulając Kolumbijkę. 
- No już, nie szkodzi. Lepiej powiedz mi kto to ? - wskazuje na ekran. 
- To są przyjaciele Valerii. Elena i Marc.
- Ojej, miło mi was poznać. Valeria dużo o was opowiadała. Cieszę się, że nareszcie mogę was poznać. Tak między nami - odwraca się, żeby sprawdzić czy przypadkiem Hiszpanka już nie wraca. Upewniając się, że nadal energicznie dyskutuje z trenerem kontynuuje - ona strasznie za wami tęskni. Jest młoda i potrzebuje pomocy przyjaciół, zwłaszcza, że nie ma rodziców. Razem z Antonellą i chłopcami staramy się was godnie zastępować, ale to naprawdę nie jest łatwe. Musicie zrobić jej niespodziankę i przyjechać do Barcelony. 
- Jasne - odpowiada Elena zaskoczona bezpośredniością Shakiry. - Postaramy się wpaść jeszcze w okienku transferowym, a jeśli nie, to na początku sezonu.
- Super, będziemy na was czekać - stwierdza Is z szerokim uśmiechem na twarzy. - Prawda Sanchez ? - pyta szturchając go w ramię. 
- No jasne. Chce się dowiedzieć o Val wszystkiego - zdradza im. 
W tym momencie do pokoju wchodzi Hiszpanka. 
- Oni nic ci nie powiedzą - oznajmia siadając Alexisowi na kolanach. - Przepraszam was bardzo, ale mój ulubiony trener prosi mnie o kolejny trening. Ma być za dwie godziny, więc już teraz muszę iść do centrum treningowego. El, Marc, przykro mi, że musimy tak szybko kończyć - oznajmia, a w jej oczach maluje się wyraźny smutek. 
- Nie martw się, pogadamy kiedy indziej - tłumaczy El. - Lepiej już idź, bo się spóźnisz. 
- Jasne. Buziaki, pozdrówcie ode mnie Ikera - mówi do ekranu. 
- Masz to jak w banku, uważaj na siebie, Val - prosi Marc. - Kochamy cię mocno.
- Też was kocham - stwierdza wstając z Chilijczyka. Wychodzi z apartamentu i kieruje się do windy. Biegnie za nią Alexis, który oferuje się z pomocą w przygotowaniu treningu. Val chętnie przyjmuje propozycję i razem kierują się na stadion. 


Alexis przygotowuje wszystkie przeszkody, wnosi piłki, układa stroje, a Valeria wydzwania do piłkarzy i informuje o ekspresowym treningu. Cieszy się, że znowu będzie mogła spędzić z nimi kolejny dzień. Jedynie z Ramosem nie ma zamiaru rozmawiać, więc prosi Torresa, żeby dał mu znać. Kilkanaście minut przed czasem zaczynają pojawiać się piłkarze. Alexis chowa się na trybunach tak, żeby żaden z chłopców go nie zauważył, bo ma być niespodzianką. Kiedy już wszyscy są na boisku Val prosi ich aby wzięli się do roboty i zaczęli się rozciągać. Ona siada wygodnie na murawie i rozkłada się w blasku promieni. Jednak po chwili jakaś sylwetka pojawia się przed nią zasłaniając słońce. Mrużąc oczy przed nagłą zmianą światła dostrzega przed sobą Ramosa.

-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

Jest już 34  ^^
Ten wyjątkowo pojawia się po niecałych trzech tygodniach, czyli chyba wyrabia mi się kondycja  :) xD
Całkiem mi się podoba i w sumie to sama się cieszę, że wrócił Alexis. Tęskniłam za nim  ;p
Następny jest już prawie gotowy, więc myślę, że nie będziecie musiały długo czekać  :)
A swoją drogą.. u was też tak gorąco ? Ja już nie wytrzymuję.. Co kilkanaście minut chodzę tylko do ogrodu i polewam się zimną wodą  :D
Mam nadzieję, że miło będzie wam się czytało moje wypociny.  :)
Bardzo dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem. :)  Jesteście takie kochane  ♥  Przy czytaniu ich aż mi łezka poleciała  :')  Dziękuję też Oli, która pomogła mi przy pisaniu tego rozdziału, kiedy się zacięłam  :*  :)   I przede wszystkim dziękuję za ponad 19,5 tysiąca wyświetleń  :*  Jesteście najlepsze  :*:*
Kocham was bardzo dziewczynki  ♥
Życzę udanej drugiej części wakacji  :*:*
Buziaczki  :*  Pozdrawiam,
magda fabregas  ♥

PS http://ask.fm/Culesowa  <-- tutaj możecie pytać o mnie, o bloga i ogólnie o wszystko  :)

wtorek, 8 lipca 2014

explosion



W jego głowie pojawia się milion myśli. Nastolatka automatycznie podnosi głowę i mierzy go wzrokiem, jakby miała go zabić, jednak on wchodzi wesoły jakby nigdy nic i zamykając za sobą drzwi krzyczy:
- Hola chica ! 
- Cześć Fernando - odpowiada bez żadnych emocji w głosie nie odrywając od niego wzroku. 
"Cholera, czyli słyszała ich rozmowę. To wyjaśnia dlaczego wybiegła" - myśli zawodnik londyńskiej Chelsea. "Dobra, trzeba wkroczyć do akcji."
- Valeria, ja wiem, że ty już wiesz o wszystkim. Przepraszam cię. To nie jest zupełnie tak jak myślisz. On cię naprawdę kocha. Za nikim tak nigdy nie szalał. Kiedy się zakładaliśmy on cię nie znał. Myślał wtedy o tobie, jak o kolejnej panience na jedną noc, ale kiedy zaczęliście się częściej spotykać i rozmawiać ze sobą tak szczerze, on się zakochał. Dotarło do niego, że nigdy drugiej takiej jak ty nie znajdzie - tłumaczy Hiszpance prawie że jednym tchem.
- Nando, to mnie naprawdę nie obchodzi. Nie obchodzi mnie to, kiedy się zakładaliście. Ważne, że w ogóle to zrobiliście. Gdyby mnie naprawdę kochał, to by się na to nie zgodził. Zranił mnie i nie musi ponieść konsekwencje swojego czynu. 
Torres odpowiada jej głębokim westchnięciem. 
- Jak uważasz... - mruczy pod nosem. Wie, że z kobietą kłótni nie wygra. - Ale wybaczysz chociaż mi ? - pyta ze łzami w oczach. - Zależy mi na twojej przyjaźni Valeria. Przepraszam.
- Hej, Nando, nie płacz. Nie zadręczaj się tym tak - prosi patrząc mu w oczy. - Wiesz, że na takiego słodkiego Byczka jak ty, nie umiałabym się gniewać - odpowiada z troską w głosie i przytula go do siebie. 
Całkiem dziwne uczucie. Poznała go, jak i całą resztę chłopców, nawet nie miesiąc temu, a wszyscy tak bardzo się o nią troszczą. Wiedzą, że jest krucha i że łatwo ją zranić, dlatego uważają. Są prawdziwymi przyjaciółmi. 



Torres przyszedł na trening dużo wcześniej niż powinien, więc pomaga Valerii w przygotowywaniu sprzętu. Ustawia z nią przeszkody, pachołki, przynosi piłki, a nawet i szykuje stroje dla reszty reprezentacji, bo z brakiem del Bosque wiąże się również nieobecność całego sztabu i personelu. Według zasad trening powinien być odwołany, ale trener nie chciał go zmarnować i dlatego poprosił Val o pomoc.
Około 17 zaczynają pojawiać się chłopcy. Kiedy tylko w szatni pojawiają się Gerard, Cesc i Silva szlag trafia całą pracę wykonaną przez Valerię i Fernando. W mgnieniu oka robi się niesamowity bałagan, który
po treningu i tak będzie musiała posprzątać dziewczyna, ale teraz wróćmy do teraźniejszości.
Valeria zagania ich na murawę. Na początku się stawiają, ale potem odpuszczają sobie strajk, który mimo wszystko szybko im się znudził. Na początku Val prowadzi krótką rozgrzewkę. Później ćwiczą wyskoki i przyspieszenia, a następnie stałe fragmenty gry. Valeria namawia ich z pomocą zawodników Barcelony i Torresa na grę w dziada. Dzielą się na dwie grupy i zaczynają uganianie się za piłką. Mimo początkowej niechęci wszyscy bawią się znakomicie.
Valeria świetnie udaje, że nie wie o zakładzie. Pozwala Ramosowi się całować, przytulać, podnosić. Cudownie się wtedy czuje. Jest tak jak kiedyś, tak pięknie. Jednak za każdym razem czar pryska. Przypomina sobie wszystkie krzywdy, które jej wyrządził i ma ochotę się rozpłakać, ale jest silna. Co za paradoks. Jednocześnie go nienawidzi i kocha. Z jednej strony mogłaby go zabić, a z drugiej mocno przytulić i już nigdy nie puścić. Zgrywa twardą i nic nie czującą, ale to jest tak, że im słabsza jesteś tym silniejszą musisz udawać.
Po treningu piłkarze idą do swojego hotelu. Tymczasem Valeria musi zostać i posprzątać bałagan, który zostawili jej koledzy. Dzwoni po Shaki i prosi o pomoc. Kolumbijka zajeżdża pod stadion kilka minut później. Sprzątając dość energicznie dyskutują o występku Sergio. Obydwie nie mają dla niego ani grama litości. Kiedy wychodzą z szatni i kierują się na boisko, żeby schować sprzęt napotykają na swojej drodze Fabregasa, który stoi pod drzwiami jak wryty. Jego mina nie wróży nic dobrego.
- Co to ma wszystko przepraszam znaczyć ? Dlaczego mi nic nie powiedziałaś, Valeria ! Nie ufasz mi już ? Przecież bym ci pomógł, Maleństwo. Ty tak cierpiałaś, a ja przy tobie nie byłem - wyrzuca jej.
- Ej, Cesc, uspokój się. Jasne, że ci ufam. Nic mi nie jest. To nic strasznego - tłumaczy. - Nie chciałam cię martwić. Masz teraz mecze, a byłbyś bardzo rozkojarzony i przede wszystkim zły na Sergio, a tego nie chcę. Cesc, zanim cokolwiek powiesz, masz mi coś obiecać. Życia prywatnego nie wnosisz na boisko. Piłka ponad wszystko !
- Nie, Valeria, nie tym razem. Cholera, on się o ciebie założył. Tak się nie robi.
- Wiem, że tak się nie robi, ale uspokój się. Masz mu nic nie robić. Zostaw go w spokoju. On nic nie wie. Ja się zajmę wszystkim i pokażę mu, że zadarł z niewłaściwą osobą. Nie martw się.





***





Za sprawą Is Cesc zgadza się na warunki Valerii. Koniec dnia nastolatka postanawia spędzić ze swoim przyjacielem. Razem idą na plażę i grają w piłkę, a kiedy piękne, czerwone słońce znika za horyzontem udają się do hotelu i idą spać. Kładą się w jednym łóżku, jak zawsze kiedy któreś z nich jest smutne. Val bardzo chce z nim jeszcze porozmawiać, ale ten plan nie ma szansy wypalić, bo już po chwili zasypiają zmęczeni tym całym zamieszaniem.
Następny dzień zaczyna się dość interesująco. Cesc zrywa się z rana i robi śniadanie dla Val i Shaki.
- Tak bardzo chciałabym, żeby Pique gotował choć w połowie tak dobrze, jak ty - mówi Kolumbijka.
- Zawsze można dać mu małą lekcję - stwierdza Hiszpan.
Nie da się nie zauważyć, że wszyscy mają dziś dobre humory. Nawet Val. Cesc pozytywnie na nią wpływa. Między innymi dlatego będą się ze sobą przyjaźnić do końca życia. Tak sobie wczoraj obiecali ganiając się po piasku. Jeszcze kilkanaście godzin temu Val miała wrażenie, że ich relacje nie są już takie jak dawniej, ale wczoraj przekonała się, że to nieprawda. Nadal są sobie bardzo bliscy.
Niespodziewanie rozlega się dźwięk telefonu nastolatki. Wstaje od stołu i idzie po urządzenie. Na wyświetlaczu widnieje sześć liter i numer, który jakimś cudem zna już na pamięć.
- Alexis dzwoni ! - krzyczy w stronę kuchni uśmiechając się pod nosem. W jej oczach pojawiają się płomyczki. Coś się w niej zapaliło. Uczucie.





***





Po godzinnej rozmowie Alexis musi się rozłączyć. Okazuje się, że jest w Ameryce Południowej, w Chile. Proponuje jej odwiedziny, na co Val ochoczo się zgadza. Obiecuje, że wpadnie do niej już na półfinały. Mimo, że to za trzy dni, Val nie może się już doczekać. Tęskni za nim. Zwłaszcza teraz, po tym durnym incydencie z Ramosem. Wraca do stołu i dokańcza śniadanie. Dzisiaj Cesc obiecał jej wypad na małe zakupy. Już godzinę później są w centrum handlowym. Dziewczyna zakochała się w Rio. Jest ty tyle sklepów z pięknymi ubraniami. Ich małe zakupy diabli wzięło. Val biega od sklepu do sklepu, a Cesc tylko próbuje dotrzymać jej kroku.
Później idą na kolację. Val umawia się z Ramosem na jutrzejszy wieczór. Mają spotkać się i porozmawiać, ale w rzeczywistości stanie się coś zupełnie innego.



Tuż po 19 rozlega się pukanie do drzwi. Sergio otwiera. Przed nim stoi miłość jego życia. Przytula ją. Jest trochę inna niż zwykle. Może trochę bardziej oschła. Olewa to, bo wie, że jest ostatnio trochę zmęczona. Siadają w jego sypialni i włączają telewizor. Oglądają jakieś durne programy. Rozmowa nie klei się tak jak zwykle. Atmosfera jest bardzo napięta. Sergio przytula dziewczynę. Ta mimo woli wtula się w jego opiekuńcze ramiona. 



Mimo tego, że go nienawidzi za to co jej zrobił, to kocha go za wszystkie chwile spędzone razem. Za "miłość", którą ją darzył, o ile w ogóle można to nazwać miłością. Najbardziej podobał jej się ten dzień kiedy o wschodzie słońca wyrwał ją z łóżka i zabrał na plażę w Joao Pessoa. To był bardzo miło spędzony dzień. Szkoda, że już nigdy się nie powtórzy.
Może i jest na niego wściekła, ale nadal mocno go kocha. Cholernie trudno pozbyć się tego uczucia.
Ale Bogu dzięki już jutro przyjeżdża Alexis. Wie, że kiedy tylko go zobaczy zapomni o tym co łączyło ją z Sergio. Wszystkie uczucia wyparują z niej w momencie gdy zobaczy Chilijczyka. Wróci to co czuła do niego sprzed wyjazdu do Brazylii.
Wróćmy jednak do rzeczywistości.
Ramosa niezbyt interesuje film, bardziej Valeria. Całuje ją, przytula. W końcu siada na niej okrakiem i muska delikatnie jej szyje. Wie, że nie może mu się teraz oprzeć. Zaszła już za daleko, żeby teraz odpuścić.
Po chwili zaczyna robić się dość gorąco. Sergio zdejmuje koszulkę. Błądzi dłońmi po jej plecach w poszukiwaniu zapięcia od stanika. Kiedy je znajduje bomba wybucha.
- Dość ! Koniec - wrzeszczy schodząc z łóżka. - Nie wytrzymam dłużej tego zasranego udawania. Jak, fajnie było się mną bawić ? Moimi uczuciami ? Moim sercem ? No jak, podobało ci się ? Miałeś choć trochę frajdy ? Przynajmniej jedna osoba się pobawiła, pośmiała i jest teraz szczęśliwa - mówi zapinając guziki od koszuli. - Szkoda, że nie powiedziałeś mi, że to tylko zabawa. Też bym się pobawiła - oznajmia sięgając po torebkę i wychodzi. Kiedy jest już w połowie korytarza wraca się, staje w nadal otwartych drzwiach i recytuje:
- A przelecieć to ty możesz się samolotem, kretynie.

-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

jest już 33.. po ponad miesięcznej przerwie. tak, tak, po raz kolejny będę mówiła, że się poprawię i że was bardzo przepraszam. ale naprawdę bardzo was przepraszam. ostatnio nie miałam czasu. myślałam o tym cały czas, ale nie miałam kiedy usiąść i go przepisać... ale teraz zaczynają się wakacje i czuje, że będzie lepiej  :)))
z tego rozdziału nie jestem bardzo zadowolona, ale wydaje mi się, że może być.   :))
kolejny jest w trakcie tworzenia i naprawdę wydaje mi się, że pojawi się niedługo, więc zaglądajcie  :)
dziękuję wszystkim wiernym czytelnikom tego bloga, za to, że nadal ze mną jesteście, chociaż już tyle razy zawiodłam.  :)  kocham was bardzo mocno i strasznie się do was przywiązałam  :*:*  dziękuję też Oli, która wyrywała mi zeszyt z ręki siłą, bo tak bardzo nie mogła się doczekać kolejnego rozdziału. dziękuję, że zawsze ze mną jesteś :) :* ♥
dziękuję wam za prawie 18 000 wyświetleń. jesteście najlepsi  :)  ♥  kocham was bardzo mocno  :) :*
do następnego Cules !  ♥
pozdrawiam,
magda fabregas  ♥

http://ask.fm/Culesowa  <-  tu możecie pytać o mnie, o bloga i ogólnie o wszystko  ♥