- Chodzi o Ikera.?
- Tak. I przyprowadź mi go do kuchni.
- Ok.
Zeszłam na dół i zaczęłam robić herbatę. Po kilkunastu minutach przyszła do mnie Elena.
- Gdzie Iker.? - Zapytałam.
- Zaraz przyjdzie. Nawet nie wiesz jak trudno się go ściąga z łóżka.
- A więc to tak huknęło.
- Aż tak to było słychać.? No bo wiesz.. Nie chciał wstać, a powiedziałaś, że chcesz, żeby przyszedł szybko, więc nie miałam wyboru. Mam nadzieję, że nic mu się nie stało, bo jak spadł to złapał się za rękę i zaczął ją masować. - Tłumaczyła się ruda.
- Nie martw się. Nawet jeśli coś mu się stało to dobrze mu tak. Nie powiedział mi, więc niech teraz cierpi. A gdzie on tak właściwie jest.? - Zapytałam.
- Kąpie się. - Odparła.
- Ok. Zaraz wracam.
Pobiegłam do pokoju Ikera i odkleiłam zdjęcia.
" W końcu muszę mieć jakiś dowód ", pomyślałam. Wróciłam do przyjaciółki i wszystko jej wytłumaczyłam. Po kilku minutach zszedł Iker.
- Oo.. Idzie Gwiazda. - Syknęłam. - Elena, możesz nas zostawić.? - Dodałam po chwili.
- Jasne. - Powiedziała i klepnęła Ikera w ramię. - Powodzenia. - Dodała po chwili zwracając się do niego.
Kiedy wyszła zaczęłam swój monolog.
- Czy Tobie już na głowę wali.? Ile nasza mama musiała się najeść śniegu, żeby takiego bałwana urodzić.?! Ty wiesz w co się pakujesz.?!
- Ale o co Ci chodzi.?!
- O to. - Wskazałam na zdjęcia. - Kim ona jest.?! Jesteś skończonym idiotą. Jak możesz się w coś takiego pakować.?! Przecież ona ma dziecko. Może jeszcze teraz mi powiesz, że ma męża, albo, że to Ty jesteś ojcem tej dziewczynki. Jesteś żałosny. Dlaczego w ogóle mi o tym nie powiedziałeś.?!
- Nie chciałem Ci zwalać tego wszystkiego na głowę. Wiem, że jestem skończonym idiotą i przepraszam Cię za to. - Wydukał.
- Głupie przepraszam nie wystarczy, ale jak na razie wybaczam Ci. - Powiedziałam z powagą. - Mam tylko jedno pytanie. Kochasz ją.?
- Tak.
- Bardziej niż mnie.?
- Nie.
- Jak to.?
- Nikogo nie mogę kochać tak bardzo jak moją malutką siostrzyczkę.
- Wcale nie taką malutką. - Uśmiechnęłam się.
- Niech Ci będzie. Too.. jak z tym śniadaniem.?
- Pff.. A ty jak zwykle tylko o jednym.
- Moja wina, że cały czas jestem głodny.?
- A kogo.?
- Twoja. - Krzyknął oskarżycielsko. - To ty tak słabo mnie odżywiasz.
Udałam obrażoną.
- No jasne. Wszystko zrzuć na siostrę. Już sobie wyobrażam jak będziesz wyglądać kiedy wyjadę. - Odparłam.
Mina mu zrzedła.
- Co.?
- No bo wiesz... Miałabyś coś przeciwko gdyby wprowadziła się do nas Camila z Renesme.?
- Nie.. Jasne, że nie. Ale stawiam jeden warunek.!
- Co tylko chcesz moja pani. - Powiedział poważnie.
Zaśmiałam się.
- Mój pokój ma dostać Renesme.
- Dla Ciebie wszystko.
- Oj.. Jakie to słodkie. - Powiedziała Elena wchodząc do kuchni. - Ah.. Ta wasza miłość do siebie.
Wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem.
- Pośpiesz się z tym śniadaniem, bo za dwie godziny masz samolot. - Dodała po chwili.
- Dobrze wiedzieć.
- Idź się wykąpać, a my zrobimy te kanapki. - Zaproponował Iker.
- Ok. Tylko proszę.. Chcę zastać kuchnię w takim stanie, w jakim Wam ją zostawiam. - Poprosiłam sarkastycznie.
Poszłam do łazienki i wskoczyłam pod prysznic. Od razu poczułam się lżej.
Ubrałam się w to. Usta delikatnie musnęłam błyszczykiem i zeszłam na dół na to długo wyczekiwane śniadanie. W końcu moim oczom ukazały się cudne kanapki i kuchnia. Cała kuchnia. Na ten widok zrobiło mi się cieplej na sercu. Zasiadłam do stołu i zjadłam posiłek. Nie należał do najlepszych w moim życiu, ale fakt, że zrobił go mój nieutalentowany pod żadnym względem brat, zmieniał smak.
- No to w drogę. - Krzyknął Iker.
Wróciłam do pokoju i wzięłam walizki. Doszłam do drzwi i wymiękłam.
- Braciszku mój kochany. - Zaczęłam słodziutkim głosem. - Pomocy.!
Na dole rozległ się donośny śmiech.
- Idę. - Odkrzyknął. - Daj. - Powiedział biorąc moje bagaże.
Zeszłam za nim i poszliśmy do samochodu.
Wraz z Eleną usiadłyśmy na tylnych siedzeniach, żeby trochę porozmawiać przed naszą długą rozłąką.
***
- Czyli.. Już jedziesz.. - Powiedział mój brat.
- Taa.. Będę tęsknić. - Odparłam i się rozpłakałam.
- Cii.. Przestań. - Odrzekł przytulając mnie. - I radziłbym Ci się pospieszyć, bo za 15 minut odlatuje Twój samolot.
- O kurde.. To idę. Pa. - Pomachałam im i odwróciłam się.
Mimo, iż powinnam być smutna to na mojej twarzy zagościł uśmiech.
Zaczynam nowe życie.
Teraz będę zdana tylko i wyłącznie na siebie.
***
- Proszę zapiąć pasy. Podchodzimy do lądowania. - Usłyszałam głos stewardesy.
Byłam w niebie. Dosłownie. Spełniłam swoje marzenia. Prawie. Jeszcze tylko muszę poznać chłopaków i pana Guardiolę. Wtedy będę w niebie.
Zamówiłam TAXI i podałam kierowcy kartkę z adresem.
Po kilkunastu minutach moim oczom ukazał się przepiękny budynek.
To było coś wspaniałego.
Wyciągnęłam klucze i weszłam do domu.
Walizki zostawiłam przy schodach i poszłam się rozejrzeć.
Było już po 11, a chłopcy mają trening o 13, więc na Camp Nou muszę być jakieś 15 minut wcześniej.
Wciągnęłam walizki na górę i zaczęłam szukać czegoś fajnego.
W końcu zdecydowałam się na ten zestaw.
Zeszłam na dół i zajrzałam do lodówki.
Pusto.
Wzięłam torebkę i ruszyłam do sklepu.
Kupiłam najważniejsze rzeczy potrzebne do przeżycia dzisiejszego dnia.
Wróciłam do domu i zjadłam sałatkę, którą wcześniej przygotowałam.
Weszłam do swojego pokoju i odsunęłam zasłony.
Do środka wpadły promienie słońca.
Spojrzałam na krajobraz.
Centralnym punktem był Camp Nou. Znajdował się dosłownie 500 metrów od domu.
Ruszyłam do wyjścia.
Po drodze podziwiałam wszystko co znajdowało się dokoła.
Każdego krzaka, każde zwierzę krzątające się wokół swojego właściciela.
W końcu dostrzegłam mój cel.
Podeszłam do drzwi i złapałam klamkę.
W tym momencie coś mnie uderzyło.
Ledwo co utrzymałam się na nogach.
- Patrz jak chodzisz.! - Krzyknął na mnie jakiś mięśniak z telefonem w ręku.
- Przepraszam. Nie chciałam. - Zaczęłam się jąkać.
- Daruj sobie. Stało się. Oszczędź mi swojego gadania. Idiotka. - Mruknął.
- Jesteś skończonym kretynem. To Ty powinieneś przepraszać mnie a nie ja Ciebie.
- Czyli co.?! Teraz mam uklęknąć przed Tobą i prosić o wybaczenie. - Zapytał z sarkazmem.
- Nie mam nic przeciwko. - Odpowiedziałam z wrednym uśmiechem na ustach.
- To było pytanie retoryczne.
- No co ty.?! Patrz.! Nie domyśliłam się.! - Odparłam ironicznie.
- Śmieszna jesteś. - Parsknął.
- Ty również.
Odwróciłam się w stronę wejścia.
- Do zobaczenia. - Krzyknął za mną.
Spojrzałam w jego stronę.
- Nie chcę być wredna, ale mam nadzieję, że nie spotkamy się szybko.
- Ojj.. Wydaję mi się, że Twoje marzenie się nie spełni. - Odparł mięśniak i cmoknął ustami.
- Kretyn. - Odparłam odwracając się w stronę tych przeklętych drzwi.
Łapiąc klamkę usłyszałam cichy szept mojego pierwszego "przyjaciela" poznanego w Barcelonie.
- Ostra. - Zaśmiałam się i spojrzałam w jego stronę.
Ukazał rząd bieluśkich zębów, a ja zrobiłam to samo.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Uff.. Mamy 5. ;3
Ogólnie jestem zadowolona, zwłaszcza z ostatniej części. :D
Mam nadzieję, że miło będzie się Wam czytać moje wypociny.
Bardzo proszę Was o komentarze. Do daje mi wzmocnienie i chęć pisania kolejnych rozdziałów. Dla Was to tylko kilka sekund, a dla mnie bardzo ważna rzecz.!
Jak zwykle zapraszam Was do polubienia mojego Fan Page'a na Facebooku :
Z góry dziękuję, za każde 'Lubię to'.! ♥ ♥ ♥

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz