sobota, 6 kwietnia 2013

match


Ten rozdział dedykuję mojej kumpeli Wiktorii ♥ 
Dlatego, że 10-ty  ♥ 








- Szantażujesz szantażystę.? - Pyta z niedowierzaniem. - Jestem z Ciebie dumny. - Dodaje po chwili.
- Dziękuję. - Odpowiadam z bananem na twarzy.
Zabrałam się do pracy.
- Poczekaj.. Pomogę Ci. - Proponuje.
- Cesc.. Daj spokój. Doceniam Twoje dobre chęci, ale chcę, żeby moja kuchnia przetrwała. Carles opowiadał mi wczoraj o Twoim ostatnim wybryku. - Informuję go.
- To było tylko raz.! A poza tym on był przecież wczoraj pijany. - Próbuje się tłumaczyć.
- Pamiętaj, że ludzie po pijaku mówią prawdę.
- Dobra, skończmy temat. Czuję się urażony.
- Ojj.. przepraszam. - Mówię całując go w policzek. - Mmm.. Chyba muszę się częściej obrażać. - Sugeruje.
Zaczynamy się śmiać.
- Na Twoim miejscu nie liczyłabym na nic więcej.
- Pff.. Ale wiesz co.?
- Co.?
- Daj sobie spokój z tym śniadaniem. Zjemy na Camp Nou. - Cesc przedstawia mi kolejną propozycję.
- To tam jest restauracja.?
- Owszem. Wyłącznie dla piłkarzy...
- To nie dla mnie. - Przerywam.
- ... i dla sztabu szkoleniowego. - Dodaje.
- Nadal nie dla mnie.! - Mówię stanowczo.
- Oj, daj spokój.! Jesteś i tym, i tym.
Przewracam oczami. Zakładam czapkę i ruszam za Cesciem.
Po kilku minutach jesteśmy na miejscu. Fab prowadzi mnie do knajpki.
Wchodzę z Cesciem do stołówki i widzę wszystkich piłkarzy. Nagle przed moimi oczami przelatuje jajko, które ląduje na czole Villi, a sprawcą tego wszystkiego jest Pique, który wystrzelił je ze swojej broni czyli z widelca.
Wszyscy wybuchają śmiechem.
- Jak dzieci. - Podsumowuje Puyi.
- Ey, a kto przed chwilą strzelał winogronami z procy.? - Pyta zirytowany Geri.
- O zamknij się.! Sam lepsze nie jesteś.! - Odgryza się Carles.
- Cześć wszystkim.! - Krzyczę przerywając kłótnię środkowych obrońców Barcy.
- Hola Chica.!
- A tak nawiasem mówiąc. - Zaczyna David zwracając się do Gerarda. - Dorwę Cię.! - Dorzuca ostro.
- Pff.. aż strach się bać. - Odpowiada odważnie Pique, choć widzę, iż w jego oczach maluje się przerażenie.
- To.. co jemy.?
- Nie wiem jak Tobie, ale mi wystarczy zwykły sok.
Oczywiście podczas posiłku nie może obyć się bez wygłupów chłopców.
Przy wejściu do szatni robię maślane oczka w stronę Cesca.
- Tak. Pożyczę Ci mój strój. - Odpowiada jakby czytał mi w myślach.
- Dziękuję.! - Przytulam go całując już dziś po raz drugi w policzek.
Wszystko dzieje się na oczach Sancheza.
Teraz jestem pewna, że się odczepi.
Nie.! On się nigdy nie odczepi, a ja dobrze o tym wiem tylko, że nie chcę dopuścić do siebie tej myśli.
Wybiegam na boisko. Jestem pierwsza, więc zaczynam efektownie bawić się piłką. Tak jak robiłam to kiedy byłam w Andorze.
Potem pojawia się reszta. Tradycyjnie najpierw ćwiczymy, a potem gramy mecz.
Jestem w drużynie Alexisa.
" Łaa.. Mięśniak mnie wybrał.. jupilaa " - Myślę.
Ten dzień jest komiczny. Nie ma co prawda ofiar w ludziach, ale na własne oczy widzę, jak piłkarze wlewają w siebie litr za litrem wody - kac nie jest tego dnia nikomu obcy, a paru graczy zdecydowanie jeszcze nie wytrzeźwiało.
Część piłkarzy chodzi wężykiem, więc ciężko jest ich czegokolwiek nauczyć.
Zresztą.. o czym tu mówić. Pique nie umie piłki przyjąć, bo jak twierdzi, widziai 3 i zawsze celuje w tą złą, już nie mówiąc o odbiciu jej.
Mecz jest, więc niezwykle ciekawy.
Można się nieźle uśmiać. Pep tak robi. Od rana się z nas śmieje.
Zwłaszcza z Valdesa.
Zawsze rzuca się w drugą stronę, albo w ogóle sobie odpuszcza i pozwala piłce wlecieć do siatki, a że jest w przeciwnej drużynie to mecz kończy się z wynikiem 11:0.
No i jeszcze mam w swoich szeregach Leo, więc..
Po skończonej pracy chłopcy proponują mi wypad na kawę, ale odmawiam, gdyż jestem w Barcelonie od dwóch dni, a moje rzeczy nadal leżą w walizkach.
Cesc odwozi mnie do domu i wraca do siebie.
Biegnę na górę.
Wciągam walizki do garderoby i zaczynam wszystko porządkować.
Po godzinie włączam radio.
W moich uszach rozbrzmiewa taneczny przebój Huecco "Dame Vida".
Nie mogę powstrzymać się od śpiewu.
Robię się smutna, kiedy przebój się kończy.
- Ładnie śpiewasz. - Słyszę męski głos.
Odwracam się i widzę Fabregasa.
- Od dawna tu stoisz.? - Pytam.
- Wystarczająco długo. - Odpowiada.
Uśmiech nie schodzi mu z twarzy.
- Czego się tak szczerzysz.? - Zadaję kolejne pytanie.
- Pep do mnie dzwonił.
- I co z tego.?
- Powiedział, że masz natychmiast przyjechać. - Oznajmia.
- Po co.?
- Nie mam pojęcia.
- Zawieziesz mnie.?
- Tak. Po części po to tu właśnie przyjechałem.
- No to chodź.





***





Biorę głęboki oddech i pukam.
Jak zwykle słyszę ciche "proszę".
- Dzień dobry po raz kolejny Pep.! - Witam się.
- Hey Valerio.!
- Coś się stało.? - Pytam.
- I tak, i nie. Wraz z Tito i chłopakami podjęliśmy decyzję, iż chcemy abyś dołączyła do sztabu szkoleniowego Barcy. - Wyjaśnia.
Zamieram.
- To jakiś żart.?!
- To nie żart.! - Śmieje się. - Przyjmujesz tą propozycję.?
- Jeszcze się pytasz.? - Jestem zachwycona. - Jasne, że przyjmuję.!
-Jestem bardzo zadowolony z Twojej decyzji. - Mówi szczerze.
- Ja również. A na czym będzie polegała moja nowa praca.?
- Będziesz odpowiedzialna za dostęp do medii. - Unoszę jedną brew w geście niezrozumienia. - Chodzi o to, że Twoim zadaniem będzie załatwianie wywiadów chłopcom. Będziesz odpowiadać na propozycje, np. sesji zdjęciowych, uczestniczyć w konferencjach prasowych itp. Będziesz sławna. A no i oczywiście nadal będziesz szkolić nasze ciamajdy. I..
- Tak.? - Jestem wniebowzięta.
- Mam dla Ciebie prezent. - Mówi wręczając mi ogromne pudełko.



-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

Uff.. Mamy 10. ♥
Chciałabym pisać trochę mniej rozlegle.. Ale chyba nici z tego..  Nie umiem przeskoczyć jednego dnia w rozdziale.. Ale to już mój problem. 
Następny rozdział pojawi się w weekend, albo wcześniej. Jeszcze nie wiem, więc zaglądajcie. ♥
Mam nadzieję, że miło będzie Wam się czytać moje wypociny.   ♥
Jak zwykle zapraszam Was do polubienia mojego Fan Page'a na Facebooku :
I zadawania pytań tutaj : 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz