niedziela, 5 maja 2013

witch


- O matko.! Gdzie Pedro i Villa.? !
- Boże, zapomniałam o nich. - Odpowiada przerażona Patricia.
- Żeby o własnym mężu zapomnieć.?! - Karci ją An.
- A gdzie Leo.? - Pyta Isabell.?
Roccuzzo puszcza buraka.
- O Boże ! Śpi w dodatkowej sypialni. - Oznajmiam. - Is, obudź Davida i Pedro. Są w łazience. Ja idę po Leo. Gdzie jest mój kubek ? - Pytam.
- Tutaj. - Mówi An wręczając mi moją własność. - Tylko nie bądź zbyt okrutna. - Prosi.
- Naprawdę, wierzysz, że nie będę okrutna ? - Odpowiadam ironicznie, po czym uśmiecham się, napełniam naczynie zimną wodą i udaję się do sypialni.
Leo tak słodko wygląda, kiedy śpi.. no ale trudno.. muszę go obudzić. Wylewam mu zawartość kubka na twarz. Messi zrywa się na równe nogi, ociekając wodą.
- Przepraszam, ale musiałam. - Mówię patrząc na '10' Dumy Katalonii.
- Wiedźma ! - Krzyczy wskazując na mnie palcem.
- Raaanisz ! - Odpowiadam i ruszam do wyjścia, jednak po chwili odwracam się. - Prawie bym zapomniała. Za 60 sekund mamy trening. O już 59, 58, 57.. - Podpuszczam Argentyńczyka.
- Wiedźmaaaa  !!!  - Wrzeszczy i zaczyna mnie gonić.
W mgnieniu oka zbiegam na dół, a Leo za mną. Obydwoje śmiejemy się. W końcu wybiegam na dwór i przewracam się na trawnik. Leo zahacza o ten sam kamień, co ja i upada obok mnie. Wszyscy wybuchają niepohamowanym śmiechem. Po chwili podnosimy się i pakujemy do samochodów.
Pomimo wielkiego pośpiechu, na Camp Nou wbiegamy spóźnieni. Wszyscy robią wytrzeszcz a'la Ozil.
Wbiegamy do szatni i przebieramy się najszybciej, jak potrafimy. Nawet nie zwracam uwagi na to, że chłopcy są wokół mnie i zmieniam strój na ich oczach. Po minucie jesteśmy gotowi, jedynie nasz kochany Cesc szuka buta, skakając na jednej nodze. A że to Fabregas, no to niestety, nie mogło się to dobrze skończyć. W końcu wpada na czyjąś skarpetkę, jedzie na niej ze 2 metry i zalicza piękną glebę. Wszyscy wybuchają śmiechem. Jedynie ja, mądra, podchodzę do wyjścia i schylam się po zgubę.
- To Twój ? - Pytam Hiszpana.
- O tak, tak. - Odpowiada. - Daj !
- Poproś ładnie.
- Daj !
- Serio ? Jesteś pewien tego, co przed chwilą powiedziałeś ?
- Nie, nie ! Wiesz, jaka ty jesteś piękna i w ogóle taka wspaniała. A w piłkę to ty grasz normalnie.. bogini footballu. To ten, proszę !
- Podoba mi się ! Łap ! - Mówię rzucając mu część obuwia i przez przypadek uderzam go w głowę.
- Przepraszam..
W końcu wybiegamy na boisko.
- O ! Przyszły gwiazdy ! - Stwierdza Pep sarkastycznie. - Ileż to minut się spóźniliście ? - Pyta spoglądając na zegarek ze szwajcarskiej firmy Tissot. - Osiemnaście. - Odpowiada sam sobie. - No to osiemniaście karnych kółeczek. - Oznajmia uśmiechając się wesoło.
Zaczyna się bieg po życie. Wspominamy wczorajszy wieczór i noc, co chwilę wybuchając gromkim śmiechem.
- Nie za wesoło Wam tam ? - Pyta Guardiola retorycznie.
Wszyscy milkną, a po mojej głowie zaczynają krążyć przeróżne myśli. Naprawdę cieszę się, że Alexis nie przyszedł na imprezę. Gdyby się pojawił, to zapewne popsułby mi humor, a tak to cały czas byłam szczęśliwa i roześmiana. Taka jak zawsze.
Po treningu jestem strasznie zmęczona. Pep wycisnął z nas ostatnie soki. Najgorsze jest to, że spałam tylko nędzne 7 godzin. Chłopcy znowu pojawili się u mnie, lecz tym razem, Bogu dzięki, bez alkoholu. Dziewczyny również, wbrew pozorom zostały i ogarnęły dom, za co im podziękowałam, bo pewnie sama bym tego nie zrobiła.
Prowadzę Carlesa do schowka, wręczam mu mop i każę mu myć podłogę. Sama udaję się do łazienki, biorę prysznic i decyduję się na ten zestaw. Wchodzę do garderoby, żeby odłożyć buty i widzę Cesca układającego moje ubrania.
- Y, co ty robisz ? - Pytam.
- Sprzątam.
- Znowu ?!
- Tak. - Odpowiada entuzjastycznie. - Chcę Ci wynagrodzić to, że zaprosiłem Alexisa. - Wyjaśnia.
- Ciesz się, że nie przyszedł, bo byłoby z Tobą krucho.
- Rozmawiałem z nim dzisiaj na treningu. Mówił, że nie mógł przyjść, bo źle się czuł i poprosił mnie o przysługę.
- Jaką ?
- Chciał, żebym Cię przeprosił za to, że się nie pojawił. A poza tym prosił o spotkanie z Tobą. - Oznajmia.
Na początku jestem do tego wrogo nastawiona, ale moja ciekawość zwycięża. Koniecznie chcę wiedzieć co ten Chilijczyk ma mi do powiedzenia. Cesc oczywiście próbuje mnie zniechęcić do spotkania, ale potem ulega moim prośbom.






***






Wchodzę do restauracji, w której jestem umówiona z Alexisem. Mięśniak czeka przy stoliku obok okna.
- Cześć. - Mówię szorstko.
- Hola ! - Odpowiada, a ja siadam naprzeciw niego.
- Co masz mi do powiedzenia ?
- Na początku chciałbym Ci podziękować za to, że zgodziłaś się na spotkanie.
- Przejdź do sedna sprawy. - Proponuję.
- Przepraszam za to, co powiedziałem w barze. Nie chciałem ująć tego w taki sposób. Byłem pijany. Gadałem bzdury.
- Ale przecież ludzie po alkoholu nie gadają bzdur, tylko to, co zawsze chcieli powiedzieć lecz brakowało im odwagi. - Odpowiadam.
- Nie tym razem.
- Doprawdy ?!
- Tak. Jestem idiotą. Nie chciałem Cię obrazić. Zachowałem się jak totalny kretyn. Myślałem, że jeśli nie chcesz dać mi tego, czego pragnę, to wezmę to siłą. Ale zrozum.. Każda dziewczyna robiła to, co jej kazałem. Tylko dlatego, że jestem bogaty. One leciały na kasę. Ty jesteś inna i to w Tobie kocham. - Wyznaje.
- Po co mi to powiedziałeś ?
- Bo chciałem być z Tobą szczery.
W głębi duszy, wiem, że on mówi prawdę. Czuję jego skruchę, ale nie mogę mu wybaczyć. Albo po prostu nie chcę.
- Wybaczysz mi ? - Pyta przerywając moje rozmyślania.
- Alexis. - Zaczynam. - Muszę się nad tym zastanowić.
- Dobrze. Ale odpowiedz mi na jedno pytanie.
- Wal śmiało ! - Zachęcam go.
- Czy w Twoich oczach jestem spalony ?
- Od początku byłeś.
Sanchez robi smutną minkę, ale po chwili się uśmiecha.
- Dziękuję.
- Za co ? - Pytam zdezorientowana.
- Za to, że w ogóle masz ochotę ze mną rozmawiać.
Odwzajemniam jego uśmiech. Mięśniak chyba już wie, co to znaczy, być miłym. Chcę go pochwalić, ale staram się ograniczać mój sarkazm. Chcę być miła. Boże, co się ze mną dzieje ?! Zaczynam świrować ! Ale.. chyba go polubiłam. Szybko odganiam od siebie tę myśl.
" Nie mogę go polubić. N I G D Y ! " - Stawiam sobie warunek.
- Przepraszam, ale muszę już iść. Zostawiłam dom pod nadzorem Isabell i wątpię, że ogarnie chłopców. - Wyjaśniam.
- Jasne. Y, ten, może Cię podwieźć ? Oczywiście, jeśli nie masz nic przeciwko.
- Nie. Z chęcią skorzystam. - Dukam niepewnie.
Ruszam za nim do auta. W drodze powrotnej nie odzywamy się do siebie. Zresztą o czym mamy rozmawiać ? O pogodzie ?
- Dziękuję za rozmowę. Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. - Mówi kiedy się zatrzymujemy.
- Ja.. ja też. - Odpowiadam.
To jest szczere wyznanie. Jestem szczęśliwa. Nie chcę się z nim kłócić. Alexis jest naprawdę fajnym chłopakiem, a ja nie mam zamiaru marnować sobie życia, na jakieś bezsensowne spory.
- Może wejdziesz do środka ? - Proponuję Sanchezowi.
- Nie jestem pewien czy to dobry pomysł.
- No chodź !
- A kto u Ciebie jest ?
- Banda tubylców, czyli An, Is, Patricia, David, Pedro, Leo, Dani i Geri. No i Puyol myjący podłogi w moim domu. A no i prawie zapomniałabym o Cescu. Ale on przesiaduje u mnie całe dnie.
- Ty to masz dobrze. Mi Carles nie chciał myć podłóg.
- Ale to tylko i wyłącznie jego wina. Wszystko się klei po wczorajszym szampanie.
- A no to chyba, że tak.
- To co ? Wejdziesz ?
- No nie wiem..
- No chodź ! - Nalegam.
- Skoro tak bardzo Ci na tym zależy.. - Odpowiada.
Prycham i przewracam oczami.
- W każdej chwili mogę zmienić zdanie.
- Dobra. Już, już.
Wyskakuje z samochodu, wyprzedza mnie i otwiera mi drzwi. Uśmiecham się pod nosem i wchodzę do środka.
- Zobaczcie kogo Wam przyprowadziłam ! - Mówię rzucając torbę na kanapę w salonie.
- Sancheeeeeeeeeeeeez !! - Krzyczy Dani.
- We własnej osobie ! - Odpowiada Chilijczyk ukłaniając się.
- Jestem z Was taka dumna ! Bez alkoholu.. Is, jesteś wspaniała !
- No wiem ! Szantażowałam ich. - Wyjaśnia mi na ucho, przytulając mnie.
- No tak.. Cesc na górze ?
- Tak.
- To ja zaraz wracam.
Po wejściu do mojego królestwa oczy wychodzą mi z orbit.
- Wow ! Jesteś najlepszy ! - Krzyczę przytulając Cesca.
- Wiem. Nawet sobie nie wyobrażałaś ile było z tym roboty.
- Wyobrażałam sobie. Teraz już wiesz dlaczego nie chciałam Ci w tym pomóc. - Odpowiadam. O nie. Wpadka.
- Wykorzystałaś mnie ?! - Pyta Hiszpan z udawanym oburzeniem.


-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

Uff..  mamy 13   ;3
Jestem w miarę zadowolona. No i Val mniej więcej zakończyła wojnę z Alexisem, no i ta wiedźma.. :D
Sama nie mogłam się powstrzymać od śmiechu czytając ten fragment.. xdd
Kolejny pojawi się prawdopodobnie w weekend.
Mam nadzieję, że miło będzie Wam się czytało moje wypociny. ♥
No to do następnego. ♥
Mag. ♥

PS  http://ask.fm/Culesowa  <-- Tu możecie pytać o mnie, o bloga no i wgl. o wszystko   ; )

1 komentarz:

  1. świetny rozdział informuj mnie u mnie na blogu
    zapraszam na nowy rozdział licze na komentarze http://milosc-w-barcelonie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń