niedziela, 12 maja 2013

agreement. finally at peace.


- Wykorzystałaś mnie ?! - Pyta Hiszpan z udawanym oburzeniem.
- Sam chciałeś. - Odpowiadam spokojnie.
- Jak spotkanie z Alexisem ? - Cesc zadaje kolejne pytanie zmieniając temat.
- Świetnie. Jest na dole.
- Że Alexis ?!
- No co w tym takiego ?
- Choćby to, że jeszcze kilka godzin temu go nienawidziłaś. Proszę.. nawet mi nie mów, że mu wybaczyłaś..
- Nie ! No co ty ! To zdecydowanie za wcześnie. Po tym co mi powiedział nie wiem, czy w ogóle jest sens dawać mu kolejną szansę..
- Każdy zasługuje na drugą szansę.
- Tylko szkoda, że nie każdy umie ją wykorzystać. Pamiętaj, że jeśli damy komuś drugą szansę, istnieje ryzyko, iż ta osoba nie zawaha się popełnić tego samego błędu jeszcze raz. - Wyjaśniam. - A wiesz, że Alexis nie zawsze potrafi panować nad emocjami. - Dodaję.
- Owszem, ale myślę, że mimo wszystko warto spróbować.
- Decyzję podjęłam już w tej kawiarni.. dam mu tą szansę, ale na razie potrzymam go w niepewności. Niech się chłopak postara.
- Słusznie. - Odpowiada.
Schodzimy na dół.
Nagle Carles wpada na świetny pomysł. Siadamy na dywanie i zaczynamy zadawać sobie pytanie, żeby się lepiej poznać. W pewnym momencie Dani pyta mnie, czy lubię Alexisa. Odpowiadam twierdząco. Sama się sobie dziwie, ale cieszę się, że nareszcie to z siebie wyrzuciłam. Sanchez się uśmiecha.
O 21 wszyscy wracają do siebie. Nareszcie chwila odpoczynku.  Rozsiadam się na fotelu, otulam kocykiem, włączam TV i rozkoszuję się meczem Chelsea Londyn vs. Totentham Londyn. Torres strzela gola. Zaczynam piszczeć, jak opętana dopóki nie usłyszę dzwonka do drzwi. Idę otworzyć. W wejściu stoi jakiś podejrzany koleś. Oczywiście po tych kilku piwach każdy wydaje mi się jakiś podejrzany.
- Całodobowa poczta kwiatowa. Pani Valeria Mendez ?
- Tak. To ja.
- Kwiaty dla pani.
- Od kogo ?
- Anonimowe, ale w środku zapewne jest jakiś liścik. - Podpowiada.
- Dobrze. Dzięki. - Odpowiadam i zatrzaskuję mu drzwi przed nosem.
Biorę wazon, napełniam go zimną wodą i wstawiam do niego bukiet. Jest naprawdę piękny ! W środku znajduję kartkę.




 Jeszcze raz przepraszam ! Mam nadzieję, że mi wybaczysz ! 
                                                         Na zawsze Twój - Alexis. 




- Oj, jakie to słodkie. - Mówię sama do siebie.
Mięśniak naprawdę się stara. Zależy mu na mnie. Kto wie.. może nawet coś z tego wyjdzie ? Nie.. gadam bzdury !
" Ogarnij się Val ! Alkohol Ci szkodzi " - Myślę.
- Odkładam kawałek papieru na szafkę i wracam do salony, jednak po drodze robię sobie herbatę z cytryną.
The Blues prowadzą 3:1. W ostatniej minucie spotkania Loczek strzela gola. David Luiz jest cudownym piłkarzem. Tak jak Nando i Juan Mata. Kiedy byłam młodsza marzyłam o poznaniu całej reprezentacji Hiszpanii, ale wiem, że to nierealne. Zresztą poznanie piłkarzy Blaugrany też wydawało mi się nieprawdopodobne, a teraz zasiadam w ich sztabie szkoleniowym. Patrząc na mnie śmiało można rzec, że wszystko jest możliwe.
Ostatecznie Chelsea wygrywa 4:1. Jestem bardzo zadowolona z tego wyniku.
Spać idę dość wcześnie, bo jak na złość mamy trening o 9:00, bo przez tych pijaków musimy nadrabiać zaległości z dzisiaj, a poza tym w czwartek jest mecz z Malagą. Mój pierwszy mecz na nowej posadzie.




***




Trening dłuży mi się niemiłosiernie. Po zejściu do szatni nie mam siły, żeby otworzyć usta. Sanchez zaprasza mnie na kawę, jednak odmawiam z powodu nowego zajęcia, które wymyślił mi Pep. Kazał mi napisać listę piłkarzy, których powołałabym na mecz, ustawić ich jakoś i obmyślić wstępną strategię. Wieczór zapowiada się bardzo miło, ale jednak wolałabym go spędzić w czyimś towarzystwie. Choćby Cristiano Ronaldo. Wtedy mogłabym sobie z nim pogadać. I powiedzieć mu co o nim sądzę. A same pochwały to to nie są, aczkolwiek obelgi też nie. Uśmiecham się na samą myśl o tej przyjemności, ale niestety trzeba wrócić do rzeczywistości. Późnym wieczorem wypełniam wszystkie zadania.
Na mecz z Malagą wystawiłabym następujący skład :
Valdes, Puyol, Pique, Dani, Jordi, Andres, Cesc, Thiago, Villa, Messi i Pedro. Na ławce zaś posadziłabym :
Adriano, Xaviego, Pinto, Mascherano, Tello, Alexisa, Montoyę, Bartrę, Sergio i Alexa.
W nocy śni mi się, że wygraliśmy mecz 3:1. Fajnie, jakby mój sen się ziścił. Budzę się 16 minut przed treningiem. Nie noo.. już mam dosyć karnych kółeczek.
Biegnę do łazienki, żeby wziąć rekordowo szybki prysznic, a potem w ręczniku okrywającym moje nagie ciało udaję się do garderoby, gdzie się ubieram. Zbiegając na dół w tym zestawie potykam się o butelkę wody. Spadam z kilku schodków. Momentalnie wszystko zaczyna mnie boleć. Nie wiem co się ze mną dzieje. Siadam na ostatnim stopniu i próbuję ochłonąć. Po chwili idę chwiejnym krokiem w stronę stadionu, nadal bardzo oszołomiona. Wchodzę do szatni. Nikogo już nie ma, czyli znowu się spóźniłam. Przebieram się w strój, żeby po chwili wysłuchiwać śmiechów tych idiotów, biegając karne kółka. Nie jest aż tak źle. Kiedy kończę udaję się po kartki z notatkami. Przedstawiam Pepowi moje propozycje, podczas, gdy te marne piłkarzyny grają w dziada.
- Jak na pierwszy dzień pracy jestem z Ciebie bardzo zadowolony. - Chwali mnie. - Zastanowię się jeszczę nad składem. - Wyjaśnia.
Kiwam głową i dołączam do chłopaków.
Po kilku godzinach użerania się z tymi kretynami mam dość !  Moja twarz jest biała, bo podczas meczu Alba mnie sfaulował, a ja zaryłam gębą po trawie i przy okazj zahaczyłam linię wyznaczającą pole karne. I w taki to sposób wywołałam ogromnie uśmiechy na twarzach zawodników, wyglądając, jak kretynka. Cesc rechocze się w niebogłosy, za co dostaje kuksańca w bok i się zamyka.
- Chodźcie wszyscy do mnie. - Krzyczy Pep, a my robimy to, o co nas prosi. - Chłopaki, przymknijcie się, bo nie będziecie wiedzieć, kto jest powołany na mecz ! - Grozi. Wszyscy milkną. - Powołani do meczu to : Valdes, Puyol, Pique, Dani, Jordi, Andres, Cesc, Thiago, Villa, Messi i Pedro, Adriano, Xavi, Pinto, Mascherano, Tello, Alexis, Montoya, Bartra, Sergio i Alex. Dziękuję, na dziś to wszystko. Do widzenia. PS Żadnych imprez, bo zabiję, a jutro widzimy się o 18 na Camp Nou. - Oznajmia po czym udaje się do swojego gabinetu. Idę za nim starając się, aby mnie nie zauważył. Mijam jego pokój, do którego przed chwilą wszedł, proszę tą blondynę z recepcji, żeby dała mi kartkę i długopis. Bazgrzę na niej 4 proste słowa :




" Dziękuję, że mi zaufałeś ! "  




Przyklejam kartkę na drzwi Guardioli i wracam do szatni.
- Może gdzieś wyskoczymy ? - Pyta Cesc, kiedy wchodzę do pomieszczenia.
- Z chęcią, ale nie dzisiaj. Wszystko mnie boli. Zwłaszcza głowa. - Odpowiadam.
- Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś ?
- Nie chciałam zawracać Ci głowy takimi błahostkami.
- Dlaczego źle się czujesz ?
- Pewnie się przeziębiłam. - Kłamię.
- Tutaj ? Przy temperaturze 30 stopni w cieniu,  z dnia na dzień ? Mów prawdę. - Nakazuje.
- Nieważne. - Cesc robi minę smutnego psiaka. - Nie rób tego ! - Krzyczę tupiąc nogą niczym dwuletnia dziewczynka, której rodzice nie chcą kupić lalki.
- Gadaj !
- No bo obudziłam się kilkanaście minut przed treningiem i musiałam się szybko ogarnąć. I zbiegałam ze schodów i potknęłam się o butelkę wody. No i..
- No i co ?
- Spadłam z kilku stopni.
- Ilu kilku ?
- Może z 15. Nie pamiętam dokładnie.
- Boże.. byłaś potem oszołomiona.
- No.. strasznie. Ale mówię Ci, że nic mi nie jest.
- Nie wciskaj mi kitów ! Mogłaś mieć wstrząśnienie mózgu !
- Chyba Cię coś boli !
- No chyba Ciebie. Jedziemy do szpitala.
- Nie ! - Wrzeszczę.
- Co tu się dzieje ? - Pyta Sanchez podchodząc do nas.
- O, Alexis ! Jak dobrze, że tu jesteś ! - Mówię wtulając się w niego. Chilijczyk nie protestuje. - On chce mnie zabrać do szpitala. - Wyjaśniam wskazując na Cesca.

-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

No to jest 14  ; )
No i nareszcie jakoś się wyrabiam !   :D
Kolejny jak zwykle za tydzień !
Do następnego ! Pozdrawiam,
Mag. ♥

PS http://ask.fm/Culesowa   <--  Tu możecie pytać o bloga, o mnie no i wgl. o wszystko !  ; )

1 komentarz:

  1. swietny rozdział czekam na kolejny zapraszam na nowy rozdział na http://milosc-w-barcelonie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń